Lekarze rodzinni grożą strajkiem. W styczniu zamkną gabinety?

Lekarze rodzinni grożą, że jeśli NFZ nie ustąpi, to po 1 stycznia zamkną poradnie. Ma to być forma protestu wobec m.in. wprowadzenia w życie tzw. pakietu onkologicznego. O wstrzymanie pakietu apeluje także Naczelna Rada Lekarska, twierdząc, że grozi on destabilizacją systemu ochrony zdrowia. W krytyce wtórują jej środowiska lekarskie.

- Opieka medyczna nie jest przygotowana na takie zmiany - twierdzi Mariusz Pluciński, przewodniczący kaliskiej delegatury Wielkopolskiej Izby lekarskiej. - Obawiam się, że kolejki do lekarzy zamiast się skrócić, się wydłużą . Już teraz lekarze rodzinni przyjmują dziennie 30 do 40 osób, a wraz z pakietem dojdą kolejne osoby. Problemem są środki finansowe na ten pakiet, a także biurokracja w jego obsłudze. Ponadto obecnie zapisuje się pacjentów onkologicznych już na kolejne miesiące przyszłego roku, więc jak to zrobić, by od stycznia byli diagnozowani i podejmowali leczenie w ciągu 9 tygodni? Chcemy, by rozpoczęto rozmowy z lekarzami i uzgodniono schematy postępowania.

Lekarze rodzinni zrzeszeni w Porozumieniu Zielonogórskim twierdzą, że propozycje związane z pakietem onkologicznym i tzw. onkologiczną zieloną kartą obciążają ich wykonywaniem wysoko specjalistycznych badań. Na domiar złego w wielu gabinetach nie ma zwyczajnie możliwości, by wykonać np. badania biochemiczne czy też pełną ultrasonografię. Fundusz proponuje na nie ok. 350 mln zł w skali kraju, a kwota ta jest- według lekarzy- trzykrotnie zaniżona. Lekarze podkreślają też, że w myśl nowych zapisów mogą się zdarzać rozpoznania raka ,,na wszelki wypadek", bowiem Narodowy Fundusz Zdrowia będzie obliczał ogólny wskaźnik rozpoznawania nowotworów dla danej przychodni. Jeśli w którejś z nich nie będzie wystarczającej liczby chorych z nowotworem, to wszyscy lekarze stracą prawo wydawania zielonych kart i będą musieli przejść szkolenie z ,,czujności onkologicznej".

W imieniu wielkopolskich lekarzy nowe warunki negocjuje m.in. Bożena Janicka, szefowa Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. Ma nadzieję, iż do świąt uda się znaleźć jakiś kompromis. Na razie jest jednak coraz więcej pytań.

- Dlaczego karty onkologicznej nie zaczyna się od profilaktyki? - pyta Bożena Janicka. - Pakiet stawia na chorobę. Mówi się o szybkiej diagnostyce, a jak to robić? Specjalistyka i diagnostyka - czyli tomograf, rezonans, usg zwyczajnie nie wyrobi. Brakuje sprzętu i osób, które potrafią go obsługiwać. Nie zgadzamy się też na tzw. wskaźnik rozpoznawania nowotworów. Wprowadzenie zielonej karty miało służyć szybkiej diagnostyce chorych, a robi się z tego jakieś polowanie na raka. Im więcej trafień, tym więcej pieniędzy z NFZ. To jakiś absurd!

Pakiet onkologiczny ma wejść w życie od stycznia przyszłego roku. Zakłada zniesienie limitów w leczeniu raka oraz wzrost roli lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej w wykrywaniu chorób nowotworowych i opiece nad pacjentami po leczeniu onkologicznym. Chory z podejrzeniem nowotworu otrzyma kartę pacjenta onkologicznego, która będzie uprawniała do wizyt u specjalistów bez skierowania i szybkiej diagnostyki (do 9 tygodni w 2015 roku i 8 tygodni w 2016 roku).

Po zakończeniu leczenia onkologicznego pacjenci mają wracać pod opiekę lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. I to zalecenie także budzi kontrowersje.

- Zastanawiam się, jak my, lekarze POZ, mamy monitorować pacjentów po leczeniu onkologicznym, skoro nie mamy specjalistycznego sprzętu? - pyta Bożena Janicka. - Ten pakiet jest taką długą listą pobożnych życzeń. Nikt jednak nie mówi, jak je spełnić...

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!