Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy plan, którego… nie respektujemy

Marek S. Bochniarz
Marek Zakrzewski
- Gdy ktoś cię skrzywdzi, zrób jego lalkę i uderz w nią, zamiast bić człowieka – uczy Bruno Leone, który przyjechał do Poznania, aby pokazać piękno ludowego teatru neapolitańskiego Guarattelle.

2 i 3 czerwca na Scenie Wspólnej można było spotkać dwóch włoskich artystów – wirtuoza lalek rękawiczkowych Bruna Leone i wybitnego muzyka-multiinstrumentalistę Gianlucę Fusco. Spektakl „Historia Pulcinelli” to jedna za najcenniejszych pozycji w programie 21. edycji Biennale Sztuki dla Dziecka. Konfrontuje młodego odbiorcę sztuki z odmienną kulturalnie tradycją śmiechu – po włosku.

W Italii artyści śmieją się bezczelnie, pełną gębą i do rozpuku – a neapolitański teatr uliczny Guarattelle reprezentowany przez Bruna Leone to – w przeciwieństwie do teatralnej tradycji commedia dell'arte i filmowej commedia all'italiana – o wiele bardziej uniwersalna i komunikatywna sztuka śmiechu. Leone przekracza w niej granice sceny i proponuje partycypację pełną parą – jako niesforny Pulcinella „przybija piątki” z dziećmi, wciąga je też w grę lalkami, a nawet prowokuje dorosłych.

Bruno, jak doszło do tego, że zostałeś lalkarzem?
Bruno Leone: Zaczęło się od tego, że poznałem starego lalkarza, który wówczas już nie występował. Uznałem, że to bardzo przykre. Chciałem go przekonać, żeby zaczął od nowa, ale on już tego nie chciał. A dla mnie to był impuls, choć wcale nie planowałem zostanie lalkarzem. Jednak gdy już lalka znalazła się w moich rękach, każdy dopraszał się o to, abym występował. I już nie mogłem przestać.
Gdy zacząłem występować – byłem pierwszym z nowego pokolenia lalkarzy, których było wówczas zaledwie pięciu. Obecnie na świecie jest takich jak ja piętnastu, a we Włoszech około 20-30 lalkarzy zajmuje się graniem Pulcinelli.

Skoro tak wygląda wasza sytuacja, czy sam nie chciałeś zostać nauczycielem?
B.L.: W Neapolu mam szkołę, w której uczę lalkarstwa. Przez lata wykształciłem wielu uczniów. Gdy wrócę do Neapolu w czerwcu, będę prowadził warsztaty dla 50 osób. Tylu było chętnych, że musiałem ich podzielić na dwie grupy.
To dziwne, że doszło do tego, że ta sztuka się obecnie bardzo rozwija. Cóż – to zupełnie inny świat od Internetu, biznesu i komercji, w których nie mają żadnego pojęcia o Pulcinelli. Ale wszystko się zmienia.

Czy postać Pulcinelli, którą odgrywasz, jest obecnie wciąż popularna we Włoszech?
B.L.: Pulcinella jest znany na całym świecie. A we Włoszech to prawdziwa gwiazda – nie tylko w Neapolu, ale i całym kraju.

No właśnie, Pulcinnela za granicą. Jaka jest różnica między nim a jego angielskim odpowiednikiem – Mr Punchem?
B.L.: Obaj mają ten sam głos. Wciąż możemy też wyczuć, że Mr Punch powstał z Pulcinnelli, ale jego charakter został trochę zmieniony. Mr Punch jest już naprawdę zły. A Pulcinella to postać bardziej szlachetna. Potrafi być zarówno zły, jak i dobry, a przez to jest też o wiele bardziej skomplikowany.

Proszę, opowiedz mi, co z twojej perspektywy jest łatwe w graniu Pulcinneli, a co najtrudniejsze.
B.L.: Cóż, gra nie wydaje mi się trudna, bo gdy napotykam na przeciwności, to szukam na nie sposobów. Cenię problemy, to sposób, by coś sobie dowieść. Grałem w szpitalach dla dzieci, które są umierające. To bardzo trudna sytuacja. Uważam jednak, że to bardzo istotne, aby sprawić, że zaśmieje się dziecko, które ma zaraz umrzeć.

Gianluca, jak długo współpracujesz z Bruno?
Gianluca Fusco: Zaczęliśmy występować razem w 2014 roku – wyjechaliśmy wtedy na dwa festiwale: na Majorce i Kubie.
Gramy jednak nie tylko na festiwalach, ale i na wydarzeniach o charakterze prywatnym. Wybieramy możliwości, jakie oferuje nam sama kultura – stawiamy na różnorodne miejsca. Nie chcemy się ograniczać tylko do festiwali lalkarskich.

Dlaczego jednak lalki?

G.F.: Ja zajmuję się tylko grą na instrumentach, nie animuję lalek. Nawet nie wiem, czy byłbym w stanie [śmiech].

A dlaczego zdecydowałeś się na granie podczas spektakli kukiełkowych?
G.F.: To nie jest cała moja działalność – zajmuję się wykonywaniem muzyki na żywo do różnego rodzaju spektakli, nie tylko przedstawień kukiełkowych. Po prostu Bruno – będąc moim przyjacielem – poprosił mnie, czy nie mógłbym występować w jego sztukach z lalkami.

Jednak podczas spektaklu na Biennale Sztuki dla Dziecka, Bruno poprosił cię właśnie o zamienienie się miejscami – żebyś to ty był animatorem.
G.F.: Cóż... to było improwizowane. Nie wiedziałem, że do tego dojdzie. To było dla mnie bardzo trudne zadanie.

No a co z Brunem? Bo on z kolei w tym momencie zastąpił się podczas gry. Czy to dobry muzyk?
G.F.: On sam twierdzi, że nie jest w tym dobry.

Jak układacie swoje wystąpienia? Gianluca, skąd wiesz, kiedy masz wejść z jakim instrumentem, czy układacie program?
G.F.: Mamy plan...
B.L.: … którego nie respektujemy. Zmieniamy go. Nie zastanawiamy się nad tym, co robimy.

Czy współcześnie grane spektakle z wykorzystaniem lalek rękawiczkowych są waszym zdaniem przeznaczone właśnie dla dzieci?
G.F.: Uważam, że są one nie tylko dla dzieci.

A ciężko jest wywołać w dzieciach śmiech?
G.F.: Czy ja wiem… Mam wrażenie, że tak naprawdę łatwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski