Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leonardo da Vinci od poznańskiej komunikacji

Błażej Dąbkowski, Marcin Idczak
- Zależy mi, aby robić coś dobrego dla miasta - mówi W. Nowak
- Zależy mi, aby robić coś dobrego dla miasta - mówi W. Nowak Waldemar Wylegalski
Jego wpisy w internecie wywołują u wielu białą gorączkę. Włodzimierz Nowak lubi wypowiadać się na wiele tematów, szczególnie komunikacyjnych. Przez to zwany jest społecznym inżynierem ruchu lub Leonardem da Vinci.

Po prostu staram się zrobić coś dobrego dla tego miasta - mówi Włodzimierz Nowak, miejski aktywista. Bardzo znany jest ze swoich pomysłów dotyczących wprowadzenia zmian komunikacyjnych w Poznaniu oraz... długich internetowych dyskusji z radnymi, politykami na ten temat.

On i Facebook
Złośliwi twierdzą, że gdyby nie Facebook Włodzimierz Nowak w zasadzie nie istniałby w przestrzeni publicznej. To właśnie portal społecznościowy stał się miejscem, dzięki któremu społecznik pisze sążniste posty o przebudowie ronda Kaponiera, propozycjach zwężenia ul. Grunwaldzkiej, gani polityków PiS czy radnych Platformy za brak polityki zrównoważonego transportu. Ma swoich „ulubieńców”, a do nich bez wątpienia należy Marek Sternalski, szef klub radnych PO.

- Kto się czubi, ten się lubi? - pytamy polityka Platformy. Ten reaguje śmiechem, ale zaraz poważnieje. - To nie jest tak, że z panem Włodkiem jesteśmy śmiertelnymi wrogami. Pamiętam, jak z pasją dyskutowaliśmy o podobieństwie Beskidów do pasm górskich znajdujących się we Włoszech - wspomina. Radny nie potrafi sobie przypomnieć, kiedy się poznali, ale od kilku lat tworzą „parę”, której dialogi niemal zawsze mają podobny przebieg: Włodzimierz Nowak oburza się postawą radnych, Marek Sternalski w zwięzły sposób odpowiada żartem.

Niedawno społecznika porównał do... Leonarda da Vinci. - Ale różni ich to, że da Vinci swoje pomysły realizował tworząc prototypy lub przedstawił je na płótnie. Pan Włodek robi to natomiast na Facebooku. Doceniam jego zaangażowanie w sprawy miasta, ale wolę słuchać praktyków niż teoretyków.

Politycy i urzędnicy to dwie najbardziej oporne grupy dla społecznych zmian komunikacyjnych - mówi W. Nowak

Zupełnie inaczej W. Nowaka ocenia poseł PiS Tadeusz Dziuba, jego dawny współpracownik w Stowarzyszeniu My-Poznaniacy. Ideologicznie dzieli ich przepaść, ale polityk nie ukrywa, że ceni sobie koncepcje lewicowego znajomego, dotyczące komunikacji.

- Bo to wynik jego ciężkiej pracy. Poświęcił wiele czasu na poznanie problemów transportowych i komunikacyjnych miasta, zgłębił tę tematykę, a na dodatek wiedzą dzieli się z innymi poznaniakami. Moim zdaniem, w tej dziedzinie jest profesjonalistą - podkreśla T. Dziuba. Poseł idzie dalej i deklaruje, że jeśli byłby prezydentem Poznania, częściej wykorzystywałby wiedzę społecznika. - Jego lewicowe poglądy uważam za szkodliwe dla naszej wspólnoty państwowej, ale w dziedzinie transportu i komunikacji jest ekspertem - stwierdza.
- Nieformalny miejski inżynier ruchu? Ciekawe określenie, pasuje do Włodka - śmieje się Anna Wachowska-Kucharska, podobnie jak Tadeusz Dziuba działająca z nim od 2010 r. w My-Poznaniacy. Choć po rozłamie w stowarzyszeniu, które nastąpiło w 2013 r., społeczniczka działająca dziś w Społecznej Inicjatywie Wyborczej Poznaniacy, nadal współpracuje z W. Nowakiem.

- Zgadzam się z jego teoriami dotyczącymi transportu zbiorowego czy rowerów, a on często przychyla się do moich opinii dotyczących polityki społecznej, którą przede wszystkim się zajmuję. Uzupełniamy się. Ostatnio wspólnie działamy na rzecz czystego środowiska, apelując do władz miasta ws. zanieczyszczonego powietrza, to ważne, bo smog stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia mieszkańców. Żałuję tylko, że jego głos nie zawsze jest słyszalny w magistracie - tłumaczy.

Czy kiedyś się poróżnili? A. Wachowska-Kucharska przypomina sobie: - Włodek był sceptyczny wobec startu społeczników. Ale nie było żadnych kłótni, choć ubiegałam się o prezydenturę. Oboje pozostajemy nonkonformistami, w przeciwieństwie do aktywistów tworzących dziś koalicję z PO w radzie miasta.

Podglądał Zachód
Włodzimierz Nowak jest synem znanego filozofa, działacza opozycji. Ten za swoją działalność był zatrzymywany przez milicję. Ponad rok nie było go w domu, gdyż został internowany. Praca zawodowa spowodowała, że pracował na uczelniach w różnych europejskich krajach. Tam mieszkał z żoną i dziećmi, które mogły poznawać inne kultury, inne podejście na komunikację.

- Pamiętam, jak nie mogłem się nadziwić, dlaczego moi szkolni koledzy, ich rodzice sprzeciwiali się budowie nowych nitek autostrady i ogromnego węzła drogowego w Hadze - wspomina Włodzimierz Nowak. - Dla nich było nie do pomyślenia, by ogromny ruch samochodowy skierować w stronę centrum. Dla mnie była to oczywistość - dodaje.
Choć do szkoły jeździł rowerem i komunikacją miejską, to wciąż uważał samochód za symbol szybkości poruszania się. Gdy wrócił do Poznania i patrzył na al. Niepodległości, to wyobrażał sobie, że byłoby dobrze, gdyby miały po trzy pasy ruchu, a na czwartym można by zrobić miejsca postojowe. Byłoby nowocześnie i funkcjonalnie. - W 1998 roku z żoną pojechaliśmy w podróż poślubną do Wiednia - wspomina W. Nowak. - Bałem się tamtejszej policji i wysokich mandatów. Jednak w mieście okazało się, że ulice tak są wybudowane, że nie da się jechać szybciej niż 50 km/h. Były liczne skręty, szykany, ale ruch był bardziej płynny - wspomina.

Rok później był w Paryżu, gdzie była zupełnie inna polityka transportowa. Wszędzie korki i szukanie miejsca do zaparkowania. Po powrocie do Poznania stwierdził, że również u nas powinno się zacząć stosować takie rozwiązania komunikacyjne, które usprawnią ruch, czyli powinien być położony nacisk na komunikację zbiorową i rowerową.

- Czy coś udało się osiągnąć z tego, co propagowałem? Oczywiście, że tak - mówi miejski aktywista. - W 2009 roku, gdy przeprowadzano badania dotyczące budowy nowych tras tramwajowych, poznaniacy byli sceptyczni temu pomysłowi. Teraz widać, że chcą ich. Zwiększa się także liczba korzystających z komunikacji zbiorowej. Jest więcej osób na rowerach - czyli zdecydowanie moje i innych kolegów działania przynoszą efekty.

Przyznaje, że wciąż w naszym mieście brakuje zintegrowanego programu komunikacyjnego. - Powinno się ustalić cel, a potem środki do jego osiągnięcia. My natomiast wciąż mamy kilka różnych dokumentów zamiast jednego, dzięki któremu będzie wiadomo, jak należy postępować - stwierdza.

Co do zarzutów radnego Marka Sternalskiego, który mówi, że woli słuchać praktyków, a nie teoretyków, stwierdza, że nie wypowiada się w kwestiach, które są mu nieznane. - Kwestie pomocy społecznej czy mieszkań komunalnych, to nie są te, w których czuję się kompetentny, choć i tak kilka razy zgadzałem się z Jarosławem Puckiem (były dyrektor Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych (były dyrektor Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych - red.) - wyjaśnia i dodaje, że politycy PO, do której należy M. Sternalski, nie przepadają za nim.
Przypuszcza, że dlatego, iż wiele razy miał im wypominać różne minusy postępowania. - Z drugiej strony z opracowań naukowych z Europy Zachodniej wynika, że na zmiany społeczne w dziedzinie transportu najbardziej oporne są dwie grupy, czyli politycy i urzędnicy. Marek Sternalski jest jednym i drugim, może też dlatego stąd bierze się jego nastawienie do mojej osoby - stwierdza Włodzimierz Nowak.

Zaskoczony jest natomiast zdaniem Tadeusza Dziuby, który by chciał słuchać jego porad, gdyby rządził Poznaniem. - W sprawach światopoglądowych bardzo się różnimy. Jednak bardzo miło, że docenia moje starania w sprawie nowych rozwiązań komunikacyjnych.

Według niego błędem ruchów społecznych było to, że przed ostatnimi wyborami samorządowymi się rozdzieliły. - Andrzej Białas (dziś dyrektor gabinetu prezydenta miasta - red.) i Maciej Wudarski (obecnie zastępca prezydenta - red.) nie chcieli wówczas współpracować z Anną Wachowską-Kucharską. To doprowadziło do tego, że miejskie organizacje społeczne osiągnęły zły wynik wyborczy - mówi Wodzimierz Nowak. Dodaje, że jednak później Andrzej Białas zaprzeczał tej niechęci do współpracy.

Włodzimierz Nowak dalej chce pracować z miejskimi aktywistami. - Społeczeństwo już zaczyna widzieć konieczność zmian. Teraz czas na urzędników, by również oni mieli bardziej szerokie spojrzenie na różne problemy miasta -stwierdza aktywista. Ma nadzieję, że za dwa lata miejskie organizacje, jako jedność lub nawet kilka, osiągnie dobry wynik w wyborach do rady miasta.

- Będę nad tym usilnie pracował - zapowiada społecznik.

Włodzimierz Nowak ma samochód, jednak jak zaznacza - z rozsądku woli korzystać z tramwaju i roweru, który jest jego środkiem transportu przez cały rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Leonardo da Vinci od poznańskiej komunikacji - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski