Zawodniczka AZS Poznań pokonała w Londynie trzecią rakietę świata, Ukrainkę Elenę Switolinę i miała ogromną szansę na historyczny awans do IV rundy turnieju wielkoszlemowego, bo w III rundzie przegrała po heroicznym boju z Hiszpanką Paulą Badosą, prowadząc w trzecim secie 3:0.
Zobacz też: Magda Linette rozstała się z trenerem Nikolą Horvatem
– Byłam zadowolona, że podniosła się po porażce w drugim secie. Wydawało mi się, że mam wszystko w swoich rękach, pod kontrolą i w dodatku na nawierzchni, którą bardzo lubię. A potem rywalka mimo to okazała się lepsza. Łatwo się domyślić, że byłam mocno rozczarowana – przyznała Linette.
29-letnia tenisistka mówiła też o wcześniejszych meczach na Wimbledonie, podkreślając dobre przygotowanie taktyczne, co było też zasługą jej nowego trenera, Dawida Celta.
– W I rundzie grałam z Amandą Anisimową, która dysponuje dużą siłą rażenia. Byłam jednak na to przygotowana i miałam atut w postaci zwycięstwa z nią w Wimbledonie dwa lata temu. Z kolei grając ze Switoliną wiedziałam, że więcej zależy ode mnie. Już dwa poprzednie spotkania z Ukrainką miały wyrównany przebieg. Wiedziałem więc, że stwarza ona możliwości załapania się na grę i dłuższe wymiany. Natomiast o mocnych uderzeniach Badosy krążą już legendy. Potwierdziły się one w czasie rozgrzewki, bo Hiszpanka zachowywała się tak jakby chciała mnie postraszyć. W czasie meczu nie miała już jednak takiej niszczycielskiej siły – dodała poznanianka.
Najlepszą sportsmenkę Wielkopolski, w plebiscycie naszej redakcji, zapytaliśmy też o ocenę pierwszych tygodni współpracy z Dawidem Celtem, kapitanem reprezentacji daviscupowej.
– Znałam go już w miarę dobrze ze spotkań reprezentacyjnych. Oboje mieliśmy więc świadomość nad czym musimy pracować. Plusem było też to, że trener sporo moich meczów widział i komentował w telewizji. Dostrzegam już różnicę w poruszaniu się po korcie. Liczę, że nasza współpraca nabierze rumieńców, ale zdaję sobie też sprawę, że Dawid ma dużo obowiązków i nasze drogi nie zawsze będą się schodzić – mówiła tenisistka, która po igrzyskach planuje zagrać w San Jose, Montrealu, w Nowym Jorku na US Open i w nietypowym terminie, bo dwa lub trzy tygodnie po ostatnim turnieju wielkoszlemowym w Indian Wells.
W tym momencie najważniejszym celem drugiej rakiety naszego kraju są jednak igrzyska w Tokio.
– Wystąpię w turnieju olimpijskim po raz drugi w życiu i liczę zarówno na dobry start w singlu, jak i w deblu z Alicją Rosolską. Być może nie mamy dużego doświadczenia w grze ze sobą, ale wydaje mi się, że czuje sporo aspektów gry deblowej i to może się przełożyć na nasz dobry start. Nie ukrywam jednak, że priorytetem będzie dla turniej singlowy. Celem minimum będzie dla mnie ćwierćfinał – podkreśliła Linette.
Według niej udział w IO to coś innego niż gra w zawodowym turnieju, nawet najwyższej rangi.
– Będę częścią wielkiego teamu pod biało-czerwoną flagą. To jest z jednej strony zobowiązanie, a z drugiej strony świadomość, że tym razem w większym stopniu niż zwykle gram dla kraju. Poza tym liczę na nawiązanie znajomości ze sportowcami z innych dyscyplin. Otwarcie igrzysk czy wspólne oglądanie meczów w wiosce olimpijskiej zapowiada się ekscytująco – stwierdziła nasza tenisistka.
16 lipca złoży ona ślubowanie olimpijskie w Warszawie, a dwa dni później z innymi reprezentantami odleci do Tokio, gdzie musi się liczyć z licznymi testami na koronawirusa.
– Każdy test to dodatkowy stres. Pocieszam się jednak, że później dołączyłam do touru, bo dopiero w marcu, więc ominęła mnie najgorsza „bańka” w Australian Open – zakończyła Linette.
20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?