Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maria Rotkiel: Lubimy się bawić, dobrze zjeść i dobrze wypić. I to jest bardzo dobra cecha Polaków

Dorota Kowalska
pixabay/zdj. ilustracyjne
Sylwester trochę odzwierciedla nasz aktualny styl życia i to, co w danym momencie jest dla nas najważniejsze - mówi Maria Rotkiel, psycholog.

Jak pani zazwyczaj spędza Sylwestra?
Sylwestra spędzamy najczęściej adekwatnie do momentu życia, w którym jesteśmy. I to się również przejawia u mnie w tym, że od czterech lat, bo mój synek w przyszłym roku kończy dopiero pięć, sylwestra spędzam w domu. Zapraszam przyjaciół, którzy mają dzieci w wieku mojego synka albo spędzam sylwestra u sąsiadów naprzeciwko, którzy też mają dziecko i od których mam blisko do swojego domu. Więc sylwester podporządkowany jest temu, że mam małe dziecko, a nie chcę go jeszcze tej nocy zostawiać samego. Ale dopóki nie byłam mamą, na sylwestra szalałam. Wyjeżdżałam ze znajomymi, jak pozwalały finanse, chodziłam na różne huczne imprezy. Tak jak mówię, sylwestra spędzamy adekwatnie do wieku: inaczej, jak nie mamy jeszcze rodziny, inaczej, jak mamy małe dzieci, inaczej, jak dzieci dają nam wreszcie święty spokój i spędzają tę noc z własnymi znajomymi czy przyjaciółmi. Sylwester trochę odzwierciedla nasz aktualny styl życia i to, co w danym momencie jest dla nas najważniejsze.

Nie wiem, może już jestem stara, ale wydaje mi się, że takie wielkie bale sylwestrowe odchodzą trochę w zapomnienie, nie uważa pani?
Ależ nie! Wszystko zależy od tego, jakie mamy potrzeby. Są osoby, które po kilku latach, czy wielu latach kameralnych, rodzinnych właśnie z małymi dziećmi sylwestrowych imprez bardzo potrzebują takiego poczucia wyjątkowości. Chcą, żeby działo się coś spektakularnego, wręcz bajkowego i chętnie biorą udział w takich wielkich balach. Są osoby, którym na co dzień brakuje wyjątkowości, a są osoby, które są zmęczone, przytłoczone obowiązkami, pragną odpocząć i wtedy wybierają kameralne sylwestry. To wszystko, jak już wspomniałam, wynika z naszych aktualnych potrzeb, które z kolei mają źródło w danym momencie życia. Czasem jest tak, że potrzebujemy takiej imprezy, która będzie balem. Potrzebujemy przeniesienia się trochę w inny świat, kiedy zakładamy kreacje, której nigdy indziej byśmy nie założyli i są tańce, i są śpiewy tak, że przez chwilę zapominamy o troskach codzienności, czujemy się jak gwiazdy. To dobrze, że jeśli mamy taką potrzebę, to możemy ją zaspokoić. A czasami jesteśmy zmęczeni, mamy serdecznie dosyć hałasu, pośpiechu, rywalizacji, ocenienia i ostatnią rzeczą, na jaką mamy ochotę, to ganianie za kreacją sylwestrową, więc otwieramy szampana w gronie najbliższych i odpoczywamy. Ważne, żeby dobrze zrozumieć, jaką mamy potrzebę i jeśli mamy takie możliwości, to po prostu ją zaspokoić.

Mamy potrzebę bycia razem, budowania wspólnoty poprzez zabawę właśnie na przekór codziennym przeciwnościom losu

Więc pani zdaniem cały czas są organizowane wielkie bale karnawałowe?
Oczywiście, że takie bale są organizowane, nawet w mniejszych miejscowościach. I, tak jak powiedziałam, są osoby, dla których taka impreza byłaby mordęgą, bo są zbyt zmęczone i nie mają ochoty na taką stymulację społeczną, bo te bale są związane z byciem jw tłumie ludzi, a są osoby, które tego bardzo potrzebują. Właśnie takiej trochę aranżacji tej bajkowości. Ale, odpowiadając na pani pytanie, bale sylwetrowe i karnawałowe są organizowane i cieszą się cały czas wielkim powodzeniem. I to jest naprawdę fajna zabawa dla większości osób.

Sylwester, zaraz po nim karnawał, styczeń, to miesiąc zabawy. Mam wrażenie, że Polacy lubią się bawić, nie uważa pani?
Bardzo lubimy się bawić, jesteśmy biesiadnym narodem. Lubimy i dobrze zjeść, i dobrze wypić, i dobrze się zabawić. I to jest bardzo dobra cecha Polaków. Dobrze, że potrafimy w ten sposób odreagować napięcie. Zresztą, zabawa, z samej definicji tego słowa, niesie ze sobą spontaniczność, radość, oderwanie od problemów. My to lubimy i uważam, że to jedna z fajniejszych naszych cech, bo potrafimy gdzieś po sąsiedzku, czasami niewielkim nakładem finansowym zorganizować sobie fajną zabawę i dzięki temu się odprężyć. Bo, jak już mówiłam, jedną z głównych funkcji zabawy, to odreagowanie stresu. Większość osób jest przeciążonych, za bardzo zestresowanych, nie tyle przemęczonych, co przestymulo-wanych. Więc każda forma rozładowania napięcia, taka konstruktywna i bezpieczna, zakładając, że to bezpieczna zabawa, jest jak najbardziej wskazana. Zawsze mówię, że jeśli ktoś ma siłę, bo trzeba mieć siłę, żeby się bawić, to niech szuka takich sposobności. W ogóle badania pokazują, że ludzie, którzy potrafią się bawić, są społecznie otwarci, są społecznie aktywni, mają częste społeczne kontakty i relacje właśnie związane ze spotykaniem się, z zabawą, biesiadowanie są mniej zestresowani, mniej nerwowi i pozytywnie nastawieni do siebie i do świata. Więc to bardzo pozytywna potrzeba.

Myśli pani, że Polacy kiedyś bawili się inaczej niż dzisiaj?
Chyba nie. Nie jestem historykiem, nie jestem też antropologiem, ale z mojej wiedzy, takiej też pokoleniowej, z wywiadów ze starszymi pokoleniami wynika, że zawsze szukaliśmy możliwości i sposobności do integracji. Nasza historia, która jest bardzo trudna: zabory, okupacja, komunizm, to wszystko sprzyjało temu, żeby się integrować, żeby tę trudną rzeczywistość raz na jakiś czas odczarować jakimś sympatycznym wydarzeniem. Więc taka lokalna społeczna integracja polegająca na stwarzaniu różnych okazji do zabawy, świętowania, celebrowania zawsze była przez nas wykorzystywania. Myślę, że była to odpowiedź na trudną rzeczywistość, w której wielu pokoleniom przyszło żyć. Pamiętam jeszcze opowieści mojej babci, która wspominała, jak za okupacji ludzie się spotykali i naprawdę przy jednej butelce wódki, która była skarbem, przy chlebie z przysłowiowym smalcem potrafili się bawić na tyle, na ile mogli. Była też muzyka, puszczana cichutko, żeby nie było jej słychać. Ta potrzeba integracji społecznej wokół jakiegoś pozytywnego wydarzenia jest niezwykle silna szczególnie w czasie, kiedy rzeczywistość jest trudna. Więc myślę, że my zawsze potrafiliśmy się integrować, bawić, o czym najlepiej świadczą wiejskie wesela. Każdy, kto był na wiejskim weselu wie o czym mowa: hulanka, swawola i zabawa na całego.

Pamiętam czasy komuny i bale sylwestrowe, czy karnawałowe: bardzo wystawne jak na tak trudne czasy, z losowaniem nagród, dobrym jedzeniem i oczywiście alkoholem.
Tak, bo ludzie na to czekali. Ja w stanie wojennym miałam kilka lat i pamiętam taką sytuację, a byłam maluchem, kiedy do moich rodziców przyszło wujostwo, sąsiedzi. Jakiś cudem rodzice zdobyli mięso, konkretnie świniaka, którego przywoziło się je ze wsi. Więc było mięso, alkohol i też jakimś cudem zdobyte słodycze. Pamiętam tych dorosłych, jak dzieci ucieszonych, że jest impreza, że jest suto zastawiony stół. My wtedy mieliśmy po cztery, może pięć lat, byliśmy zafascynowani naszymi rodzicami, którzy byli tacy uśmiechnięci, szczęśliwi. Najprawdopodobniej na co dzień mniej było powodów do radości i uśmiechów. Dlatego, myślę, że my historycznie mamy potrzebę, trochę na przekór problemom, na przekór rzeczywistości, takiego cieszenia się, celebrowania. I, moim zdaniem, w to polskie cieszenie się, celebrowanie jest wpisana integracja. Godzimy się, odkładamy na bok sąsiedzkie waśnie, to też pokazuje kibicowanie, bo Polacy kibicują fantastycznie. Mamy potrzebę bycia razem i budowania wspólnoty poprzez zabawę właśnie na przekór różnym codziennym przeciwnościom losu. Myślę, że to mocno u nas kulturowo ugruntowane - tak trochę zagrać na nosie tej rzeczywistości i tym wszystkim, którym ta polska radość była przez wieki nie w smak. Mamy to, tak uważam, we krwi.

Czasem potrzebujmy przeniesienia się trochę w inny świat, kiedy zakładamy kreacje, której nigdy indziej byśmy nie założyli

Nowe czasy, nowe możliwości - dzisiaj w sylwestra, w karnawale wiele osób wyjeżdża, chociażby do ciepłych krajów - to też jakaś forma zabawy, prawda?
To nowe zjawisko, te wyjazdy na święta, na sylwestra, ale też myślę, że one wynikają z potrzeby oderwania się od codzienności. Przecież czasami mamy potrzebę odpoczęcia od swojej chociażby rodziny, czasem są takie momenty w relacjach z bliskimi osobami, że mamy potrzebę ucieczki od nich. I uważam, że jeżeli czujemy, iż święta, czy sylwester spędzony z najbliższymi może być trudnym doświadczeniem, bo czasami tych wzajemnych urazów, czy nieporozumień jest dużo, to warto pójść za taką potrzebą wyjechania. Jednak większość Polaków woli celebrację w gronie najbliższych.

To jest też fajny czas dla kobiet, które mają pretekst, żeby bardziej o siebie zadbać.
Myślę, że każda kobieta czasem, a niektóre częściej, mają potrzebę poczucia się trochę jak księżniczki. Bo kiedy się stroimy na sylwestra, to tak jakbyśmy się trochę za nie przebierały. Świecimy się, błyszczymy: jakieś treny za sobą ciągniemy, falbany nam powiewają. Te sylwestrowe stroje, są dla mnie trochę, jak kostiumy przebierańców, ale sama lubię się tak wystroić, więc nie mówię tego w sposób pejoratywny. Na co dzień umordowane, chcemy się po prostu czasami poczuć jak damy. Błyszczeć się, założyć sobie koronę na głowę i najlepiej karocą podjechać pod zamek. Super! Poczujmy się tak, mamy do tego prawo. Przynajmniej raz na jakiś czas.

A wcześniej kosmetyczna i fryzjer!
I bardzo dobrze! Uważam, że to jest taki czas, który warto wykorzystać i trochę nakarmić takie wewnętrzne dziecko. Bo w każdym z nas jest takie wewnętrzne dziecko: chcemy się pobawić, postroić, pozajmować sobą, tak się wypięknić na to wyjście. Róbmy to! Jak mówię, ja już od paru lat spędzam sylwestra spokojnie, ale mam taką potrzebę. Mnie to bawi, mnie to śmieszy, mnie to odpręża. Tu są moi bliscy, moi znajomi, moje zwierzęta, które pocieszmy, jak są wystrzały.

Skoro pani już wspomniała, zauważyła pani, że zwiększyła się świadomość a propos zwierząt - ludzie już tyle nie strzelają, wiedzą, że fajerwerki, to prawdziwa mordęga dla naszych czworonożnych przyjaciół, w ogóle dla zwierząt?
Tak i bardzo się cieszę, że coraz więcej osób to rozumie i szanuje. Jest bardzo wielu psiarzy i kociarzy, ludzi, którzy mają zwierzęta i wiedzą, że ci nasi zwierzęcy przyjaciele cierpią, bo dla większości zwierząt sylwester, Nowy Rok, bo wtedy też wiele osób wystrzela fajerwerki, to jest ogromne cierpienie. Miałam sunię, ona niestety odeszła jakiś czas temu, która po prostu wariowała. To był duży pies, mieliśmy po prostu kłopot, bo sunia wskakiwała na meble, na choinkę, która u nas jeszcze stoi w sylwestra. Jakaś masakra się działa! I też mój synek to przeżywał bardzo. Więc każdy, kto wiedział jak psy i koty się denerwują, wszystkie zwierzęta, wie jak ważne, by zmieniła się nasza świadomość w tych kwestiach. Ale ma pani rację, uważam, że ludzie coraz bardziej uwrażliwiają się, jeśli chodzi o zwierzęta i to jest bardzo fajne. Dużą rolę odgrywają tutaj media, które też edukują w tym zakresie. I z tego, co wiem, w tym roku w Warszawie nie będzie wystrzałów...

Nie będzie! Nie tylko w Warszawie zresztą, zrezygnowano z fajerwerków w wielu miastach.
Tak, i to jeden z niewielu momentów w moim życiu, kiedy cieszę się z decyzji polityków.

A jeszcze wracając do zabawy, Polacy lubią wypić, prawda?
Lubią wypić i to jest niestety minus naszych zabaw. Bo nie zawsze czujemy granicę - nie ma nic złego w tym, żeby się napić przy zabawie, ale my, niestety, pijemy za dużo. A musimy mieć świadomość tego, że alkohol upośledza nasze funkcje poznawcze, więc nie jesteśmy w stanie wielu zagrożeń ocenić adekwatnie, ale też alkohol intensyfikuje nasze emocje. Jeśli jesteśmy z kimś skonfiskowani, to po alkoholu na pewno będziemy chcieli tego wieczoru, w tej chwili, ten konflikt rozwiązać w sposób agresywny. To duży minus naszych zabaw.

Jak temu zaradzić?
Powinniśmy sobie z góry limitować ilość wypitego alkoholu. Musimy założyć, ile wypijemy i pilnowali tego momentu, kiedy zabawa przestaje być zabawą. Bo zabawa jest wtedy, kiedy mamy świadomość tego, jak się bawimy i potrafimy w pełni korzystać z tej zabawy. Jeśli przestaniemy mieć możliwość korzystania z niej, a potem nie będziemy nic pamiętali, to już nie jest fajna sprawa. Więc nadużywanie alkoholu, to na pewno nasz słaby punkt i wiele osób powinno na to uważać, bo inaczej tracą na tej zabawie, to już nie jest miło spędzony wieczór.

Czemu pijemy za dużo, jak pani myśli?
Tak działa alkohol. W miarę picia tracimy kontrolę nad ilością wypitego alkoholu, bo ten upośledza funkcje poznawcze i funkcjonowanie naszego organizmu.

A mnie się wydaje, że Polacy zawsze dużo pili.
Bo alkohol traktujemy trochę na zasadzie dodatkowej stymulacji, ważnego elementu zabawy. Myślę, że warto przeżyć bardzo pozytywne doświadczenie - zabawę bez alkoholu. Bo okazuje się, że alkohol wcale nie jest nam do niczego potrzebny. Mamy też, niestety, taką trochę tradycję w biesiadowanie wpisaną, tradycję, że się nawzajem podpuszczamy, to słynne: „No ze mną nie wypijesz!?”, „ I jeszcze jednego!”, „ I na druga nóżkę” - słyszymy na zabawach, a to nic innego, jak takie wzajemne podpuszczanie siebie. Warto, żebyśmy na to zwrócili uwagę. Tak rywalizujemy, szczególnie mężczyźni, w ilości wypitego alkoholu. Poza tym chojraczymy, przeceniamy nasze możliwości. Nam się wydaje, że mamy mocną głowę, a to są mity, w które chcemy wierzyć. Potem zabawy nie pamiętamy, albo co gorsza, jakiś głupot narobimy i oglądamy siebie na zdjęciach w bardzo dziwnych sytuacjach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Maria Rotkiel: Lubimy się bawić, dobrze zjeść i dobrze wypić. I to jest bardzo dobra cecha Polaków - Portal i.pl

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski