Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz Lecha Poznań o kontuzjach: Żaden termin na operację nie jest dobry

Maciej Lehmann
dr. Witold Dudziński
dr. Witold Dudziński Fot. Andrzej Grupa
Z dr Witoldem Dudzińskim, lekarzem Lecha Poznań, rozmawia Maciej Lehmann

Kontuzje piłkarzy Lecha to temat numer 1 dyskusji wśród kibiców. Co się dzieje? Czy Rehasport jako opiekun medyczny, też analizuje tę sytuację?

Witold Dudziński: Oczywiście, bo mamy ogromne doświadczenie w tej dziedzinie. Operowaliśmy w Rehasport 64 piłkarzy Lecha. Wszystkie te zabiegi okazały się sukcesami. Wszyscy wrócili na boisko, grają, funkcjonują i są zdrowi.Jedynym zawodnikiem, którego nie mogliśmy doprowadzić do formy był Krzysztof Chrapek, ale nie mieliśmy na to żadnego wpływu, bo gdy był już gotowy do powrotu na boisko, miał wypadek samochodowy. Poważnie uszkodził kręgosłup i to praktycznie wyeliminowało go na długi czas z gry.

Podkreślił Pan wasze doświadczenie, ale Wolskiego wysłaliście na leczenie do Włoch.

Witold Dudziński:To nie jest prawdą. Pojechał do Rzymu nie na leczenie tylko na konsultację, bo chcieliśmy się tylko potwierdzić naszą diagnozę i nasz sposób leczenia. Instytucją uznaną w całym świecie medycznym jest druga opinia. Na takie konsultacje się nie obrażamy. Jeśli mamy wątpliwości, zawsze pytamy kolegów specjalistów z całego świata. Wolski był leczony w Poznaniu.

Ale zgodzi się Pan z tym, że sytuacja, gdy w tym czasie kontuzjowanych jest 11 zawodników, nie jest nienormalna?

Witold Dudziński:Liczba kontuzji też nas niepokoi, bo przez ostatnie dwa lata mieliśmy ich bardzo mało. Każdy uraz trzeba rozpatrywać indywidualne. Na takie skręcenie, jakie przytrafiło się Marcinowi Kamińskiemu, nie mamy wpływu.

W Lechu jest dużo kontuzji mięśniowych. Chyba wskazuje to na to, że zawodnicy nie radzą sobie z przeciążeniami.

Witold Dudziński:Nie jest to prawdą - większość to urazy mechaniczne. Nasz plan treningowy poparty jest badaniami m.in. oceny kontroli mięśniowo-nerwowej. Mamy porównanie z innymi zawodnikami oraz drużynami i wyniki naszych piłkarzy są dobre. Chodzi przede wszystkim o parametr mówiący o szybkości reakcji mięśnia na bodziec wytrącający. Od 2006 r., kiedy zaczynaliśmy współpracę z Lechem, ten parametr poprawił się blisko dwukrotnie. Ocena siły mięśniowej, czyli to co daje piłkarzom szybkość i dynamikę, też pokazuje, że jesteśmy w dobrym miejscu. Mamy też wysokie parametry wydolnościowe. Ale zmienia się struktura zespołu. W Lechu jest coraz większa konkurencja, to nie jest klub pieszczochów. Szkoleniowcy nie pozwalają, by zawodnik przeszedł obok treningu czy meczu. Jest cały czas ostra walka o miejsce w zespole. To może być przyczyną kontuzji.

Panie doktorze, nie wierzę, żeby pod tym względem Lech się jakoś wyróżniał na tle innych zespołów. W Górniku, Legii czy Wiśle też jest twarda walka na treningach, a jednak nie mają tylu kontuzji.

Witold Dudziński:W Legii i Śląsku, czyli dwóch klubach łączących na początku sezonu występy ligowe z pucharowymi, także jest problem z kontuzjami. Weźmy przykład Legii. Tam też 11 zawodników miało urazy w ostatnich trzech miesiącach. W Śląsku trener Levy także narzeka na brak podstawowych piłkarzy. Kontuzje w tym akurat sezonie to nie tylko problem Lecha. Dotyczą klubów, które rozgrywały swoje spotkania co trzy, cztery dni. My musimy więcej trenować, jeśli chcemy wejść na poziom europejski. Mecz Legii ze Steauą pokazał, że sporo nam brakuje.
Nie mówmy o Legii, tylko o Lechu. Na tle amatorskiego Żalgirisu wypadliśmy dramatycznie słabo pod każdym względem i to było najbardziej frustrujące. Co z tego, że Lech ma dobre wyniki testów, skoro te najważniejsze, czyli wyniki meczów, są po prostu słabe.

Witold Dudziński:Dzisiaj ta kwestia jest analizowana przez cały sztab. Mamy wnioski, ale za wcześnie by o nich mówić. Nasz trening nie zmienił się. Piłkarze na pewno nie są skatowani. To nie dlatego jest tyle urazów.

Z czego w takim razie wynikają problemy mięśniowe Kędziory, Linettego, Kownackiego, Douglasa? Można byłoby im zapobiec, gdyby była większa komunikacja między sztabem lekarskim a szkoleniowym?

Witold Dudziński:Komunikacja jest doskonała. Wprowadzanie młodych graczy do drużyny wiąże się z ryzykiem, czy potrafi ą zaadaptować się do poziomu ekstraklasy.

Kownacki był zbyt mocno eksploatowany. Mogliście zadzwonić do trenera kadry i powiedzieć, że z badań wynika, że chłopak zaraz złapie kontuzję.
Witold Dudziński:Tak, oczywiście i klub to robi. Na początku czerwca Lech nie chciał wysłać na kadrę zmęczonych lub kontuzjowanych: Kędziorę, Linetty'ego oraz Formellę i wybuchła awantura. Z drugiej strony musimy podjąć też ryzyko, bo w przeciwnym wypadku musielibyśmy obrazić się na kadrę i przestać wysyłać na nią zawodników. A przecież to jest niemożliwe. Młodzi zawodnicy często też lekceważą niektóre sygnały wysyłane im przez organizm. Są bardzo ambitni, nie zgłaszają drobnych urazów, a potem cierpią, gdy błyskawicznie dochodzi do poważniejszych dolegliwości. Tak samo było z Barrym. Powinien zejść z pierwszego treningu i zasygnalizować ból. Ale był zbyt ambitny i kosztowało go to osiem tygodni przerwy. Więcej już takiego błędu nie popełni.

Dlaczego tak długo Burić musiał czekać na diagnozę?
Witold Dudziński:U Jasmina kilka razy nastąpiła poprawa i w związku z tym zmieniały się też sposoby jego leczenia. Okazało się jednak, że niektóre ćwiczenia wywoływały podrażnienie stawu biodrowego i jego dolegliwości się pogłębiały. Teraz już wiemy jak go leczyć, myślę, że wkrótce powróci do treningów. Chciałbym jeszcze podkreślić, że szukaliśmy rozwiązań, by za wszelką cenę uniknąć operacji. Ingerencja skalpelem to ostateczność.

W przypadku Kebby Ceesaya tak jednak nie było.

Witold Dudziński:Gdyby Kebba był leczony w inny sposób, byłby to błąd w sztuce. Każdy chirurg czy ortopeda na świecie powiedziałby, że przy takim uszkodzeniu stawu skokowego trzeba to operować. Po tym jak wyniknęły komplikacje, Kebba szukał porady w Szwecji, ale robił to telefonicznie. Jego lekarz nie dostał ani opisu stawu, ani zdjęć. Problemy Kebby wynikały z tego, że szatnia była pusta i chciał jak najszybciej wykonać pracę umożliwiającą mu grę. W efekcie doszło do zapalenia okostnej. Na szczęście po tym zapaleniu nie ma już śladu. Pod koniec przyszłego tygodnia będzie już trenował.

Czy operację Murawskiego można było przesunąć na inny termin?
Witold Dudziński: Rafał to bardzo dzielny zawodnik. Od dłuższego czasu grał z bólem. Nie można było tego przeciągać w nieskończoność. Dla zawodnika mającego taką wartość dla zespołu, nigdy nie ma dobrego terminu na zabieg. Ale zawsze jest odpowiedzialność za to, czy nie została przeciągnięta struna i czy nasza postawa jest etyczna.

Dlaczego tak pomyliliście się z prognozą jego powrotu?

Witold Dudziński:Mówiliśmy, że Rafał wróci do treningu po 6-8 tygodniach. Czasem pojawiają się komplikacje, które trudno przewidzieć. Nasi pacjenci i tak po kontuzji szybko wracają do zdrowia. Proszę mi uwierzyć, jesteśmy w centrum medycznym Europy. Leczymy tysiące ludzi. Sport jest na najwyższej półce naszego zainteresowania. Wszystko podporządkujemy temu zagadnieniu.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski