Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małżeństwo poznańskich lekarzy popełniło samobójstwo? [NOWE FAKTY]

Łukasz Cieśla, Marta Żbikowska
Poznański lekarz wstrzyknął swojej żonie śmiertelną dawkę leku, a potem sam popełnił samobójstwo - tak wynika z listu pożegnalnego
Poznański lekarz wstrzyknął swojej żonie śmiertelną dawkę leku, a potem sam popełnił samobójstwo - tak wynika z listu pożegnalnego Fot. Archiwum
Poznański lekarz wstrzyknął swojej żonie śmiertelną dawkę leku, a potem sam popełnił samobójstwo - tak wynika z listu pożegnalnego zostawionego przez oboje małżonków. Ich zwłoki znaleziono 1 listopada w jednym z poznańskich mieszkań. Okoliczności obu śmierci wyjaśnia prokuratura.

Nie są jeszcze znane szczegółowe wyniki sekcji zwłok.

Wiadomo jednak, że oboje byli w podeszłym wieku. Nie mieli dzieci. Poważnie chorowali, m.in. na nowotwór. Z listu pożegnalnego wynika, że wspólnie podjęli decyzję o samobójstwie. Zygmunt F. miał wstrzyknąć swojej żonie Zdzisławie śmiertelną dawkę insuliny. Kobieta zasnęła i już się nie obudziła. Potem sam zrobił sobie śmiertelny zastrzyk.

Prokuratura na razie zakwalifikowała to zdarzenie jako zabójstwo. Sprawcą miałby być mąż, a pokrzywdzoną jego żona. Śledczy nie wykluczają jednak, że rzeczywiście doszło do samobójstwa rozszerzonego.

- Wiele wskazuje na to, że rzeczywiście świadomie podjęli decyzję o takim rozwiązaniu swojej sytuacji - mówi nam osoba znająca szczegóły sprawy.

Ciała małżonków znaleziono w ich domu na poznańskim Świerczewie. Budynek położony jest przy cichej uliczce, tuż obok zielonych terenów spacerowych. Za domem zadbany ogródek, przycięta trawa, kwiaty w równo poustawianych donicach. Wydawać by się mogło, że to odpowiednie miejsce na przeżycie spokojnej starości.

Sąsiedzi o małżeństwie lekarzy wypowiadają się z szacunkiem. Ważą słowa. Nie chcą ich oceniać, choć przyznają, że wiadomość o śmierci zaskoczyła wszystkich.

- To byli mili ludzie, bardzo z sobą zżyci - mówi mężczyzna mieszkający w domu naprzeciwko. - Jestem przekonany, że dokładnie przemyśleli tę decyzję i podjęli ją wspólnie.

Inny sąsiad wspomina, że widywał pana Zygmunta jeżdżącego rowerem. - Jego żony ostatnio nie widziałem, wiem, że chorowała, była w szpitalu, przeszła operację - mówi.

Pan Zygmunt i jego żona byli ludźmi dobrze sytuowanymi. Sąsiedzi twierdzą, że nie mieli kłopotów finansowych.

- Myślę, że na 99 procent powodem ich desperackiego kroku był zły stan zdrowia - mówi jeden z sąsiadów zmarłego małżeństwa. - Nie mieli dzieci, całe życie spędzili razem i razem chcieli odejść. Dla jednych to jest tchórzostwo, dla innych odwaga. Nie mnie to oceniać.

Więcej w piątkowym wydaniu "Głosu Wielkopolskiego"

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski