Takich mistrzostw świata jeszcze Pani nie miała. Do dwóch tytułów mistrzowskich na koniec dołożyła jeszcze Pani złoto w sztafecie 4x200 m. To nie jest jednak konkurencja uznawana za wyjątkowo prestiżową?
Nie jest w programie igrzysk, ale nie traktowałbym jej po macoszemu. Startuję w niej od 2007 r. i pamiętam, że zaczynałyśmy od siódmego miejsca. Potem co roku była progresja wyników i coraz lepsza obsada. Tym razem niektóre federacje wystawiły najmocniejsze składy i chciały sobie powetować niepowodzenia w innych konkurencjach. Na ostatniej zmianie miałam do dogonienia Rosjankę. Wydawało się, że strata jest znacząca, ale to było podobne najlepsze 200 m w mojej karierze. Nic dziwnego, że zdecydowanie wyprzedziłam Rosjankę, a ktoś zażartował nawet, że płynęłam tak szybko jakbym chciała wrócić kajakiem do Polski. Potem słyszałam opinie, że to tylko sztafeta, ale z drugiej strony zostałam dzięki niej mistrzynią świata.
Chyba jeszcze bardziej cieszyła się Pani jednak ze srebra w jedynce na 200 m, bo wcześniejsze starty nie napawały optymizmem?
Jak na moje możliwości to występy w PŚ i na lipcowych ME były bardzo przeciętne. W czwórce od początku wierzyłam w medal, a w jedynce tydzień przed startem w Moskwie fatalnie wypadałam na treningach i byłam bliska rezygnacji ze swojej koronnej konkurencji. Przełom nastąpił po sobotnim wicemistrzostwie w czwórce i nietypowej niedzielnej rozgrzewce. Zaufałam trenerowi Tomaszowi Krykowi i dwie godziny przed startem poszłam na siłownię, choć nigdy wcześniej tego nie robiła. Ten szalony plan jednak wypalił i w finale doszło do eksplozji formy. Moje drugie miejsce nie było zagrożone, a przy okazji wykręciłam czas 38,8 sekundy, który jest moim rekordem życiowym. Żartowaliśmy później, że gdybym poszła na rozgrzewkę w nocy, to może wyprzedziłabym nawet Lisę Carrington, bo w niedzielę popołudniu czułam jeszcze większą moc.
No właśnie kiedy Pani wreszcie przegoni też Nowozelandkę?
Trener uważa, że brakuje mi sił na finiszu, bo po starcie i wśrodkowej fazie wyścigu często z nią wygrywam. Nie mogę jednak słabo wystartować, bo wtedy mogę przegrać nie tylko z Lisą. Zaczynam wątpić w to, czy Nowozelandka jest do pokonania, tym bardziej, że na 500 m też z nią coraz trudniej wygrać. Myślę, że jej tajemnica sukcesu tkwi gdzie indziej. Ona z trenerem koncentruje się wyłącznie na jedynce. Mogłabym też zrezygnować z innych osad, ale z drugiej strony w nich też się spełniam. Na początku sezonu mówiłam, że nie wsiądę do czwórki, a pół roku później wspólnie z koleżankami wywalczyłam srebro ME i MŚ.
Wspomniała Pani o trenerze. Może nie zawsze mówiliście jednym głosem, ale na pewno przemawiają za nim wyniki. Kajakarki biją na głowę kajakarzy. Poza tym Kryk dba o to byście się za bardzo nie nudziły...
To prawda, bo treningi są urozmaicone i odbywają się pod nadzorem specjalistów. Odwiedzamy różne miejsca i zazwyczaj te same tory. Najbardziej lubię startować w węgierskim Szegedzie, a najmniej lubię trenować w lutym w Portugalii, bo wtedy często pada, a my robimy tak zwane puste kilometry. Najlepiej natomiast czuję się, kiedy do imprezy sezonu zostają 2-3 tygodnie.
Teraz jednak Pani nie musi myśleć o obozach, tylko może cieszyć się domem i wakacjami. Pewnie nie będzie pani tęsknić za wiosłem?
Nie będę tęsknić, mimo że w tym roku wakacje będę miała dłuższe o dwa tygodnie, bo zazwyczaj MŚ były dopiero pod koniec sierpnia. Do treningu wrócę na początku października. Bliscy się mną nacieszą i mój nowy ulubieniec, czyli Oskar. To pies rasy Akita, którego pół roku temu przygarnęłam z przystani KTW Kalisz. A wakacje będą i to już za dziesięć dni. To nagroda od BPItaka, którą otrzymałam za zwycięstwo w plebiscycie Waszej redakcji.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?