- W Warszawie chcemy zagrać otwarty futbol, chcemy narzucić Legii nasz styl. Taki jest cel. Chcemy dobrze wejść w mecz, a później go kontrolować - mówił przed wyjazdem do stolicy trener Lecha Poznań Maciej Skorża, ale potrzebująca punktów jak tlenu Legia w niczym nie przypominała drużyny, która w ekstraklasie przegrała już pięć spotkań.
W zespole gospodarzy widać było dużą mobilizację i koncentrację. Legia była ustawiona kompaktowo w defensywie i starała się wykorzystać swoją najgroźniejszą broń: po przejęciu piłki błyskawicznie skontrować.
Lech musiał też bardzo uważać na stałe fragmenty legionistów, które w pierwszej odsłonie sprawiały sporo problemów lechitom. Już w 4 min. piłka nawet znalazła się w siatce Kolejorza, ale sędzia Musiał błyskawicznie gola odwołał. Przed strzałem Jędrzejczyk przyjął piłkę ręką, a arbiter świetnie to wyłapał.
Lech odpowiedział składna akcją prawą stroną, po której świetnym uderzeniem popisał się Ba Loua. Iworyjczyk podkręcił piłkę, wydawało się, że przejdzie ona obok bramki, ale ostatecznie, ku zaskoczeniu bramkarza Legii, trafiła ona w słupek.
Potem dobrą okazję miał Jakub Kamiński. Skrzydłowy Lecha wpadł w pole karne, dokładnie przymierzył, ale piłka o centymetry minęła słupek.
Aluminium obiła też Legia. W 25 min. faulował przed polem karnym Milić. 20 metrów od bramki piłkę ustawił Josue. Strzelił nad murem, Bednarek tylko kontrolował lot futbolówki, ale na jego szczęście odbiła się ona od poprzeczki.
Gospodarze przycisnęli, ale Lech przetrwał trudne momenty i przeprowadził kolejną groźną akcję. Ładnie piłkę do Ishaka dograł La Boua, lecz Szwed uderzył w boczną siatkę.
Legia mogła też sobie strzelić gola samobójczego. Tobiasz popisał się refleksem po kiksie Wieteski, który tak nieszczęśliwie odbił piłke, że zmierzała ona do siatki.
Drugą odsłonę lepiej rozpoczęła Legia. W 47 min. Luquinhas idealnie zacentrował na głowę Emreliego, ale Azer z bliska spudłował. Co nie udało się gospodarzom, powiodło się Kolejorzowi.
W 56 min. podopieczni Macieja Skorży kapitalnie rozegrali rzut wolny. Rebocho posłał piłkę na dalszy słupek, legioniści zapomnieli o Ishaku, który z woleja strzelił tak, że Tobiasz skapilutował.
Legia nie miała piłkarskich argumentów, by doprowadzić do wyrównania. Dobrze dysponowana obrona Kolejorza w zarodku likwidowała czytelne akcje warszawiaków. Legia miała dużą przewagę w posiadaniu piłki, ale nic z tego nie wynikało.
Okazje na zamknięcie tego meczu miał za to Kolejorz. W 70 min. Ba Loua, wpadł w pole karne, odegrał do Ishaka, ale Szwed trafił tylko w boczną siatkę. Kilkadziesiąt sekund później, Kamiński łatwo ograł Slisza i potężnie strzelił z 18 metrów. Znów brakowało kilku centymetrów.
Końcówka była bardzo nerwowa, Legia domagała się karnego, po rzekomym faulu Milica, ale w doliczonym czasie gry jedenastkę wywalczył Ramirez. Ishak strzelił jednak tak, że bramkarz Legii obronił.
Na szczęście lechitom udało się utrzymać jednobramkowe prowadzenie do ostatniego gwizdka arbitra. Lech pierwszy raz od 6 lat w lidze wygrał przy Łazienkowskiej i utrzymał fotel lidera!
20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?