Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Martwy noworodek był owinięty w prześcieradło i schowany w szafie. Ojciec: "Natalia miała całe zakrwawione nogi"

Matce z Witkowa (powiat sępoleński) za dzieciobójstwo grozi do 5 lat więzienia. Jej teściowa może spędzić za kratami nawet resztę swojego życia.

Dzisiaj (21 lipca) w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy zeznawał Błażej G., partner oskarżonej Natalii G.

- Podejrzewałem, że Natalia jest w ciąży. Zdałem sobie z tego sprawę w maju, czerwcu. Przedtem kilka razy pytałem ją, czy jest w ciąży. Mówiła, że nie. W końcu powiedziała, że "zaraz trojaczki urodzę". Napisała mi na messengerze, żebym się nie śmiał, jak "zacznę się odchudzać". Tak mówiła. Nosiła pas odchudzający. Jak uprawialiśmy seks, to się nie rozbieraliśmy. Ostatni raz dzień przed "tym całym zdarzeniem".

Sędzia pytał świadka, czy wciąż nie wiedział, iż jego partnerka jest w ciąży. Odpowiedział, że wciąż nie wiedział, iż jest ciężarna.

Rodzice wcześniej również pytali, podejrzewali, ale oskarżona wciąż zaprzeczała. Para ma jeszcze jedno dziecko, urodzoną w 2018 roku Amelię. Twierdził, że o tym, iż zostanie ojcem, dowiedział się, kiedy Natalia była w piątym miesiącu ciąży.

Tamtej nocy - zeznawał Błażej G. - obudziło się starsze dziecko. Ojciec wstał i przygotował Amelii mleko. W tym czasie z pokoju wyszła Natalia, "cała zakrwawiona". - Natalia była przestraszona, cala się trzęsła i z nóg jej ciekła krew. Miała na sobie spodenki. Chciała podpaski, więc poszedłem do łazienki. Nie mogłem ich znaleźć. Trochę też się przestraszyłem, jak zobaczyłem krew u Natalii. Nie wiedziałem, co się stało. Obudziłem mamę i poprosiłem, by zajęła się Amelką.

- Natalia wyszła z pokoju, kiedy ja przygotowywałem mleko dla Amelii. Poszła do drugiego pokoju i widziałem, jak wyciągała podpaski. Była ubrudzona krwią i przeźroczystą mazią. Siedziała w łazience jakieś 20 minut. Było słychać, jak leci woda do wanny i jest spuszczana do toalety. Kiedy wyszła, powiedziałem, że jedziemy do szpitala. Ona powiedziała, że ma okres i nigdzie nie jedzie.

Błażej - jak mówi - poszedł do przedpokoju po buty: - Widziałem, że podłoga w łazience była świeżo zmyta. Według mnie podłogę zmywała Natalia. Zabrałem ją wtedy do szpitala. Naciskałem na to. Ona miała jeszcze do mnie pretensje, że ma obfity okres, a musi jechać do szpitala.

- Zanim wyszedłem z domu, rzuciłem kątem oka na pokój, widziałem smugę na podłodze, jakby tam było coś zmyte, zmazane. Pojechaliśmy do szpitala. Wyjechaliśmy około godziny 7. Dojechaliśmy do szpitala. Chciałem Natalię zarejestrować, ale ona pierwsze co, poszła do łazienki. Była w niej około 10 minut. Chciałem ją zarejestrować, ale ona poszła korytarzem w innym kierunku. Widziałem, że z kimś rozmawia przez telefon. Potem poszliśmy w końcu do rejestracji. Wahała się, mówiła, że pójdzie do swojego ginekologa jednak. Wyszedłem ze szpitala, kiedy po pięciu minutach wróciłem, Natalia stała przed okienkiem rejestracji i po prostu patrzyła.

W drodze powrotnej para pojechała do sklepu budowlanego. - Chciałem kupić śruby, bo remontowałem dach. Natalia siedziała w samochodzie. W domu już Natalia poprosiła o kluczyki do samochodu. Dałem jej i odjechała.

Błażej G. - jak mówi - wszedł do domu. Wyjął z szafy rzeczy dla Amelii, żeby ją ubrać. To była ta sama szafa, w której odkryto później ciało noworodka, tylko półka znajdowała się z innej strony. - Dałem rzeczy mamie, żeby przebrała dziecko. Wyszedłem na podwórze.

- Mój brat, Jarosław zadzwonił do mnie, by pomóc mu przy remoncie. Pojechałem jeszcze do sklepu po materiały budowlane i wróciłem do domu. Dopiłem kawę do końca. I wtedy Natalia mi napisała SMS-a, czy chcę mieć jeszcze dzieci? Napisała mi, że ma guza jajnika. Dzwoniłem do Natalii, ale nie odbierała. Pojechałem w kierunku domu teściów, w drodze minęliśmy się z Natalią. Nie zatrzymała się, bo na drodze nie było na to miejsca. Widziałem, że była zapłakana. Pojechałem do teściowej. Zeszła na dół. Powiedziałem jej o całej tej sytuacji, o szpitalu, o guzie. Kazała mi dalej dzwonić do Natalii, żebym się z nią skontaktował. Pytałem teściowej, czy Natalia była u niej, mówiła jednak, że nie.

Kiedy w końcu Natalia odebrała telefon, powiedziała - jak mówi świadek - że jest w lesie, na polnej drodze. Siedziała tam i płakała. Widziałem, jak rozmawia z kimś przez telefon. Wróciliśmy do domu. Wysiadła z samochodu i poszła do sypialni.

- Poszedłem zobaczyć, co jest z małą, z Amelią. Pojechałem znów do teściowej, bo Natalia miała ją zawieźć do fryzjera. Było około godziny 11, wypiliśmy kawę i pojechaliśmy z teściową do fryzjera. Kiedy byłem na rynku w Kamieniu Krajeńskim, zadzwoniła do mnie mama. Powiedziała, że dziecko mi udusiła. Pytałem, czy chodzi o Amelię, powiedziała, że nie; "że o drugie". Rzuciłem telefonem. Pojechaliśmy prosto do Witkowa. Wyszedłem z samochodu, pobiegłem prosto do pokoju. Zobaczyłem, że dziecko leży przy komodzie owinięte prześcieradłem. Mama stała na korytarzu. Była przestraszona. Podszedłem do dziecka i zacząłem płakać. Wyszedłem na podwórko, zacząłem płakać i krzyczeć.

Wtedy brat Mariusz zapytał Błażeja, co się stało. Padła odpowiedź: "Dziecko mi zabiła".

- W sypialni była matka, teściowa i Natalia. Zapytałem, czy urodziło się martwe, czy żywe - mówił świadek. - Powiedziała, że martwe. Wziąłem telefon od mojego brata Jarosława i zadzwoniłem na 112. Powiedziałem, że partnerka urodziła dziecko i udusiła je. Wiedziałem, że tak było, bo dziecko miało na szyi prześcieradło. Mam mi powiedziała, później - kiedy już na miejsce przyjechała policja - że ona próbowała jeszcze je reanimować.

O dzieciobójstwo, do którego doszło 20 lipca 2019 roku w Witkowie obok Kamienia Krajeńskiego, oskarżona jest 31-letnia matka Natalia Z. z Art. 149. Kodeksu Karnego, który mówi o tym, że „Matka, która zabija dziecko w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat”. Pierwotnie kobiecie stawiano zarzut z Art. 148 par. 1. mówiący o tym, że kto zabija człowieka podlega karze od 8 lat do dożywotniego pozbawienia wolności. O zmianie stawianych zarzutów miała wpływ opinia sądowo-psychiatryczno-psychologiczna wobec matki.

- Materiał dowodowy, który uzyskaliśmy od biegłych psychiatrów i psychologów wskazywał na konieczność zmiany zarzutów. Z tej opinii wynika, że Natalia Z. popełniła przestępstwo w okresie porodu, pod wpływem jego przebiegu. Stąd też zmiana kwalifikacji prawnej czynu – mówił Marcin Przytarski, prokurator rejonowy w Tucholi.

Kobieta była zatem poczytalna, jednak w stanie szoku porodowego. Stąd niższy wymiar pozbawienia wolności.
Sekcja zwłok dziecka i dodatkowe badania genetyczne pozwoliły na ustalenie dokładnej przyczyny zgonu. Dokładny opis czynu w akcie oskarżenia mówi, że matka noworodka udusiła je własnymi rękoma, używając do tego prześcieradła – owijając je wokół szyi i zaciskając.

„Z zarzutu przedstawionego Natalii Z. wynika, że owinęła ona wokół szyi noworodka prześcieradło, zakrywając twarz, tym samym uniemożliwiając pozbycie się resztek wód płodowych. Owijając prześcieradło wokół szyi wydzierzgnęła je własnymi rękoma, w następstwie czego doszło do zgonu nowo narodzonego dziecka, przyczyną którego było uduszenie gwałtowne spowodowane aspiracją wód płodowych do płuc oraz uciskiem mechanicznym na strukturę szyi w mechanizmie zadzierzgnięcia”.

Oskarżona o pomoc w zabójstwie jest także Barbara G., matka partnera Natalii Z. W jej przypadku prokuratura również zmieniła zarzuty. Wcześniej była podejrzewana o podżeganie do zabójstwa. Teraz jest oskarżona o popełnienie przestępstwa udzielania pomocy zabójstwa. Na kobiecie ciąży zarzut z Art. 18 par. 3 KK w związku z Art. 148 par. 1 KK, który przewiduje karę od 8 lat do dożywocia. Dodatkowo Barbara G. w toku postępowania przygotowawczego miała składać fałszywe zeznania. Wymiar kary dla kobiety nie zmienia się – Barbarze G. grozi od 8 lat do dożywotniego pozbawienia wolności.

Dodajmy, że 31-latka miała ukrywać ciążę. Jak wyjaśniała przed prokuratorem – nie wiedziała, że jest w ciąży. - W zgromadzonym materiale dowodowym te wyjaśnienia nie znajdują pokrycia. My nie dajemy temu wiary, jednak czy faktycznie miało miejsce ukrywanie ciąży to będzie podlegać rozstrzygnięciu sądowemu. Podobnie – czy wiedziała o tym Barbara G., która też zaprzecza temu, by wiedziała o stanie Natalii Z. To trudne do zweryfikowania – wyjaśniał prokurator Przytarski.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Martwy noworodek był owinięty w prześcieradło i schowany w szafie. Ojciec: "Natalia miała całe zakrwawione nogi" - Gazeta Pomorska

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski