Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lerczak i Klamycki: Dyżurni krytycy Grobelnego. Co zrobią po jego porażce?

Łukasz Cieśla
Roman Klamycki i Lechosław Lerczak
Roman Klamycki i Lechosław Lerczak archiwum Polskapresse
Prezydent Ryszard Grobelny przegrał wybory, ale jego dwaj dyżurni krytycy - Lechosław Lerczak i Roman Klamycki - nadal chcą mu patrzeć na ręce. Jak przekonują, część spraw, o które obwiniają Grobelnego, wciąż nie została rozliczona.

Można żartobliwie powiedzieć, że takich trzech jak tych dwóch nie ma ani jednego. Inni żartowali z kolei, że po wyborczej porażce Ryszarda Grobelnego, panowie Lerczak i Klamycki stracą sens życia, czyli bezustanne krytykowanie prezydenta. Ale oni zaznaczają, że wciąż jest kilka ważnych spraw do rozliczenia.

- Przecież prezydent nie był na jakimś karnawale, z którego można sobie tak po prostu wyjść. Chcemy pełnego rozliczenia jego prezydentury, np. sprawy stadionu im. Szyca - zaznacza Lechosław Lerczak.

Tak jak na poznańskim Starym Rynku codziennie trykają się koziołki, tak Ryszard Grobelny przez ostatnie lata mógł być pewien, że jego dwaj "fani" będą na jego przedwyborczych debatach, spotkaniach z mieszkańcami, podczas procesów sądowych. 72-letni ekolog Lechosław Lerczak i 63-letni tropiciel poznańskich afer Roman Klamycki najczęściej pytali: o stadion im. Szyca, park na Ratajach, odszkodowania dla deweloperów. Klamycki dopytywał również m.in. o oświadczenia majątkowe Grobelnego sprzed ponad 10 lat.

Tuż przed drugą turą wyborów Grobelny uczestniczył w debacie w telewizji WTK. Jeden z jej reporterów na Starym Rynku "na żywo" zbierał pytania od mieszkańców. Było pewne, że wśród pytających pojawią Lerczak z Klamyckim. I nie zawiedli. Ten drugi z nieodłączną czarną teczką, w której przechowuje ważne dokumenty. Gdy Grobelny zobaczył obu swoich krytyków, wraz ze swoim sztabem zaczął się śmiać. Jacek Jaśkowiak wytknął mu, że wyszydza mieszkańców. Grobelny bronił się, że jest przez nich niesłusznie oskarżony.

Lechosław Lerczak: - Niektórzy mają mnie za wariata, oszołoma. Ale ja kocham Poznań. To mnie motywuje do działania.

Roman Klamycki: - Ci, którzy się śmieją, wielu rzeczy nie rozumieją. My jesteśmy radykałami? W mieście musi być porządek.

Po porażce Grobelnego obaj będą mieli rzadszy kontakt ze swoim przeciwnikiem. Prezydent zapowiada odpoczynek od polityki. Oni sami nie zamierzają usuwać się w domowe zacisze. Jak mówią, nie stoją za nim wielkie pieniądze czy jakieś wpływowe osoby.

- Żona jest zła, kiedy widzi te tony papierów. Znajomi też mówią, żebym już odpuścił. Ale gdybym to zrobił, chyba bym umarł - mówi Lerczak, od lat emeryt, kiedyś pracujący na kierowniczych stanowiskach w Hortexie i Terravicie.

Aktywny chce także pozostać Roman Klamycki. Jakiś czas temu stracił rentę. Teraz, jak mówi, prowadzi własną działalność gospodarczą. W jej szczegóły nie wchodzi.

Klamycki podkreśla, że Grobelny przedstawiał go w nieprawdziwym świetle. - Zarzucał, że złożyłem na niego kilkanaście zawiadomień. Owszem, o wiele spraw pytałem Urząd Miasta, ale samych zawiadomień było kilka. Zbierałem dokumentację ws. Kupca Poznańskiego, stadionu im. Szyca. Doniosłem w sprawie Andersii, to "moje dziecko". Zawiadamiałem też w sprawie jego oświadczeń majątkowych - mówi.

W sprawie Kupca Poznańskiego Grobelny miał proces karny. Został uniewinniony przez sąd. Z kolei ws. Andersii prokuratura nie wniosła aktu oskarżenia, bo zarzuty, które chciała postawić, się przedawniły.

Lechosław Lerczak to zwolennik Jacka Jaśkowiaka, nowego prezydenta Poznania. Jak wspomina, kiedy cztery lata temu Jaśkowiak startował jako kandydat ruchu miejskiego My Poznaniacy, jeździł z jego zdjęciem na swoim samochodzie.
- Dostałem wtedy mandat za złe parkowanie. A to był pretekst, by mnie ukarać za promowanie Jaśkowiaka - uważa Lechosław Lerczak.

Gdy Jaśkowiak wygrał ostatnie wybory, Lerczak świętował do późnej nocy. Ale zapowiada, że jemu też będzie patrzył na ręce.
- Pierwszym testem będzie to, czy na swojego zastępcę powoła Tomasza Lewandowskiego z SLD. Jeśli tego nie zrobi, to znaczy, że nie dotrzymuje słowa. I okaże się całkowicie zależny od PO - mówi Lerczak.

Z kolei Klamyckiemu jest znacznie dalej do Jaśkowiaka, członka PO. Klamycki zaznacza, że jemu samemu bliżej do prawicy. Dlaczego więc 4 lata temu walczył o mandat radnego z listy SLD? Tłumaczy, że tylko dlatego, by bliżej się przyjrzeć postaci biznesmena Jacka Bachalskiego, ówczesnego kandydata lewicy na prezydenta Poznania.

Od Jaśkowiaka, nowego prezydenta, Klamycki oczekuje, że udostępni mu umowę dotyczącą budowy spalarni śmieci. O ten dokument, jak mówi, wystąpił jeszcze za rządów Grobelnego, ale na razie go nie dostał. Dla niego sprawa tego dokumentu będzie pierwszym testem nowego prezydenta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski