Ujawniono wtedy w katalogu osób publicznych, że eurodeputowany Marcin Libicki miał kontakty z kontrwywiadem i wywiadem SB. Czy prezes Kaczyński czytał artykuły Kaźmierczaka, nie wiem. Podjął jednak decyzję o usunięciu europosła z list wyborczych. Na znak protestu Filip Libicki wraz z ojcem i posłem Jackiem Tomczakiem ogłosili wczoraj decyzję o odejściu z PiS, bo nie godzą się, aby w partii panowały "podwójne standardy".
Dzień wcześniej politycy urządzili w Poznaniu rozpaczliwy spektakl. Korzystając z opinii dwóch historyków opierających się na dokumentach otrzymanych od posła, udowadniali, że Marcin Libicki jest niewinny. Poszli jeszcze dalej - według nich gazeta działała na zlecenie obcego wywiadu, dorzucili jeszcze jej właściciela. Niemieckiego. Przecież Marcin Libicki występował w europarlamencie przeciwko niemieckim interesom.
Tu przechodzimy do sedna sprawy, czyli podwójnych standardów. Jeżeli takie panują w PiS, to jest to problem tej partii, nie mogą one jednak dotyczyć życia publicznego. Jeśli Marcin Libicki ma teczkę w IPN i jest podejrzany o współpracę z SB, to powinien być poddany takiej samej lustracji jak każdy, kto podlega ustawie. I do momentu, aż nie zostanie to wyjaśnione, nie powinien kandydować. To, że nie zajął się tym wcześniej, to tylko jego wina.
Patrzę także z dystansem na szum, jaki wywołali posłowie Libiccy wokół publikacji "Polski Głosu Wielkopolskiego". Szkoda, że Marcin Libicki, ceniony deputowany w Parlamencie Europejskim, "tak brzydko się chwyta". Walcząc z - jak mówi - z nieprawdziwymi oskarżeniami na temat swojej przeszłości, sam fałszywie oskarża dziennikarzy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?