Pani najnowszy album "Burzliwy błękit Joanny" to hołd dla Joni Mitchel. Dlaczego właśnie dla niej i czy pretekstem były tylko jej 70. urodziny?
Martyna Jakubowicz: Pretekstem do zrobienia płyty na pewno były jej 70. urodziny, bo wydawało mi się, że to najlepszy czas, aby coś takiego nagrać. Zrobiłam to z ogromną przyjemnością, ponieważ jest to moja ulubiona artystka i wokalistka. Chciałam pokazać jej piosenki polskiej publiczności, moim zdaniem nie jest ona w Polsce wystarczająco znana.
Przede wszystkim mało ludzi wie, że ona jest Kanadyjką...
Martyna Jakubowicz: Tak. Choć nie ma to aż tak wielkiego kulturowego znaczenia. Tym niemniej Kanada jest trochę innym krajem niż Stany Zjednoczone.
Czy Joni Mitchel słyszała Pani nagrania?
Martyna Jakubowicz: Nawet nie mam szansy przekonać się o tym. Joni Mitchel jeszcze nie dostała tej płyty i nie ma żadnej gwarancji, że ona do niej dotrze. Najpierw pewnie trafi do jej agenta. A co on z nią zrobi? Niestety, nie mamy w Kaliforni znajomych, którzy bezpośrednio daliby Joni Mitchel mój album.
To nie jest Pani pierwsza monograficzna płyta. Wcześniej była płyta poświęcona Bobowi Dylanowi. Kogo jeszcze Pani w ten sposób chciałaby uhonorować?
Martyna Jakubowicz: Polubiłam śpiewanie nieswoich piosenek i czasami to robię, ale zarówno Dylan czy Joni Mitchel to były pomysły spontaniczne, które wyniknęły ot, tak. Zarówno Dylan, jak i Mitchel są dla mnie ważnymi postaciami, więc zrobiłam to z ogromną radością, a wydawca zaaprobował wydanie tego. Bardzo lubię też Neila Younga czy Toma Pettyego, ale w życiu nie można zajmować się tylko nagrywaniem płyt z coverami.
A Janis Joplin?
Martyna Jakubowicz: Janis Joplin w ogóle nie wchodzi w grę. Jej piosenki nie należą do moich ulubionych. To nie ta muzyka i nie ta wokalistyka.
Joni Mitchel ma 70 lat. Jak Pani wyobraża sobie siebie w tym wieku?
Martyna Jakubowicz: Ja siebie w ogóle nie wyobrażam w żadnym wieku, bo - jak wiadomo - od pewnego momentu człowiek przestaje sobie pewne rzeczy wyobrażać. Czas i życie robią swoje i jedyne, czego mogłabym sobie życzyć, to aby w tym wieku mieć jeszcze tyle siły i zdrowia, abym jeszcze czasem mogła wyjechać na koncerty. To dla mnie już czas, gdy człowiek zbliża się do Absolutu i planowanie czegokolwiek to rozśmieszanie Pana Boga.
W Polsce Pani własną, najbardziej znaną piosenką pozostaje "W domach z betonu nie ma wolnej miłości" . Od jej nagrania minęło w tym roku 30 lat. Czy czuje Pani popularność na co dzień? Co to znaczy być popularnym?
Martyna Jakubowicz: Nie odczuwam takiej dolegliwości, jaką jest popularność, bo nie jestem gwiazdą. Nie jestem celebrytką i funkcjonuję normalnie, jak każdy Polak. Nie wpisuję się w nurt gwiazdorski tego typu. Po prostu śpiewam piosenki. Gram dla ludzi koncerty. Jestem bardzo szczęśliwa, bo mam fajną publiczność, która przychodzi na koncerty i nigdy nie zawiodła mnie przez ostatnie 7 czy 8 lat mojego koncertowania. Więc naprawdę nie mam powodów do narzekania. Gwiazda to w moim pojęciu zupełnie coś innego.
Co?
Martyna Jakubowicz: Gwiazda to ktoś, kto ma ogromną popularność. Więc gwiazdą jest Sting, gwiazdą jest Madonna, gwiazdą jest Lady Gaga - ludzie, którzy po prostu są znani na całym świecie. Ich piosenki są znane na całym świecie i w związku z tym podlegają pewnemu prawu. Pewne rzeczy mogą robić, a pewnych nie mogą robić, bo są cały czas obserwowani. Więc to jest takie życie, powiedziałabym, wymagające dużego wysiłku psychicznego. Nie sądzę, że ja bym tak umiała żyć.
Od lat śpiewa Pani blues i folk. Czy obecnie to bardziej muzyka ludzi młodych czy dojrzałych?
Martyna Jakubowicz: Ja tego nie wiem, bo świat się zmniejszył chociażby poprzez internet i w tej chwili przepływ informacji jest dużo szybszy, a ludzie grają bardzo różne gatunki muzyczne. Wszystko staje się powoli eklektyczne. Ci, którzy sięgają do korzeni, ci, którzy uważają, że chcą inaczej, grają jakąś inną, swoją muzykę. Zauważyłam jednak, że moja płyta już wywędrowała poprzez internet i jest na portalach hinduskich, arabskich, włoskich, francuskich czy rosyjskich. Internauci komentują ją. Stawiają oceny, więc czy chcemy, czy nie chcemy staliśmy się częścią muzyki światowej, co - moim zdaniem - jest dobre, ponieważ wchodzimy w obieg zewnętrzny i jest to też dla nas mobilizujące.
Jest płyta z piosenkami Joni Mitchel, a kiedy możemy się spodziewać kolejnego albumu z Pani piosenkami?
Martyna Jakubowicz: Myślę, że na robienie nowego materiału, poświęcę cały przyszły rok. Do studia musimy wejść w sierpniu, wrześniu. Zakończę działalność promocyjną i mam nadzieję, że uda się zagrać kilka koncertów w składzie, który płytę nagrał, ale jednocześnie będziemy pracować nad nowym materiałem, który jeśli wszystko się uda, ukaże się w lutym lub w marcu 2015 roku.
Wspomniała Pani o koncertach. Czy na Pani trasie znajdzie się Poznań?
Martyna Jakubowicz: W tej chwili nie mogę powiedzieć, ale w Poznaniu bardzo chętnie zagram, bo fani zawsze przychodzą tłumnie, więc nie mogę ich zawieść. Myślę, że do Poznania przyjadę dopiero jesienią przyszłego roku.
70 lat to wiek, gdy człowiek zbliża się do Absolutu i planowanie czegokolwiek to rozśmieszanie Pana Boga.
Martyna Jakubowicz - niekwestionowana królowa bluesa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?