Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Możdżer: Sukces to trudna sprawa [ROZMOWA]

Marek Zaradniak
Leszek Możdżer: Sukces to trudna sprawa
Leszek Możdżer: Sukces to trudna sprawa Joanna Pieczara
Z Leszkiem Możdżerem, pianistą i kompozytorem, rozmawia Marek Zaradniak. Dlaczego Leszek Możdżer uważa, że sukces to trudna sprawa?

Lubi Pan festiwale?
Leszek Możdżer: Tak. Są one nagromadzeniem dużej ilości wartości artystycznych w jednym miejscu i w jednym czasie. Można się dowiedzieć bardzo wielu ciekawych rzeczy oraz zainspirować się.

A jak mógłby Pan porównać festiwal Transatlantyk do innych festiwali, na których Pan bywa?
Leszek Możdżer: To nie jest festiwal muzyczny, a ja bywam głównie na festiwalach muzycznych. Transatlantyk to festiwal filmowy, ale ja mam to szczęście, że mam dostęp za kulisy festiwalu i mogę poznać wiele osób w bardziej nieformalnych sytuacjach. Na Transatlantyku spotykają się przecież literaci, filmowcy, producenci, reżyserzy, kompozytorzy, aktorzy, muzycy, więc dzieje się naprawdę bardzo wiele.

Mówi Pan, że to festiwal filmowy, a przecież jest na Transatlantyku także wiele muzyki. Codziennie są przecież koncerty.
Leszek Możdżer: To prawda, ale nie jest to festiwal stricte muzyczny. A na takich festiwalach mamy trzy, cztery imprezy dziennie. Pomijam takie monstra jak Copenhagen Jazz Festival, gdzie odbywa się 200 koncertów dziennie. To radykalny przykład na to, jak wiele muzyki może wydarzyć się w jednym czasie.

Ale w Poznaniu ma Pan przecież własny Enter Music Festival. Z jakim wyprzedzeniem jest on przygotowywany?
**Zaczynamy właśnie konstruować program przyszłorocznego festiwalu. Już odbywają się pierwsze rozmowy. Na rok przed festiwalem trzeba przynajmniej wstępnie orientować się na temat dostępności poszczególnych wykonawców. Najpóźniej na pół roku przed festiwalem trzeba podejmować poważne, konkretne rozmowy.

Leszek Możdżer: Sukces to trudna sprawa

[b]Jednym z najbardziej oczekiwanych wydarzeń minionego Enter Music Festivalu miała być premiera Pana najnowszej płyty nagranej razem z Zoharem Fresco i Larsem Danielssonem. Nie było, bo nagrywano jeszcze partie z orkiestrą symfoniczną. Leszek Możdżer: Powiedział Pan wtedy, że płyta ukaże się w październiku. Czy tak będzie rzeczywiście? [/b]
Ta płyta musi się ukazać w październiku. Praktycznie jest już gotowa. Muszę tylko poprawić jeszcze miksty w jednym z utworów. Aktualnie dopinamy projekt okładki i trwają ostatnie prace.

Jaka to będzie płyta?
Leszek Możdżer: Na pewno będzie to bardziej dynamiczna płyta od wcześniejszych albumów tria Możdżer-Daniellsson-Fresco. Głównie z tego powodu, że nie było zewnętrznego producenta i decyzje artystyczne podejmowaliśmy samodzielnie. A muzycy zwykle mają ambicje dotyczące budowy utworów. Ta płyta będzie się różnić od poprzednich naszych płyt. Są na niej delikatnie wprowadzonymi elementami elektroniki. Więcej jest tam grania stricte jazowego i improwizowania.

Danielsson i Fresco to dwa znaczące nazwiska europejskie. Dlaczego Pan z nimi współpracuje i za co ich ceni?
Leszek Możdżer: Lars Danielsson, podobnie jak ja, wywodzi się z muzyki klasycznej. Zohar Fresco operuje brzmieniami etnicznymi, a to jest coś, co także mnie bardzo interesuje. Dlatego dla mnie jest to idealne połączenie. Doświadczony kontrabasista obdarzony szlachetną frazą o pięknym brzmieniu z perkusistą o wirtuozowskich umiejętnościach i także niezwykle wrażliwy, to dla mnie środowisko, w którym doskonale się czuję.

Od lat współpracuje Pan także z Janem A.P. Kaczmarkiem. Za co go Pan ceni?
Leszek Możdżer: Z Janem od dobrych kilku lat nie nagrałem żadnej ścieżki dźwiękowej. Natomiast cenię go przede wszystkim za jego sposób bycia, za jego odporność psychiczną, za jego umiejętność organizowania pracy i za to, że na naszych sesjach daje mi po prostu pograć. Jeśli mnie zaprasza, to po to, abym mógł poimprowizować, poszukać i wspólnie z nim pod jego okiem, korzystając z jego wskazówek wspólnie stworzyć jakąś dźwiękową wartość.

Nie zazdrości mu Pan, że jest tam w Los Angeles. Podobno tam w USA łatwiej się wybić w świat?
Leszek Możdżer: Wybicie się w świat jest złudzeniem. Jedne problemy pozostają te same, a inne się pojawiają. Nie oszukujmy się. Kariera jest sporym obciążeniem. Sukces też jest sprawą trudną i jest tylko dla silnych ludzi. Wielu słynnych ludzi, nie oszukujmy się, na sukcesie wyszło bardzo źle. To często kończy się uzależnieniami czy problemami psychicznymi. Sukces nie jest więc czymś, o co należy walczyć za wszelką cenę. Wszystko powinno pojawić się w swoim czasie.

A więc Pan jest silną osobowością, bo przecież nie da się ukryć, że odniósł Pan sukces.
Leszek Możdżer: Trudno powiedzieć, czy odniosłem sukces. Na tyle, na ile potrafię jakoś sobie radzę. Staram się być konsekwentny i szukać tych wartości w życiu, na których można się oprzeć. To są jednak wartości transcendentne i poszukiwanie piękna. To takie rzeczy, które w moim życiu się nie zmieniają. Natomiast wszystko inne jest właściwie bardzo zawodne i kruche.

Jan A.P. Kaczmarek jest Wielkopolaninem. Mieszkał przez wiele lat w Poznaniu. Pan również jest związany z Poznaniem. Ostatnio głównie dzięki Enter Music Festival. Jakie jest miejsce Poznania w Pana życiu?
Leszek Możdżer: Mieszkałem tutaj przez dwa lata. Miałem taki okres, że byłem zakochany w poznaniance i Poznań przez długi czas był moim miejscem na Ziemi. Mam sentyment do tego miasta i sporo znajomych. Bardzo lubię Poznań.

Muzyka z pewnością nie wypełnia Panu całego życia. Co Leszek Możdżer robi wtedy kiedy nie gra. Jakie ma pan inne zainteresowania, pasje?
Leszek Możdżer: Główną moją pasją jest jednak muzyka. Oprócz tego staram się coś czytać. Interesuję się szeroko pojętym rozwojem duchowym. Uprawianie muzyki wiąże się w moim przypadku z przemieszczaniem się po kuli ziemskiej. To zabiera mi bardzo dużo czasu. Wydawałoby się, że jedna data w kalendarzu to jeden dzień. Tymczasem to są praktycznie trzy dni, bo najczęściej przyjeżdżam na dzień przed koncertem. Nazajutrz są próby i koncert, a trzeciego dnia wraca się. A jeśli lecąc na koncert mam co najmniej dwie przesiadki, to organizm po takim przelocie jest zmęczony i potrzebuję jeden, dwa dni, żeby dojść do siebie. A więc czas zabierają mi przede wszystkim podróże. Staram się przede wszystkim ćwiczyć, dbać o najbliższych. Dużą radość daje mi pielęgnowanie ogródka w Sopocie. To nie jest tylko mój ogródek. Mieszkam w Sopocie w kamienicy, gdzie mieszka też kilka innych rodzin, a poza tym domowa krzątanina to coś, co uwielbiam robić. A ponieważ jestem skazany na podróżowanie, to w domu czuję się najlepiej. Te dni, w które mogę być w domu, w środowisku, w którym czuję się bezpiecznie, dają mi bardzo dużo radości.

A sport?
Leszek Możdżer: Właściwie tylko pływanie mnie interesuje. Chociaż w domu we Wrocławiu mam małą siłownię, to spędzam tam najwyżej kwadrans dziennie. Jest ona mi potrzebna dlatego, że swego czasu miałem poważną "awarię" kręgosłupa i od tamtego czasu staram się systematycznie wykonywać chociaż podstawowe ćwiczenia, aby wzmacniać gorset mięśniowy, bo dla każdego pianisty to ważna część ciała. Pozycja siedząca przy braku pielęgnowania mięśni prędzej czy później grozi poważną kontuzją.

Wiele osób zwraca uwagę także na Pana okulary. Podobno ma Pan ich równie bogatą kolekcję jak Elton John?
Leszek Możdżer: Owszem, mam trochę okularów. Kiedy byłem młody i głupi, wydawałem poważne sumy na okulary. W tej chwili z tamtych szczenięcych lat pozostała mi spora kolekcja. Gdy mam ochotę zmienić oprawki, po prostu ubieram je, ale przestałem się już interesować okularami.

Uchodzi Pan w środowisku za człowieka bardzo eleganckiego. Czy jednocześnie przywiązuje Pan dużą wagę do mody?
Leszek Możdżer: Pojęcia moda i elegancja trzeba rozgraniczyć. Uważam, że ubranie służy generalnie do tego, aby było ciepło i wygodnie. Ubieram się sam. Staram się dobierać takie ubrania, w których czuję się dobrze. Rocznie zużywam kilka garniturów, bo prowadzę intensywne życie koncertowe i garnitury szybko się niszczą. Zdarza mi się też często gubić je w hotelach. A garnitur to ważna część "infrastruktury" zawodowego pianisty. Z drugiej strony ubiory nie są moją pasją. Mogę ubrać na grzbiet cokolwiek.

Mówiliśmy o płycie, która wyjdzie w październiku i o tym, że za rok odbędzie się kolejny Enter Music Festival, a jakie są inne pańskie plany?
Leszek Możdżer: Jesienią i w Polsce, i w Europie planujemy trasę koncertową tria Możdżer-Danielsson-Fresco. W tej chwili dopinamy koncerty w Pradze i Bratysławie. Pracuję nad materiałem do filmu "Land Of Oblivion". Być może uda mi się doprowadzić do wydania jej jeszcze w tym roku, a w tej chwili na prasę drukarską wchodzi płyta z muzyką do filmu "Wszystkie kobiety Mateusza". Staram się też powoli uporządkować te wszystkie rzeczy, które udało mi się w życiu zrealizować. Będę starał się doprowadzić do wydania wszystkich soundtracków, muzyki teatralnej i baletowej. To wymaga sporego wysiłku, ale w najbliższych latach postaram się doprowadzić do wydania ich.

Leszek Możdżer: Sukces to trudna sprawa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski