18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małżeństwo z Lubonia traci majątek, bo padło ofiarą lichwy?

Łukasz Cieśla
Zadłużone małżeństwo z Lubonia skarży się, że pożyczyło pieniądze od biznesmena, który - ich zdaniem - okazał się lichwiarzem
Zadłużone małżeństwo z Lubonia skarży się, że pożyczyło pieniądze od biznesmena, który - ich zdaniem - okazał się lichwiarzem Fot. Waldemar Wylegalski
Zadłużone małżeństwo z Lubonia mówi, że szukając pomocy wpadło z deszczu pod rynnę. Skarżą się, że pożyczyli pieniądze od biznesmena, który ich zdaniem okazał się być lichwiarzem. Gdy nadszedł termin spłaty długu, miał domagać się, by "pod stołem" zapłacili nienależne odsetki. Dług pozostał niespłacony, a właścicielem ich majątku stał się biznesmen. Teraz prokuratura wyjaśnia czy nie doszło do oszustwa.

Kłopoty małżonków Sz. zaczęły się kilka lat temu. Ich firma wpadła w kłopoty. Roman Sz. zaciągał kolejne pożyczki na coraz gorszych warunkach. Przyznaje, że banki uznały go za niesolidnego klienta i przez pewien pożyczał nawet od "ludzi z miasta".
Los jego rodziny miał się poprawić, gdy w pewnym momencie poznał Paulinę P. Dziś w innej sprawie karnej jest podejrzana o
liczne wyłudzenia. Kilka miesięcy temu trafiła do aresztu.

Roman Sz. mówi, że początkowo niczego złego nie przeczuwał. Gdy poznał Paulinę P., była na wolności i zapewniała, że potrafi załatwić kredyt, bo ma spore doświadczenie w finansach. W pewnym momencie miała jednak stwierdzić, że kredytu szybko nie załatwi i zachęciła Sz. do wyłożenia 200 tys. zł na zakup samochodu. Potem miał być z zyskiem sprzedany, a pieniądze na pewien czas zaspokoić potrzeby Sz.

- Zaufałem jej. Pieniądze na kupno samochodu pożyczyłem od wskazanej przez nią osoby. Potem okazało się, że samochód jest, ale pani Paulina niby nie może go sprzedać. A mijał termin oddania pożyczki wziętej na jego zakup. Musiałem więc znaleźć kolejnego pożyczkodawcę - opowiada Roman Sz.

Nowego pożyczkodawcę ponownie wskazała Paulina P. Poleciła znajomego, który wyłożył pieniądze na spłatę wcześniejszego długu małżonków Sz.

Tym znajomym był Krzysztof K., przedsiębiorca spod Poznania. W końcu grudnia 2011 roku rodzina Sz. podpisała z nim akt notarialny. Zgodnie z nim pożyczył małżonkom 300 tys. zł pod zastaw ich domu i warsztatu wycenianych na 1,5 mln zł. Termin spłaty pożyczki mijał dokładnie po trzech miesiącach, pod koniec marca tego roku. Strony umówiły się też, że odsetki będą spłacane w trzech ratach.

- Sądziłem, że samochód uda się w końcu sprzedać, ale w pewnym momencie okazało się, że pani Paulina została aresztowana pod zarzutem wyłudzeń. Nie było z nią kontaktu. Usłyszałem też od policji, że samochód jest kradziony. A Krzysztof K., jej znajomy, który rzekomo miał nam pomóc, zaczął dziwnie się zachowywać. Co prawda spóźniłem się nieco ze spłatą pierwszej raty, ale on zaczął domagać kolejnych, wymyślonych przez siebie odsetek. Miałem mu zapłacić "surprisy", jak nazywał pieniądze, które chciał dostać "pod stołem". W grę wchodziło dodatkowych kilkadziesiąt tys. zł - opowiada Roman Sz.

Zaczął nagrywać rozmowy z Krzysztofem K. Przed jedną z wizyt u notariusza biznesmen powiedział, że przed spłatą pożyczki chce dostać "uzgodnienia", na które wcześniej się umawiali.

- Kilka dni przed terminem spłaty pożyczki byliśmy u notariusza, aby mu wszystko oddać. Mój bliski kolega wyłożył pieniądze na ten cel. Ale pan K., kiedy zrozumiał, że nie dostanie nic ponad to, co wynikało z umowy, po prostu wyszedł z kancelarii - mówi Sz.

Krzysztof K. inaczej przedstawia tę historię. Zapewnia, że nie domagał się niczego pod stołem. Tłumaczy, że zgodził się na pożyczkę, bo chciał pomóc ludziom w potrzebie. Dziś tego żałuje, bo musi się teraz tłumaczyć policji oraz dziennikarzowi.
Przyznaje, że kilka razy miał kontakt z Pauliną P., ale dopiero niedawno dowiedział się o jej kłopotach z prawem.

- Rok temu przypadkiem dowiedziałem się, że ktoś sprzedaje wyposażenie domu w Swarzędzu. To była właśnie pani Paulina, od której nabyłem lodówkę. Po iluś miesiącach poprosiła mnie o pomoc dla rodziny Sz. Wyłożyłem te 300 tys. zł., bo miałem oszczędności i czasami lubię pomagać ludziom - wyjaśnia Krzysztof K.

Dlaczego wyszedł z kancelarii notarialnej i nie przyjął spłaty pożyczki? Tłumaczy, że oprócz małżonków Sz. pojawiły się tam jeszcze trzy nieznane mu osoby, że panowała nieprzyjemna atmosfera i bezpodstawnie nazwano go lichwiarzem.

- Tydzień później ponownie umówiliśmy się u notariusza. Małżonkowie nie mieli przy sobie pieniędzy - zaznacza Krzysztof K.

Rodzina Sz. odpowiada, że ich znajomy wycofał się z pomocy dla nich, bo uświadomił sobie, że K. domaga się dodatkowych pieniędzy. Sprawę zgłosili prokuraturze. Przekonują, że Paulina P. i Krzysztof K. od początku działali w celu pozbawienia ich majątku. Prokuratura kilka miesięcy temu wszczęła śledztwo, ale na razie nikomu nie postawiła zarzutów.

Krzysztof K. w rozmowie z "Głosem" stwierdził, że nie chce wyrzucać z domu rodziny Sz. Na razie szuka najemcy na warsztat, którego również jest właścicielem. Jak podkreśla, nie wyklucza żadnego rozwiązania, bo chce odzyskać pożyczone pieniądze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski