18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maria Peszek w Zamku: charyzma nie potrzebuje słów [GALERIA]

Cyprian Łakomy
Maria Peszek na Zamku.
Maria Peszek na Zamku. Waldemar Wylegalski
Marię Peszek można lubić albo nie, jednak bez względu na stosunek do osoby, na jaką od dawna kreuje się publicznie, przyznać trzeba, że koncerty gra znakomite. Tak jak w środowy wieczór w poznańskim Zamku.

Przez lata musiałem znosić piosenki Peszek, gdy lądowały w playlistach kolejnych stacji radiowych i kanałów muzycznych w telewizji. O ile z początku byłem w stanie przeżyć nagraną z klanem Waglewskich „Miasto manię”, o tyle już materiał z „Marii Awarii” szczerze mnie drażnił, a doszukiwanie się w jego twórczyni obyczajowej rewolucjonistki wydawało mi się mocno na wyrost. Sytuacja uległa zmianie in plus po ostatniej płycie „Jezus Maria Peszek”, którą w zamkowej Sali Wielkiej usłyszeliśmy w całości. Koncert zaś był kolejnym krokiem ku jej polepszeniu.

Wokalistka wraz z zespołem pojawiła się na scenie kilka minut po godzinie 20. Świetnie dobrani muzycy sprawili, że koncert niemalże od początku zyskał energiczny, niemal rockowy sznyt. Tło muzyczne tworzyła wyeksponowana sekcja rytmiczna, dwie gitary oraz klawisze i samplery. Dzięki nim repertuar z ostatniej płyty zdecydowanie ożył i niewiele miał wspólnego ze studyjną sterylnością. Również sama Maria brzmi na żywo znacznie bardziej wyraziście niż na płycie; jej głos jest stanowczy, a w połączeniu z dużą ruchliwością artystki daje wybuchowy efekt.

Występ otworzyli „Ludzie psy”. Dalej były m. in. „Nie ogarniam”, „Pan nie jest moim pasterzem” i oczywiście „Sorry, Polsko”. Maria Peszek nie siliła się na kontakt z publicznością – ten po prostu był od pierwszych taktów, aż po ostatnie sekundy bisu. Zamiast przesadnej konferansjerki, wzbogacała swój show elementami performance. Były rzuty confetti, markowanie śmierci przez rozstrzelanie i ukrzyżowanie.

Po zakończeniu prezentacji ostatniego albumu, Maria zniknęła ze sceny, by po chwili pojawić się w aureoli z lampek choinkowych na głowie, przypominających koronę cierniową. Do dłoni przytwierdzono jej płonące gwoździe, a w tle – ku zaskoczeniu zgromadzonych – brzmiały już pierwsze dźwięki „Personal Jesus” Depeche Mode. To było świetne wykonanie utworu, przy którym poległ niejeden wykonawca. Później przypomnieliśmy sobie „Ciało”, „Marznę bez ciebie” i „Moje miasto”. Natomiast na bis zaserwowano ponownie "Sorry, Polsko" i "Pan nie jest moi pasterzem". Po chwili cały zespół pojawił się na scenie raz jeszcze, ale już tylko, by pożegnać się z publicznością.

- Do zobaczenia wkrótce! - to były jedne z nielicznych słów, które Peszek skierowała bezpośrednio do poznańskiej publiczności tego wieczoru. Jednak to nie dla uprzejmości przyszliśmy na jej koncert.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski