Tak jak zapowiadali trenerzy, obie drużyny wystąpiły w najmocniejszych składach. W Wederze zabrakło tylko kontuzjowanych Brazylijczyka Nando oraz Fritza. Franciszek Smuda tym razem zdecydował się na bardzo ofensywne ustawienie z dwoma napastnikami. Rengifo wspierał Robert Lewandowski, który już w 15. sekundzie mógł wpisać się na listę strzelców. "Lewy" otrzymał świetne podanie od Stilica, ale przegrał pojedynek sam na sam z Timem Wiese.
Niemiecka obrona zaspała też pięć minut później. Znów w doskonałej sytuacji znalazł się Lewandowski, lecz i tym razem nie udało się mu trafić do siatki. Młody lechita próbował strzelać nad bramkarzem, ale uderzenie było zbyt słabe i obrońcy zdążyli wybić piłkę sprzed linii bramkowej.
- Nie da się ukryć. Mieliśmy słaby początek. Można powiedzieć, że dopisało nam szczęście. Musimy popracować nad tym, by rozpoczynać mecze na większym gazie - przyznał po zakończeniu spotkania pomocnik Werderu Frank Baumann.
Błędy popełniała też poznańska defensywa. W 12. min Arboleda przegrał pojedynek z Sanogo, ale z opresji wybawił Lecha Turina, który obronił groźny strzał reprezentanta Wybrzeża Kości Słoniowej.
To był jednak drobiazg w porównaniu z zachowaniem Tima Wiese w 21. min. Bramkarz Werderu bawił się z piłką przed swoją bramką i w efekcie zamiast do Mertesackera podał ją do Hernana Rengifo. Peruwiańczyk nie trafił jednak z 7 metrów do pustej bramki. Jak on to zrobił? - zastanawiało się 3000 kibiców na wronieckim stadionie.
Tymczasem niemiecki zespół bezwzględnie potrafił wykorzystać gapiostwo poznania-ków. W ciągu 120 sekund Tziolis dwukrotnie zmusił do kapitulacji Turinę. Najpierw Chorwat nie popisał się przy strzale głową Greka, dał się też zaskoczyć po uderzeniu z dystansu pomocnika Werderu.
W 33. min za swój błąd zrehabilitował się Wiese. Niemiecki bramkarz odważnym wślizgiem przed polem karnym zatrzymał szarżującego Sławomira Peszkę. Tuż przed końcem pierwszej połowy Mauel Arboleda przypomniał sobie swoje rajdy w Pucharze UEFA i przeprowadził akcję, która przyniosła Lechowi kontaktowego gola. Kolumbijczyk świetnie dograł do niepilnowanego Stilica, który tym razem nie pomylił się już w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Bośniak technicznie przerzucił piłkę nad wychodzącym z bramki Wiese i było 1:2.
W przerwie Franciszek Smuda dokonał aż 6 zmian i zanim nowi zawodnicy przyzwyczaili się do gry na śliskiej murawie kapitalną interwencją popisał się Krzysztof Kotorowski, który obronił uderzenie z bliska Sanogo.
Chwilę później Kolejorz wyrównał. Injać dojrzał dobrze ustawionego Lewandowskiego, ten odegrał do Stilica, a Bośniak znowu z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem.
Kwadrans przed końcem niemiecki zespół strzelił jednak zwycięskiego gola. Poznańscy obrońcy nie upilnowali Pizarro i Peruwiańczyk mocnym uderzeniem po ziemi z 16 metrów pokonał bardzo dobrze broniącego do tej pory Kotorowskiego.
- Zdobycie dwóch goli oczywiście cieszy, ale jeszcze nie jestem w swojej normalnej formie. Myślę, że mogę więcej zrobić dla zespołu - powiedział Semir Stilic, zdobywca dwóch bramek dla Lecha.
Lech Poznań - Werder Brema 2:3 (1:2)
Bramki: 0:1 - Tziolis (24), 0:2 - Tziolis (27), 1:2 - Stilić (43), 2:2 - Stilić (58), 2:3 - Pizarro (74).
Lech: Turina (46. Kotorowski) - Wojtkowiak (46. Kikut) , Tanevski (46. Bosacki), Arboleda (75. Kucharski), Djurdjević - Peszko (46. Bandrowski), Murawski, Stilić, Wilk (46. Injać) - Lewandowski, Rengifo (46. Reiss).
Werder: Wiese (46. Pellatz) - Boenish, Tosic (73. Andersen), Mertesacker , Baumann I, Tosic - Frings (64. Niemeyer) - Tziolis, Ozil (75. Vranjes), Diego - Pizarro (76. Rosenberg), Sanogo (64. Almeida).
Sędziował: Adam Lyczmański (Bydgoszcz).
Widzów: 3000.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?