Nadia wraz z rodziną mieszka w podleszczyńskch Pawłowicach. Ma dziś siedem lat i nie jest w stanie sama funkcjonować. Urodziła się z niedotlenieniem mózgu, co doprowadziło do czterokończynowego porażenia mózgowego.
Przeczytaj także: Leszno: Pół miliona za kalectwo dziecka?
Przeszła szereg operacji w poznańskiej klinice. Cierpi też na kilka innych schorzeń, między innymi zanik mięśni wzrokowych czy padaczkę. Wymaga stałej opieki, rehabilitacji i profesjonalnego sprzętu, który jest bardzo drogi. Właśnie na to rodzicom dziewczynki potrzebne są pieniądze, o które walczyli od października 2008 roku.
Przez ten czas wykonywane były wyceny przebudowy domu, w którym mieszka dziecko, opinie medyczne, których sporządzenia nikt nie chciał się podjąć oraz przesłuchania lekarzy i personelu medycznego zatrudnionego w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Lesznie.
- Biegli wskazali, że bezpośrednimi przyczynami obecnego stanu dziecka były zaniedbania, których dopuścili się lekarze. Wpłynęły na to również liczne błędy organizacyjne - uzasadniała wyrok sędzia Małgorzata Sadowska. - Nie bez znaczenia jest również to, że lekarka odbierająca poród została skazana w procesie karnym.
Anna Adamczak pozostawała pod opieką ginekolog Ewy SZ., która zignorowała wyniki badań KTG. Zwlekała też z przeprowadzeniem cesarskiego cięcia, które wykonano dopiero po kilkunastu godzinach pobytu pacjentki na oddziale. Lekarka została prawomocnie skazana na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i karę grzywny w wysokości 9 tysięcy złotych. Nadal pracuje w leszczyńskim szpitalu.
- Widziałam, że siedziała w dyżurce na tapczanie i ignorowała położne, które pytały, na co czeka. W telewizji leciała wtedy transmisja z jakichś mistrzostw i przyszła dopiero wtedy, kiedy Korzeniowski zdobył medal. Źle zrobiono mi też zastrzyk, bo kiedy cięła mi brzuch, to zaczęłam krzyczeć z bólu - mówi Anna Adamczak.
Radca prawny Janusz Kończal, pełnomocnik WSZ w Lesznie w mowie końcowej wnioskował o oddalenie pozwu w całości. Uzasadniał, że jest on bezzasadny, bo lekarze pracują tam na podstawie umów cywil-no-prawnych, a placówka tylko udostępnia im miejsce do wykonywania zawodu.
Sąd uznał jednak, że nie miało to istotnego znaczenia. Przyznał rodzinie odszkodowanie w wysokości 215 tysięcy złotych oraz zadośćuczynienie w kwocie 300 tysięcy złotych. Nadia otrzymała również rentę, która ma wynosić nieco ponad 2,6 tysiąca złotych miesięcznie. Odszkodowanie wypłacić ma szpital wraz z ubezpieczycielem, którym jest PZU SA.
Wyrok nie jest prawomocny. Mecenas Kończal nie wyklucza, że lecznica się od niego odwoła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?