Lechici zwłaszcza w pierwszej połowie byli statyczni, przewidywalni, brakowało im pomysłu na rozegranie akcji pod bramką rywali. To był jeden ze słabszych meczów Kolejorza pod wodzą Jana Urbana.
- Nasza gra wyglądała źle, nie tak to wszystko miało się potoczyć. To, że szybko straciliśmy bramkę zbiło nas z tropu, przeciwnik wybijał piłkę, starał się obronić korzystny rezultat i mu się to udało – przyznał po końcowym gwizdku Marcin Kamiński, obrońca Lecha Poznań. -Bardzo nas boli, że nie mogliśmy Śląskowi nawet zagrozić. Nawet nie możemy być na siebie źli, bo zabrakło nam klarownych sytuacji – rozkładał bezradnie ręce „Kamyk”.
Piłkarze Lecha, choć nie wprost, zwracają uwagę na fakt, że w ciągu tygodnia w zasadzie nie trenowali ze sobą, a i mecz ligowy ze Śląskiem został przez PZPN zaplanowany akurat na piątek. - Nie trenowaliśmy całą drużyną, bo niektórzy dopiero w czwartek wrócili z reprezentacji. To jednak nie może być dla nas wymówką, bo gdybyśmy wygrali, to nikt by o tym nie mówił. Jasne, termin był niefortunny, bo już w piątek, ale nie możemy się tak tłumaczyć. Było nas dziesięciu na miejscu, ciężko wówczas popracować nad taktyką – skomentował Kamiński. - Ostatnie porażki cholernie bolą, oddala nas to w tabeli, nie możemy jednak powiedzieć, że teraz liczy się tylko puchar. Wciąż przed nami kolejne mecze ligowe i musimy spokojnie odrabiać stratę do czołówki.
Kamiński nie ukrywał też, że przed Lechem tydzień prawdy. - Najbliższy tydzień jest kluczowy – da odpowiedź na pytanie, jaka będzie strata do czołówki i czy zagramy w finale Pucharu Polski – kończy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?