Rozczarowanie jest tym większe, że Kolejorz sam sobie podkłada nogi w walce o tytuł. - W takich meczach nie można tracić punktów. Mieliśmy swoje okazje, ale nie było ich też aż tak dużo. Piast od początku się bronił, ale sam niewiele mogłem zrobić. Brakowało mi wsparcia - wyznał Robert Lewandowski.
Młody napastnik od dłuższego czasu jest w Lechu jedynym napastnikiem, który spełnia wymogi gry w ekstraklasie. Od połowy rundy praktycznie sam walczy z bezpardonowo atakującymi go rywalami. Taka rywalizacja, często też w parterze, kosztuje go mnóstwo sił. A to przekłada się w prosty sposób na jego skuteczność. Gdyby "Lewy" miał lepszego partnera niż Mikołajczak, prawdopodobnie miałby na swoim koncie już dużo więcej bramek.
Wielu kibiców oglądających sobotni mecz, głośno żałowało, że klub prowadzi bezsensowną, nikomu niepotrzebną wojnę z Rengifo. Peruwiańczykowi już dawno pokazano, kto rządzi w Lechu, odebrano sporo kasy, więc cel został chyba osiągnięty. Trudno zrozumieć motywy wydłużania kary dla Rengifo, tym bardziej że Lech jak powietrza, potrzebuje klasowych graczy.
Lecz niewielka siła ognia, to również wynik tego, że doszło do roszad w linii pomocy. Obronę Piasta próbował rozerwać Sławomir Peszko, ale też nie miał partnera, z którym mógłby wymienić kilka szybkich podań po ziemi. Gry kombinacyjnej nie było prawie wcale, a przecież bez tego elementu nie da się prowadzić ataku pozycyjnego.
- Od kilku dni mówiło się o tym, że na prawej obronie może zagrać Mateusz Szałek. I to byłoby chyba dobre rozwiązanie. Bo Dima Injac, który ostatecznie został cofnięty do obrony mógłby grać wtedy w pomocy. Szczególnie, że ostatnio nieźle to funkcjonowało. A dzisiaj, niestety, mieliśmy w środkowej linii dziurę - komentował Ivan Djurdjević.
Doświadczony obrońca narzekał też na stan murawy. - Było bardzo ślisko. Trudno było dokładnie rozegrać piłkę. W takich warunkach ułatwione zadanie ma drużyna, która się broni. Nie rozumiem dlaczego nie włączono podgrzewania płyty - stwierdził Djurdjević.
Robert Lewandowski również miał sporo zastrzeżeń do płyty. - Szczerze? Czułem się jak na lodowisku. W takich warunkach nie da się grać efektownie - powiedział "Lewy", a nam trudno zrozumieć dlaczego nikt nie wpadł na to, by przygotować murawę tak, by piłkarze Lecha czuli się na niej komfortowo.
Z uśmiechem na twarzy szatnię opuszczał natomiast obrońca Piasta Kamil Glik. Młody reprezentant Polski, który znalazł się na liście transferowych życzeń Lecha zanotował bardzo udany występ. - Nie ukrywam, że chciałbym grać w takim klubie jak Lech. Byłoby to dla mnie wielkie wyróżnienie i spory krok do przodu w zawodowej karierze. Myślę, że pod koniec grudnia będzie czas, by usiąść z prezesem Piasta panem Jackiem Krzyżanowskim i porozmawiać o mojej przyszłości. Latem, gdy pojawiła się pierwsza propozycja z Lecha szczerze porozmawiałem z trenerem Fornalakiem, do którego mam pełne zaufanie i ustaliliśmy, że jeszcze przez pół roku zostanę w Gliwicach i pomogę drużynie. Ciekawe co teraz doradzi mi trener, choć zdaję sobie sprawę, że decydujący głos będą mieli działacze Piasta, bo przecież obowiązuje mnie jeszcze kontrakt z gliwickim klubem - powiedział Kamil Glik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?