Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marta Walczykiewicz: Tytuł ME to największy sukces w mojej karierze. Wreszcie nie byłam druga

Radosław Patroniak
Marta Walczykiewicz w wieku 26 lat jest już gwiazdą numer jeden polskiego kajakarstwa
Marta Walczykiewicz w wieku 26 lat jest już gwiazdą numer jeden polskiego kajakarstwa Fot. Marek Zakrzewski
Marta Walczykiewicz, kajakarka KTW Kalisz, mistrzyni Europy w jedynce na 200 m, o swoim sukcesie i przygotowaniach do następnych startów.

Czytaj także:

Marta Walczykiewicz z KTW Kalisz zdobyła złoto na kajakarskich mistrzostwach Europy w Portugalii

Jak pani klasyfikuje złoto, zdobyte w niedzielę na ME w Portugalii, w hierarchii innych swoich osiągnięć?

Marta Walczykiewicz: - To chyba największy sukces w mojej karierze. Pewnie dlatego, że przełamałam po pięciu latach passę drugich miejsc. To mnie bardzo podbudowało. Do tej pory jeszcze czuję radość z mety i faktu, że pozostawiłam w pokonanym polu trzecią i czwartą zawodniczkę ostatnich igrzysk, czyli niezwykle utytułowaną Węgierkę Nataszę Janics i Hiszpankę Teresę Portelę. Dla mnie to wielka sprawa, zwłaszcza zwycięstwo nad taką gwiazdą kajaków jak Janics. Ta wygrana ma niesamowitą wartość. Kiedyś już byłam szybsza od niej, ale wtedy Węgierka wracała do formy po urlopie macierzyńskim.

Przedbiegi nie zapowiadały tak wspaniałego finału?

Marta Walczykiewicz: - To prawda, bo pływało mi się w nich niezmiernie ciężko.W finale trafiłam na szósty tor, z którego nikt wcześniej nie sięgnął po zwycięstwo. Finał jednak wyszedł mi idealnie. Trener kadry, Tomasz Kryk, powiedział, że popłynęłam 200 m w sposób wzorcowy. Dumna jestem też z tego, że nie zabrakło mi sił i na finiszu powiększyłam przewagę.

We wrześniu przed panią kolejne wyzwanie, czyli MŚ w Duisburgu. Aby myśleć o złocie trzeba pokonać jeszcze fenomenalną Nowozelandkę Lisę Carrington. Czy to w ogóle jest wykonalne?

Marta Walczykiewicz: - Na PŚ w Poznaniu przegrałam z nią dość wyraźnie, ale po kiepskim starcie. W węgierskim Szeged było podobnie, ale absolutnie nie uważam, że jest to zawodniczka poza moim zasięgiem. Carrington jest tylko człowiekiem i na pewno można ją pokonać. Wierzę, że moja forma będzie zwyżkować, tym bardziej, że w sezon weszłam miesiąc później niż pozostałe zawodniczki. Leczyłam kontuzję pleców, więc podejrzewam, że mogę jeszcze kilka elementów poprawić. Myślę, że najbardziej mogę poprawić wytrzymałość.

Kipi pani optymizmem, więc można sądzić, że po zapłakanym starcie w Londynie nie ma już śladu?

Marta Walczykiewicz: - To nie tak. O igrzyskach w Londynie nie zapomnę, bo to była dla mnie niezapomniana lekcja życia. W zasadzie to nie była porażką, bo trudno za takową uznać piąte miejsce, tylko słabszy występ, na który jednak czeka się aż cztery lata. Kiedy na treningach brakuje mi sił, to wtedy myślę o Londynie i przypominam sobie ten pechowy wyścig. Rodzi się we mnie sportowa złość i szybko wracam na właściwe tory. Z drugiej strony mistrzostwo Europy w jakimś stopniu zaklei londyńską ranę. Nie chcę jednak tej londyńskiej zadry pozbywać się do końca, bo daje mi ona takiego pozytywnego "kopa" w trudnych chwilach.

Trener Kryk próbuje nowych rozwiązań i eksperymentuje z osadami, ale 200 m w jedynce pozostanie chyba pani koronną konkurencją?

Marta Walczykiewicz: - Na MŚ w Duisburgu na pewno wystartuję w jedynce na 200 m. Dwójka z Anetą Konieczną miałaby perspektywy, gdybyśmy miały więcej czasu na starty i treningi. Nie wiem jakie plany ma trener, ale na MŚ chciałabym też pływać w dwójce na 200 m z Agnieszką Kowalczyk z AZSAWF Gorzów, z którą w przeszłości odnosiłam już sukcesy. Z tego, co wiem w programie mistrzostw te dwie konkurencje nie będą ze sobą kolidowały, więc taki wariant może być brany pod uwagę. Na ME trener zadecydował jednak, że wystartuję tylko w jedynce na 200 m. Jak się okazało miał rację, więc jak zaproponuje powtórkę scenariusza na MŚ w Duisburgu, to wiadomo, że się podporządkuję.

Jesteśmy w przededniu wakacji i ostatnich przygotowań do startu w imprezie sezonu. Za czym pani najbardziej tęskni w wakacje, bo dla Pani zaczynają się one dopiero we wrześniu?

Marta Walczykiewicz: - Najbardziej brakuje mi opalania i letnich wyjazdów nad jezioro. Wiem, że za oknem temperatura idzie w górę, ale trzy dni w Kaliszu muszę poświęcić rodzinie i dziennikarzom. A już w piątek ruszam na obóz w Wałczu. Potem pojadę na MP w Bydgoszczy i kolejne zgrupowania w Zakopanem i prawdopodobnie w Bułgarii.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski