Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

List miłosny do Hollywood. Recenzja filmu "Mank"

Mateusz Frąckowiak
Amanda Seyfried i Gary Oldman
Amanda Seyfried i Gary Oldman materiały dystrybutora
W środę Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej ogłosiło nominacje do 78. Złotych Globów. Najwięcej, bo aż sześć z nich otrzymał „Mank” w reżyserii Davida Finchera. Jest to jeden z najciekawszych filmów ostatnich lat, który zapewne powalczy również o Oscary.

Przenosimy się do Hollywood lat 30. i już na początku poznajemy głównego bohatera, czyli Hermana J. Mankiewicza. Został on wysłany do małej posiadłości na pustyni, po tym jak uległ wypadkowi samochodowemu, w wyniku którego doznał małych obrażeń. W dodatku ma niewiele czasu, żeby napisać scenariusz słynnego „Obywatela Kane’a”. Zadania nie ułatwia mu sam Orson Welles, uznawany za jednego z najwybitniejszych twórców ery „klasycznego Hollywood”. Mankiewicz większość czasu spędza w łóżku, kreśląc kolejne linijki tekstu. Wypija przy tym sporą ilość alkoholu, strofując przy okazji osobistą sekretarkę Ritę Alexander. Jednocześnie zaczyna snuć opowieść o swoim życiu, niełatwych relacjach z bliskimi mu osobami, ale przede wszystkim pokazuje Fabrykę Snów od kuchni.

Czytaj też: Przez film "Cząstki kobiety" na Netfliksie kobiety będą rezygnować z porodów w domu? Produkcja w ogniu krytyki. "Demonizuje porody domowe"

Widzimy słynnych reżyserów za wszelką cenę walczących o każdy projekt, zakłamanych szefów wielkich wytwórni filmowych oraz zdesperowanych aktorów. Na pewno nie jest to obraz, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić siadając w wygodnych fotelach na sali kinowej. Z drugiej strony, jeżeli ktoś kocha X Muzę, z pewnością nie będzie mógł oderwać wzroku od ekranu. Reżyser zadbał bowiem o każdy detal i odwzorował z wielką pieczołowitością tamte czasy. Widz ma wrażenie jakby oglądał film nakręcony kilkanaście lat temu. Kiedy oglądałem kolejne sceny, przecierałem oczy ze zdumienia.

Za sukces tego przedsięwzięcia odpowiedzialny jest David Fincher. Jeżeli cenią sobie Państwo jego poprzednie produkcje, takie jak „Siedem”, „Gra”, „Zodiak”, „The Social Network” czy kultowy „Podziemny krąg”, proszę o nich zapomnieć. Tym razem otrzymujemy coś zupełnie innego. W „Manku” obserwujemy linearną opowieść, bez fajerwerków i niespodziewanych zwrotów akcji. Bohaterowie są z jednej strony zwyczajni, a z drugiej fascynujący. Nie potrafimy oderwać od nich wzroku, przeżywając ich wzloty i upadki.

Czytaj też: Anna Lasota, śpiewaczka Teatru Muzycznego w Poznaniu: Czerpię przyjemność z tej roboty

Widać, że reżyser wykorzystał przy okazji wiele własnych doświadczeń, ale sprytnie to wszystko poukrywał. Niektóre tajemnice będą w stanie odkryć wyłącznie miłośnicy jego twórczości. Jednak dla mnie jest to przede wszystkim przepiękny list miłosny do Hollywood, do którego można wracać po wielokroć. Po pierwszym seansie trudno bowiem poskładać w jedną całość te porozrzucane wokoło puzzle. Ciężko także stwierdzić, co w tym wszystkim jest prawdą, a co, wymyśloną na potrzeby fabuły, fikcją.

Chciałbym również wspomnieć o fantastycznej obsadzie, na czele z Garym Oldmanem. Dostał on piekielnie trudne zadanie. Herman Mankiewicz to główny bohater, a w dodatku szalenie złożona osobowość. Jego ciągłe wahania nastrojów, połączone z niezwykłą inteligencją oraz specyficznym poczuciem humoru, sprawiają, że niełatwo to wszystko udźwignąć. Na szczęście pięciokrotnie żonatemu Anglikowi to się udało, dlatego został nominowany do Złotych Globów w kategorii „Aktor w filmie dramatycznym”.

Czytaj też: Jakie plany ma Teatr Muzyczny? Rozmawiamy z Pauliną Andrzejewską-Damięcką

Trzeba również zwrócić uwagę na wyrazistą Amandę Seyfried. Od dawna jestem wielkim fanem jej talentu. W „Manku” wykorzystała swoje wieloletnie doświadczenie i stworzyła postać niejednoznaczną, zagubioną, ale potrafiącą zawalczyć o swoje szczęście, kiedy przyjdzie na to pora. Cieszę się, że została nominowana do Złotych Globów w kategorii „Aktorka drugoplanowa” obok tak znakomitych aktorek jak Jodie Foster, Glenn Close czy Olivia Colman.

„Mank” to jeden z tych filmów, których nie można przegapić. Strasznie żałuję, że z powodu pandemii nie trafił on na duży ekran. Być może dystrybutor wróci do tego pomysłu po ponownym otwarciu kin. Póki co dostępny jest na platformie Netflix i w moim odczuciu jest to seans obowiązkowy.

Czytaj także:

Sprawdź też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski