Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubił rozmowy z klientami. Znał ich na wylot

Mikołaj Woźniak
Władysław Gomuła twierdzi, że atutami, które pozwoliły mu tak długo pracować w zawodzie są niski wzrost i stosunkowo szczupła sylwetka
Władysław Gomuła twierdzi, że atutami, które pozwoliły mu tak długo pracować w zawodzie są niski wzrost i stosunkowo szczupła sylwetka Adrian Wykrota
W salonie fryzjerskim przy ul. Mielżyńskiego w Poznaniu przepracował 53 lata. Teraz Władysław Gomuła zamierza odpocząć i nacieszyć się życiem. - Kto wie, ile go jeszcze zostało? - pyta filozoficznie.

Proszę usiąść, za chwilę będziemy mogli porozmawiać, tylko skończę z tym panem - śmieje się Władysław Go-muła, kiedy wchodzimy do salonu fryzjerskiego przy ulicy Mielżyńskiego w Poznaniu. Akurat kończy strzyc jednego ze swoich stałych klientów. I robi to po raz ostatni. Jest piątek, 26 lutego. Dzień wyjątkowy, ponieważ po 61 latach kończy pracę w zawodzie.

- Kierowniku, bardzo dziękuję za te wszystkie lata. Będzie mi kierownika brakowało, a na nowej drodze życia życzę przede wszystkim zdrowia - mówi świeżo ostrzyżony klient do pana Władysława.

- Bardzo dziękuję, teraz to będzie dla mnie najważniejsze - odpowiada fryzjer.

Podobne życzenia składają wszyscy bywalcy salonu, nawet ci, których Władysław Gomuła nigdy nie strzygł, a znają go tylko z rozmów. Dlaczego wszyscy nazywają go kierownikiem?

- To wzięło się z dawnych lat. Jeszcze za czasów, kiedy była tu spółdzielnia fryzjerska, faktycznie kierownikiem byłem. I tak zostało. Dla innych jestem panem Władysławem, a nawet… Włodkiem. Mimo to nigdy nikogo nie poprawiam, zawsze jest mi miło - tłumaczy fryzjer.

W tym fachu chciał pracować od młodości. Po latach przyznaje, że to ciężki zawód. Cały dzień trzeba spędzić na stojąco, pracować z ludźmi. Mimo to nie chciałby robić nic innego.

Wszystkie ważne daty ze swojego zawodowego życia pamięta bardzo dokładnie.

Władysław Gomuła od kilkudziesięciu lat strzyże osoby związane z poznańskim Zespołem Szkół Komunikacji (dawniej Technikum Kolejowe). Wielu z jego stałych klientów, kiedyś było uczniami szkoły, a dziś są w niej nauczycielami. Strzygli się u niego nawet dyrektorzy placówki. W ostatnich dniach pracy otrzymał od społeczności technikum pamiątkową fotografię z podziękowaniami

- Był 2 maja 1955 roku, kiedy zacząłem pierwszą fryzjerską pracę. Uczyłem się w Pniewach, a pracowałem w Sierakowie. Tyle że zawsze ciągnęło mnie do Poznania. Tu był inny świat i inne możliwości. Poza tym chciałem pracować w spółdzielni, a nie prywatnym zakładzie - wspomina.

Marzenie udało się spełnić 8 marca 1963 roku. Wtedy pan Władysław strzygł swoich pierwszych klientów w salonie przy ul. Mielżyńskiego. I miejsca pracy nie zmienił przez całe życie.

- Klienci trafiali się różni. Jedni bardzo rozmowni, z innymi konwersacja się nie kleiła. Ale to normalne w tym zawodzie. Zawsze lubiłem z ludźmi rozmawiać, szczególnie ze stałymi bywalcami salonu. Wielu z nich znałem na wylot - przyznaje pan Władysław. Dodaje, że przez lata pracy był świadkiem licznych zmian. W szczególności tych zachodzących na głowach Polaków.

- Kiedy zaczynałem to był rok „jeży”. Potem przyszły lata 70., a wraz z nimi hipisi. Im to wystarczyło tylko te długie włosy wyrównać. A i tak często robili to w domu z pomocą siostry. „Schody” były zauważalne, ale kto się tym wtedy przejmował… To był ciężki czas dla męskiego fryzjera - żartuje mężczyzna.

Jednak regularne wpływy do kasy mogli zapewniać uczniowie dawnego Technikum Kolejowego (dziś Zespół Szkół Komunikacji). Zwłaszcza ci mieszkający w bursie.

Klienci, których strzygł, byli naprawdę różni - profesorowie, dyrektorzy, a nawet… mały Wojtek Fibak

- Nieraz zdarzało się, że wychowawca rocznika patrzył na uczniów i mówił: Ty, ty i ty. Do fryzjera, marsz! Takie to były czasy, porządek na głowie musiał być - mówi Władysław Gomuła. Zaznacza, że „współpraca” z technikum trwała cały czas. Nadal strzygło się u niego wielu byłych i obecnych uczniów, niektórzy nauczyciele, a nawet dyrektor szkoły.

- Każdy z nas wiedział, że najbliższy zakład fryzjerski jest obok szkoły. Kiedy kierownik internatu widział, że włosy dotykają kołnierzyka, od razu wysyłał na strzyżenie. I tak poznałem pana Władysława we wrześniu 1974 roku - wspomina Marek Nowak, kiedyś uczeń, a dziś nauczyciel w ZSK.

Fryzjera zapamięta przede wszystkim z życzliwości i tego, że zawsze był w salonie dla klienta. - Często zdarzało się, że przychodziłem przed otwarciem, a kierownik już był. Dzień zaczynał od kawy, chociaż zawsze robił tylko łyk, a potem już strzygł. Jeśli miał coś do zrobienia, to zachęcał do przeczytania świeżego „Głosu Wielkopolskiego” - wspomina M. Nowak. Niedawno dowiedział się, że uczy wnuczkę pana Władysława.

- Potwierdziła, że dziadek jest wspaniałym człowiekiem i nigdy nie pamięta, żeby był zdenerwowany.

Najnowszy numer „Głosu” zawsze był w salonie przy ul. Mielżyńskiego. To jedyna gazeta codzienna, którą można tam przeczytać. - Był u nas od zawsze. Kupuje go ten, kto idzie na poranną zmianę. Cieszy się zainteresowaniem klientów, a mi nieraz pomógł znaleźć wspólny temat do rozmowy - wyjaśnia fryzjer.

A klienci, których strzygł byli naprawdę różni - profesorowie, dyrektorzy, a nawet… mały Wojciech Fibak, którego do fryzjera przyprowadzała mama, również stała bywalczyni salonu.

- Chciałem przekonać kierownika, żeby jeszcze został w zawodzie, ale kiedy dowiedziałem się, jaki jest jego stan zdrowia, zrozumiałem tę decyzję - mówi Marek Nowak.

I faktycznie, pan Władysław ma problemy ze stawami, a także wszczepiony rozrusznik serca.

- Teraz plan jest taki, żeby cieszyć się życiem. Nigdy nie wiadomo, jak długo ono potrwa. Pojadę do sanatorium, odwiedzę córkę w Sosnowcu, pospaceruję - wymienia fryzjer emeryt.

- Jedno jest pewne - ta praca była jego pasją i tym żył. Na szczęście ma dalsze plany, wie co robić z czasem. On nigdy się nie nudził. Na mnie zawsze działał pozytywnie dając energię i przykład podejścia do pracy zawodowej - podsumowuje Marek Nowak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski