Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małą łódką przez wielki ocean. Poznaniak zrobi to jako pierwszy Polak w historii. Przed Witoldem Małeckim samotne regaty przez Atlantyk

Angelika Sarna
Angelika Sarna
Witold Małecki zaczął żeglować ponad 40 lat temu, miał wtedy kilkanaście lat.
Witold Małecki zaczął żeglować ponad 40 lat temu, miał wtedy kilkanaście lat. Brian Ortolano
Jest ocean, samotność i łódka. Ma zaledwie 6,5 metra długości i 3 metry szerokości. Na takich jednostkach startują uczestnicy odbywających się raz na dwa lata samotnych regat Mini Transat. Poznaniak Witold Małecki będzie piątym Polakiem w historii, który weźmie w nich udział i zarazem pierwszym Polakiem, którego łódź jest produkowana seryjnie. 24 września wystartuje z francuskiego wybrzeża, by zakończyć rejs po drugiej stronie Atlantyku. Nam opowiada o wyzwaniu, którego się podejmie, ciężkiej pracy, samotności na oceanie i swoich przygodach. - Miałem bliską styczność z wielorybem, na odległość kilku metrów, ale był bardzo przyjazny. Płynął obok mnie, puścił fontannę, zrobił fikołka i na koniec pokazał ogon - wspomina. Nie przemilcza też zagrożeń, jakie spotyka podczas samotnej żeglugi.

Kapitan Witold Małecki zaczął żeglować ponad 40 lat temu. Miał wtedy kilkanaście lat. Najpierw były jeziora, potem Bałtyk, inne morza i w końcu Ocean Atlantycki. Starty w regatach ze światową czołówką w klasie Mini 650 przyszły dopiero później wraz z fascynacją żeglarstwem samotnym.

Małecki jako piąty Polak w historii weźmie udział w światowych regatach Mini Transat i jako pierwszy w historii reprezentant naszego kraju popłynie na łódce seryjnej. Oglądanie scen niczym z Animal Planet dla kapitana Małeckiego jest codziennością. Żeglarz opowiedział nam o swoich przygotowaniach, spotkaniach z wielorybami i nastawieniu do światowych regat Mini Transat. Poznaniak w ciągu roku musiał uzbierać kilka tysięcy mil morskich, aby wziąć udział w zawodach na światowym poziomie.

Na czym polegają regaty Mini Transat i jaka jest ich historia powstania?
W regatach Mini Transat biorą udziałłódki, które mają 6, 5 metrów długości i 3 metry szerokości, czyli taka klasa łódek, którą wymyślono w latach 70 w Anglii. Na Wyspach Brytyjskich rozpoczęły się też pierwsze zawody. Jednak w latach 80. Francuzi zainteresowali się tym i właściwie przejęli tę klasę. Teraz tam odbywają się wspomniane regaty. W tym roku również z Francji będę startował 24 września. Zawody polegają na samotnym przepłynięciu z jednej strony Atlantyku na drugą.

Ilu zawodników bierze udział w zawodach? Jakiej narodowości jest najwięcej?
Tych łódek startuje dosyć dużo, bo około 90. Wszystkie wypływają jednocześnie, dlatego jest to niesamowity widok. W tym roku startujemy tradycyjnie z Francji i w około 8-10 dni powinniśmy dopłynąć na Wyspy Kanaryjskie - dokładnie na wyspę La Palma i dalej przez Atlantyk na Karaiby, na Gwadelupę. Takie regaty odbywają się raz na dwa lata. Startują ludzie z wielu stron świata, większość to są Francuzi. Są też Włosi, Hiszpanie, Belgowie, Austriacy, Szwajcarzy, Argentyńczycy, inne narodowości i jeden Polak - czyli ja.

Czy jakiś inny Polak brał udział w tych regatach przed Panem?
Jestem piątym Polakiem, który startuje w tych regatach. Pierwszym był legendarny Kazimierz „Kuba” Jaworski ze Szczecina. Wystartował w pierwszych regatach Mini Transat w 1977 i zajął 2 miejsce. Płynął na łódce prototypowej. Jestem pierwszym Polakiem, który wystartuje na łódce seryjnej.

Jaka jest różnica między łódką seryjną, a łódką prototypową?
W klasie mini łódki dzielą się na dwa typy i są dla nich prowadzone oddzielne klasyfikacje. Łódki seryjne ścigają się między sobą i prototypowe też między sobą. Gdyby miały ze sobą konkurować to byłoby to niesprawiedliwe, ponieważ łódki seryjne mają duże ograniczenia. Zostały tak stworzone, żeby były do siebie podobne to bardziej sternicy ze sobą konkurują niż jachty, bo każdy ma dość zbliżony sprzęt. Natomiast na łódce prototypowej można zrobić dużo więcej, bo ona ma mniej ograniczeń. Mogą na przykład mieć tzw. hydroskrzydła, które pozwalają unieść się łódce nad wodę. Moje ściganie na łódce seryjnej z taką ulepszoną nie miałoby sensu.

Co trzeba zrobić, żeby dostać się na regaty Mini Transat?
Chętnych było około 160 osób. Ciężko było się zakwalifikować. To, że mi się udało to jest duży sukces. Do regat kwalifikuje się nierozerwalna para – żeglarz i jacht, dlatego powinienem w zasadzie powiedzieć, że zakwalifikowaliśmy się: łódka Prodata i ja. Udało mi się zaplanować zeszły sezon i zrealizować w 110 proc. założony plan. To nie tak, że tutaj popłyną tylko najlepsi, tutaj popłyną ci, którzy wykazali najwięcej zaangażowania, którzy najbardziej chcieli. Bo idea polega na tym, że na te zawody kwalifikują się ci, którzy najwięcej mil wypływali w oficjalnych zawodach klasy Mini 650 w ostatnich 5 latach. Ja zacząłem wzeszłym roku i miałem o wiele mniej czasu. Na początku kwietnia 2022 roku wystartowałem w regatach z Genui do Genui pokonując 322 mile morskie, potem z Marsylii na500 mil morskich. I potem z Francji na Azory i z powrotem. W jedną stronę przepłynąłem 1400 mil i 1700 mil z powrotem. Na koniec został jeszcze rejs kwalifikacyjny, w którym startuję sam, nie konkurując z innymi zawodnikami. Zadanie polega na tym, żeby samotnie, bez zawijania do portu opłynąć zadaną pętlę na trasie nie krótszej niż 1000 mil morskich. Ja popłynąłem z Bretanii do Irlandii i z powrotem, pokonując razem 1100 mil morskich. Dopiero po tych zadaniach można zostać dopuszczonym di regat. Taki rejs trzeba odpowiednio udokumentować m.in. nagrać prognozę pogody odebraną przez radio krótkofalowe, prowadzić dziennik jachtowy, przedstawić zdjęcia z miejsc krytycznych. Należy wykonać pomiary astronomiczne i na ich podstawie określić pozycję geograficzną. Jeszcze we wrześniu zrobiłem małe regaty 300 milowe z Barcelony do Barcelony i gdybym ich nie zrobił, nie zakwalifikowałbym się do Mini Transat, bo by mi tych mil zabrakło.

Jakie umiejętności trzeba posiadać, żeby wziąć udział w zawodach?
Dobrze jest mieć ścisły umysł, żeby łatwiej było obliczyć odpowiednie dane na podstawie pomiarów. Podstawowa umiejętność to posługiwanie się tą konkretną łódką. Trzeba wiedzieć jak ustawić żagle do wiatru i różnych warunków pogodowych. Odpowiednio ustawiać łódkę, żeby płynęła we wskazanym kierunku. Ważna jest sprawność fizyczna, przynajmniej na dobrym poziomie. Potrzebna jest umiejętność nawigacji, znajomość meteorologii oraz strategii i taktyki regatowej. Przyda się też umiejętność
majsterkowania, bo w długich regatach na łódce zawsze znajdzie się coś do naprawienia. Przez 2 tygodnie jest się zdanym na siebie, dlatego muszę nauczyć się polegać na sobie. Trzeba opanować sztukę wypoczynku, ponieważ śpi się krótkimi odcinkami po 20 minut. Na oceanie można sobie pozwolić na jednorazowy sen do godziny, ale na Morzu Śródziemnym, Bałtyckim, albo Północnym 20 minut to max. Po przebudzeniu żeglarz patrzy czy wszystko wokół jest w porządku, czy nie grozi zderzenie z innym statkiem. Sprawdza się ustawienie żagli, kursu czy łódka płynie tam gdzie chcieliśmy. Jak śpimy, łódka jest sterowana przez autopilota. Jak wszystko jest dobrze, to takie sprawdzenie trwa 3 minuty i potem można spać kolejne 20 minut i kolejne. I jak człowiek zdrzemnie się 20 minut tak po kilka razy, to już jest zregenerowany w jakiś stopniu. Nie mówię, że to przyjemne, ale da się żyć. Średnio w takich regatach śpi się 5 godzin na dobę.

Jak człowiek radzi sobie z samotnością i faktem, że jest zdany tylko na siebie?
Każdy radzi sobie z tym inaczej. Osobiście na początku czuję adrenalinę, która szybko przechodzi po starcie. Przez pierwsze dwa dni zastanawiam się, co ja tu robię i po co mi to było. Mój organizm potrzebuje dwóch dób, żeby nowa sytuacja stała się normalnością. Kiedy się przyzwyczaję, to zaczynam się czuć bardzo dobrze. Chce mi się działać, podoba mi się wszystko. Ale kiedy robi się trudno, np. kiedy jest sztorm - organizm nie może sobie znaleźć miejsca, żeby odpocząć. Podobnie jest, gdy pojawia się cisza na morzu. Brak wiatru, który trwa na przykład 16 godzin strasznie mnie denerwuje. Staram się, żeby jakoś łódka popłynęła, nie odpoczywam - tylko próbuje. Ale jak wiatr zawieje, to znowu robi się cudownie. Mniej więcej 8-9 dnia zaczynam czuć się samotnie. Tęsknie za ludźmi, za tym, żeby z kimś porozmawiać, usiąść, przytulić się. Takie bardzo ludzkie, powszednie rzeczy. To nie powodowało nigdy, że nie mogłem działać. Dalej sterowałem, trymowałem żagle, ścigałem się. Trwa to dobę i potem mi przechodzi. Znowu mogę się cieszyć żeglugą i tym, co się dzieje. Człowiek pracuje w warunkach zmęczenia ogólnego, deficytu snu i organizm przebywa w mało sprzyjających warunkach, bo jacht cały czas się porusza na fali. Dospania mam karimatę., Kładę ją tam, gdzie ją należy położyć w zależności od potrzeby odpowiedniego balastowania łódki.

W jaki sposób przygotowuje się posiłek na łódce?
Mamy jedzenie liofilizowane, które wystarczy zalać wrzątkiem i po 10 minutach mamy obiad. Do podgrzewania wody służy takie urządzenie, które nazywa się jetboil. To kubek, do którego nalewa się wodę, następnie podpina maszynkę gazową. Woda zagotowuje się w ciągu minuty. Do tego jemy orzechy, jakieś owoce, które zabieramy ze sobą. Wodę trzymamy w kanistrach, bierzemy tyle, ile potrzeba. Na wyprawę dwutygodniową potrzebujemy około 100 litrów. Można mieć ze sobą odsalarkę, ale nie wolno jej standardowo używać. Chodzi o to, że mamy limit wody i woda oznacza ciężar. Każdy żeglarz decyduje, ile jej ze sobą zabierze. Ale tak naprawdę on może ją wylać po starcie, a im łódka lżejsza, tym szybciej płynie. Na łódce odsalarkę można mieć, ale jest ona zaplombowana. Można jej użyć podczas sytuacji awaryjnej, kiedy się skończy woda, .ale jak ktoś użyje odsalarki, to dostanie karę czasową. Świadczy to o tym, że kombinował przy swojej wodzie. Ja jej nigdy nie miałem, nie czułem takiej potrzeby.

Jaka była najbardziej niebezpieczna sytuacja, którą się panu przytrafiła?
Moja najbardziej niebezpieczna sytuacja była na Morzu Bałtyckim. Płynąłem wtedy na większym jachcie. Był sztorm o sile 48 węzłów. Niewiele brakowało, a wypadłbym za burtę, byłem na szczęście przypięty szelkami. Na mojej łodzi Mini miałem jedną nieprzyjemną sytuację na ostatnich regatach, czyli z Barcelony. Mimo bardzo silnego wiatru płynąłem ze spinakerem, czyli bardzo dużym przednim żaglem. Gdy jest wiatru za dużo, to trzeba mieć mniejszy żagiel lub w ogóle ze spinakera zrezygnować. Jednak ja chciałem zostać z tym i moja łódka nie była w stanie płynąć poprawnie. poruszała się tak szybko, że wbijała się dziobem w fale, gwałtownie zatrzymywała i przewracała na bok kładąc żaglami na wodzie. Podczas pewnej przewrotki było bardzo trudno ją znowu wyprostować. Leżałem tak 10 min na wodzie i nie mogłem się podnieść. Potem udało mi się ponownie ruszyć, ale na mniejszym żaglu. Taka sytuacja zwiększa możliwość awarii.

Czy żeglarz jest w jakiś sposób zabezpieczony na łódce?
Mogę wypaść z łodzi, gdybym się nie pilnował. To jest w zasadzie jedyna najniebezpieczniejsza rzecz, która może się wydarzyć. Mam na sobie kamizelkę ratunkową taką pneumatyczną, automatyczną, która się otwiera, gdybym wpadł do wody. Kamizelka pomoże mi się utrzymać na wodzie, dodatkowo ma w sobie zainstalowane urządzenie, które mogę uruchomić i na odległość około 10 km ktoś może się dowiedzieć, że znajduję się w konkretnym miejscu. Na łódce też mam urządzenie, które zatrzymuje ją kiedy wpadnę do wody, ale dotarcie do takiej łódki nawet w niezbyt silnym wietrze to czysta teoria. W praktyce jest tak, że trzeba być do łódki przypiętym, nie wolno wypaść. To jest najbardziej tragiczne, co może nas spotkać. Dlatego mam na sobie uprząż i jestem przypięty. Kiedy jacht się przewróci albo ja zasłabnę, to mam pewność, że nie wypadnę. Mamy też tratwy ratunkowe, radioboje - takie urządzenia sygnalizacyjne, które można uruchomić ręcznie, albo po wpadnięciu do wody uruchamiają się automatycznie. Wysyłają sygnał bezpieczeństwa poprzez satelity do stacji ratownictwa morskiego. Na środku morza czy oceanu można liczyć na innych zawodników lub jachty osłonowe, bo gdy startujemy w takich długich regatach, to zawsze z tymi samotnymi żeglarzami płyną większe jachty z pełną załogą, które w założeniu mają wspierać samotników, kiedy ci mają problem.

Czy wieloryby, orki lub rekiny stanowią dla pływających jakieś zagrożenie?
Słyszałem o jednej historii, że wieloryb zaatakował łódkę turystyczną. Celowo na nią spadł. Ja miałem bliską styczność z wielorybem, na odległość kilku metrów, ale był bardzo przyjazny. Płynął obok mnie, puścił fontannę, zrobił fikołka i na koniec pokazał ogon. Delfiny są bardzo częste, one lubią łódki. Szczególnie takie, które płyną szybko i nie robią przy tym hałasu. Wtedy przypływają bawić się tą łódką, płyną obok, pod nią i się ścigają. Jest jedno zagrożenie ze strony orek, które są obecne u wybrzeży północno- zachodniej Hiszpanii. Nie wiadomo czemu, ale od dwóch lat atakują płetwy sterowe jachtów, uszkadzają lub kruszą i jest wtedy po zawodach.

Coraz częściej mówi się o wyspach śmieci na oceanie. Czy to również jest często spotykane?
Dla nas największym zagrożeniem są właśnie śmieci w oceanie. W wodach pływają nawet całe kontenery, które spadły ze statków. Kiedy zderzymy się z takimi, które się jeszcze nie zatopiły, powstaje dziura. Co prawda łódź nie zatonie, przez dobre komory wypornościowe, ale dalej już na pewno nie popłyniemy.

Obserwuj nas także na Google News

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Powstają nowe wieżowce, kolejne osiedla mieszkaniowe, centrum przechodzi metamorfozę. Część mieszkańców narzeka, że stolica Wielkopolski to jeden wielki plac budowy. Inni cieszą się, że miasto się rozwija. Niezależnie od tego, co o tym wszystkim myślimy, jedno trzeba przyznać - Poznań mocno się zmienia. Zarówno dla tych, co z nostalgią wracają do starych czasów, jak i tych, którzy cieszą się, że "ale to już było i nie wróci więcej" przygotowaliśmy wyjątkową podróż do 2001 roku. Jak wtedy wyglądało miasto i czy bardzo się zmieniło? Zobacz wyjątkowe zdjęcia --->

Tak jeszcze niedawno wyglądał Poznań! Jak bardzo zmienił się...

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski