Do groźnego wypadku doszło pod koniec sierpnia na polu uprawnym w Ostrolesiu w gminie Szamotuły.
Straż pożarna początkowo miała tylko zabezpieczyć miejsce do lądowania dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Na miejscu okazało się, że w rozsiewaczu nawozów został uwięziony trzynastolatek, a załoga karetki pogotowia ratunkowego nie potrafiła samodzielnie uwolnić go z maszyny. Strażakom udało się wydostać nogę chłopca wycinając kolejne elementy rozsiewacza.
- W wyniku wypadku do szpitala trafił trzynastolatek. Ze wstępnych ustaleń wynika, iż chłopiec doznał urazu nogi podczas pracy rozrzutnika nawozów - relacjonuje mł. asp. Sandra Chuda, oficer ds. prasowych Komendy Powiatowej Policji w Szamotułach. - Pracę wykonywał jego pełnoletni brat. Mężczyzna był trzeźwy - dodaje.
Na miejscu pracowali policjanci. Wykonali czynności procesowe z udziałem technika kryminalistyki. Przeprowadzono oględziny miejsca zdarzenia, przesłuchano świadków, zabezpieczono do badań ciągnik oraz maszynę rolniczą.
W związku z wypadkiem na razie nikt nie usłyszał zarzutów. - Komenda Powiatowa Policji w Szamotułach prowadzi postępowanie w sprawie o przestępstwo polegające na narażeniu człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - tłumaczy mł. asp. Sandra Chuda.
Zobacz też: Wypadek w Chotowie
Ranny chłopiec trafił do Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Cały czas przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej.
- Stan nastolatka jest stabilny - mówi dr hab. Przemysław Mańkowski, kierownik kliniki chirurgii dziecięcej w Szpitalu przy ul. Szpitalnej w Poznaniu.
Lekarze ciągle jednak nie są pewni, czy uda im się uratować nogę chłopca. Na razie nie zapadła decyzja o amputacji kończyny.
- To nie pierwszy tak poważny wypadek dziecka w tym roku - mówi dr hab. Przemysław Mańkowski. - Ostatni sezon był naprawdę tragiczny. Trafiały do nas dzieci po wypadkach w bardzo ciężkich stanach. Niestety, trojga z nich nie udało się uratować.
Na oddział chirurgii dziecięcej mali i młodzi pacjenci trafiali zarówno po wypadkach komunikacyjnych, które miały miejsce na drogach, jak i takich, które wydarzyły się na podwórkach, czy w przydomowych ogródkach. Łączy je jedno.
- To często wynik braku rozwagi u dorosłych - twierdzi dr Przemysław Mańkowski. - Dzieci są tylko dziećmi, to dorośli powinni umieć przewidzieć następstwa swoich decyzji.
Chodzi tu przede wszystkim o prezenty w postaci quadów, skuterów, które często nie posiadają odpowiednich certyfikatów, są użytkowane przez zbyt małe dzieci bez nadzoru opiekunów.
- Tego typu wypadki na quadach i skuterach to prawdziwa plaga - mówi dr hab. Przemysław Mańkowski. - Często po wypadku rozmawiam z rodzicami i słyszę: gdybyśmy wcześniej wiedzieli. Może warto przestrzec rodziców, że pojazdy mechaniczne to nie są zabawki odpowiednie dla dzieci.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?