Spotkanie z legendarnym tenisistą poprzedził mecz jego syna, 18-letniego Leo, z doświadczonym tenisistą Rosjaninem Aleksandrem Szewczenko. Młody Szwed przegrał 5:7, 2:6 i nie awansował do II rundy poznańskiego challengera.
Zobacz też: Tenisowy turniej Poznań Open będzie w tym roku rozegrany w czasie igrzysk w Tokio
– Syn Bjoerna rozegrał świetne spotkanie, choć za rywala miał zawodnika o ugruntowanej reputacji. Zadziwił mnie, że gra tak dojrzały tenis. Trudno go porównywać z ojcem, bo on w jego wieku rozprawiał się już z największymi tuzami naszej dyscypliny, ale chłopak niewątpliwie ma talent i w jego grze widać podobieństwa do ojca z lat młodości – przekonywał Wojciech Fibak.
To na jego zaproszenie 43 lata temu Borg przyjechał do Poznania na pokazowy turniej w Arenie. Wówczas mecze z udziałem Fibaka, Borga i Holendra Toma Okkera oglądał komplet widzów. Dwa lata wcześniej Borg grał też w Pucharze Davisa na kortach przy Łazienkowskiej w Warszawie.
– Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem przyjechać do Poznania. Wtedy czułem się tutaj tak samo dobrze jak teraz. Chciałem podziękować mojemu przyjacielowi, Wojtkowi Fibakowi i organizatorowi turnieju, Krzysztofowi Jordanowi, za ciepłe przyjęcie. Myślę, że pod tymi słowami mógłby się podpisać też mój syn i moja żona Patricia – tłumaczył były 65-letni tenisista.
O jego życzliwości dla ludzi i kolegów z kortu wspomniał też Wojciech Fibak.
– W filmie „Między odwagą a szaleństwem” Bjoerna przedstawiono jako wyrachowanego, zimnego człowieka. Tymczasem był i jest to niezwykle życzliwy facet, który potrafił zdobyć się wiele razy na piękny gest – zauważył jeden z najlepszych zawodników w historii polskiego tenisa.
– Kto mnie zna wie, że wizerunek Borga na potrzeby filmu różni się od tego rzeczywistego, a kto mnie nie zna nie musi od razu pomyśleć, że to, co pokazano w filmie to prawda od A do Z – wyjaśnił legendarny Szwed.
O jego życzliwości dla wkraczającego w świat zawodowego tenisa młodziana z Poznania Wojciech Fibak pamięta do dziś i to ze szczegółami. – Kiedyś w Barcelonie nie miałem pieniędzy, by lecieć na kolejny turniej w Teheranie. Nie dość, że Bjoern przyniósł mi do pokoju gotówkę na bilet, to zgodził się jeszcze, bym mógł mieszkać w stolicy Iranu w jego apartamencie. Od tego czasu minęło prawie pół wieku, ale pod względem charakterologicznym Bjoern się nie zmienił – dodał Fibak.
Poznański biznesmen przybliżył też osiągnięcia Borga na korcie, ale w trochę inny sposób niż ten znany z encyklopedii.
– To chłopak, który wychował się na deskach i nie gonił wcale za rekordami. Dla niego ważny był Wimbledon i gra na ziemi. Do Australii na Wielkiego Szlema poleciał tylko raz w życiu, a mimo to aż 11 razy wygrywał jeden z najbardziej cenionych turniejów na świecie. O jego klasie sportowej najlepiej świadczy fakt, że nigdy w karierze nie przegrał z takim tenisowym gigantem jak Vitas Gerulaitis, choć grali ze sobą aż 17 razy – zakończył Fibak.
Tym czasem z poznańskim challengerem pożegnali się już wszyscy Polacy. Ostatni z nich Daniel Michalski nie sprostał rozstawionemu z „dwójką” Botikowi van de Zandschulpowi, przegrywając 2:6, 3:6.
Dla Michalskiego losowanie nie okazało się szczęśliwe, gdyż trafił w nim na rozstawionego z „dwójką” Botika van de Zandschulpa, który na niedawno zakończonych zmaganiach na kortach Rolanda Garrosa okazał się pogromcą Huberta Hurkacza i przeżywa swój najlepszy okres w karierze. Przewaga doświadczenia wynikająca z rankingu i dotychczasowych dokonań była widoczna już od pierwszego gema, gdy Holender przełamał 20-letniego warszawianina. Rozpędzony tenisista zajmujący 126. miejsce w rankingu ATP nie zatrzymał się i wypracował dużą przewagę, prowadząc już w meczu 4:0.
Od tego momentu do głosu doszedł jednak Michalski, który zaczął odrabiać straty. Udało mu się doprowadzić do stanu 4:2 dla rywala i niewiele brakowało, aby zbliżył się do przeciwnika jeszcze bardziej, lecz to Van de Zandschulp przechylił na swoją korzyść siódmy, najdłuższy gem w tej odsłonie spotkania i całą partię 6:2. W drugim secie 20-latek ze stolicy nie dawał za wygraną, ale ostatecznie i tak poległ 3:6.
– Drugi raz otrzymałem w Poznaniu „dziką kartę” i po raz kolejny zagrałem z Holendrem. Losowanie było ciężkie, ale wszystko miałem w swoich rękach. Nie udało mi się wygrać, ale być może w przyszłości pójdzie mi zdecydowanie lepiej– przyznał 20-letni polski tenisista.
Chcesz wiedzieć więcej?
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Gol z 50 metrów w 4 lidze! Ursus vs Piaseczno
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?