Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marzena wyśpiewa sobie wielką karierę? [WYWIAD]

Łukasz Bartczak
Marzena Matyla spod podostrowskiego Smardowa walczy w telewizyjnym show “Must Be The Music”. Miłość do muzyki zaszczepił w absolwentce ILO dziadek, trębacz w orkiestrze wojskowej.

Marzena Matyla, 27-letnia dziewczyna z podostrowskiego Smardowa zachwyciła jurorów polsatowskiego programu “Must Be The Music”. Utalentowana wokalistka brawurowo wykonała utwór “100 days, 100 nights” Sharon Jones & The Dap-Kings i wszyscy jurorzy bez zastanowienia wcisnęli przyciski z napisem “TAK”!

– Taka kobitka z pani warunkami powinna już dawno śmigać ze swoim repertuarem po świecie – chwaliła ją zaraz po występie Elżbieta Zapendowska, z kolei Kora dodała – Ma pani takie skupienie, które lubię, bije też od pani energia życiowa i determinacja.

Zaraz po koncercie uruchomione zostało głosowanie internetowe, dzięki któremu Marzena może trafić do odcinków półfinałowych, tam będzie mogła już wystąpić na żywo. To, czy tak się stanie, zależy jednak od samych jurorów i producentów show. – Dzięki zaangażowaniu wielu osób udało mi się zdobyć 13 procent wszystkich głosów i zająć trzecie miejsce wśród uczestników mojego odcinka – cieszy się 27-latka. – Chcę podziękować wszystkim znajomym, nieznajomym i rodzinie za tak duże wsparcie, udostępnianie informacji o głosowaniu i codzienne oddawanie głosów. Nie spodziewałam się aż tak dużego odzewu.

Marzena wychowała się w Smardowie, ale teraz mieszka we Wrocławiu. Do szkoły podstawowej, a także gimnazjum chodziła w Wysocku Małym, później ukończyła I Liceum Ogólnokształcące w Ostrowie. W naszym mieście skończyła również Państwową Szkołę Muzyczną (dziś Zespół Szkół Muzycznych im. K. Komedy-Trzcińskiego) pierwszego stopnia, gdzie uczyła się w klasie fortepianu, uczęszczała też na drugi stopień w klasie saksofonu, wtedy pojawił się też epizod z gitarą. W czasach szkolnych chodziła też na zajęcia do Ostrowskiego Centrum Kultury i Młodzieżowego Domu Kultury.

– Jednak to śpiew był zawsze moim celem i priorytetem, a instrumenty jakimś sposobem dojścia do tego celu i rozwinięcia muzykalności – wspomina Marzena Matyla. – Dlatego też dziś na scenie występuję tylko z mikrofonem, a grę na instrumentach pozostawiam tym, którzy to robią dobrze.

Utworów wykonywanych przez Marzenę Matylę można posłuchać na żywo wyłącznie w stolicy Dolnego Śląska gdzie stara się regularnie występować (O swoich koncertach na bieżąco informuje na swoim fanpage’u). Do Wrocławia wyjechała na studia. Obecnie Marzena szlifuje swój wokal we wrocławskim Laboratorium Śpiewu i Mowy pod okiem Magdaleny Kot, bierze też często udział we Wrocławskich Warsztatach Wokalnych. Od kiedy skończyła 17 lat śpiewa na weselach, ponadto śpiewała w wielu chórach i zespołach (w tym także rockowym i gospelowym), co ciekawe przez jakiś czas uczyła się też śpiewu operowego. – We Wrocławiu ukończyłam Inżynierię Środowiska na Uniwersytecie Przyrodniczym, później postanowiliśmy z mężem zostać tam na dłużej, ale bardzo lubimy spędzać wolne chwile w rodzinnych stronach, gdzie możemy trochę odpocząć od gwaru miasta – przyznaje.

To właśnie w jej rodzinnej miejscowości narodziła się miłość do muzyki. – Już w przedszkolu śpiewanie było dla mnie ważne, ale tak naprawdę poczułam, że to jest to, co chcę robić po studiach – mówi 27-latka i dodaje, że prawie każdy w jej rodzinie zetknął się z muzyką. – W największym stopniu mój dziadek, który w młodości grał na trąbce w orkiestrze wojskowej, miał też ukończony kurs kapelmistrzowski. To on widząc moje chęci i zapał do muzykowania od najmłodszych lat starał się mi pomóc, zarówno w pierwszych krokach w grze na instrumencie, jak i później wytrwale wożąc mnie na zajęcia i odciążając rodziców.

Marzena podkreśla, że muzyka jest w jej życiu bardzo ważna. – Jest to sposób na radzenie sobie w dobrych i gorszych chwilach – mówi z uśmiechem. Ma też jednak inne pasje. – W wolnym czasie lubię jeździć na rowerze i tańczyć, wspólnie z mężem chodziliśmy na naukę tańca towarzyskiego, ćwiczyliśmy też salsę. Od czasu do czasu lubimy wyskoczyć do popularnych we Wrocławiu salsotek.

Teraz, dzięki udziałowi w telewizyjnym show jej kariera wokalna może nabrać tempa. – Chciałabym zaistnieć na rynku, wiem, że będzie ciężko, ale myślę, że jest to warte zachodu – dodaje 27-latka.

WYWIAD Z MARZENĄ MATYLĄ:

Od kiedy zajmujesz się śpiewaniem? Kiedy poczułaś, że chcesz to robić?

- Konkretnego momentu nie pamiętam. Zawsze muzyka i przebywanie na scenie były dla mnie ważne, a najbardziej właśnie śpiew. Tak w stu proc. poczułam, że to jest to, co chcę robić w życiu, chyba po skończeniu studiów. Wcześniej próbowałam sobie to trochę wybić z głowy, tłumacząc że nie mam szans, pomimo tego, że nawet nie spróbowałam zawalczyć o to.

Ktoś z rodziny również ma talent do śpiewania?

- Prawie każdy w mojej rodzinie miał chociaż mały epizod z muzyką w swoim życiu, jednak w największym stopniu mój dziadek. W młodości grał na trąbce w orkiestrze wojskowej, oraz w zespole, miał także ukończony kurs kapelmistrzowski. To on widząc moje chęci i zapał do muzykowania od najmłodszych lat starał się mi pomóc - zarówno w pierwszych krokach w grze na instrumencie, jak i później wytrwale wożąc mnie na zajęcia do szkoły muzycznej do Ostrowa odciążając rodziców.

Czym dla Ciebie jest muzyka, śpiew?

- Muzyka dla mnie jest sposobem na radzenie sobie w dobrych i tych gorszych chwilach. Natomiast śpiew to jest to, co chciałabym w życiu robić, by być szczęśliwym.

Od małego przejawiałaś talent wokalny czy był taki moment, w którym on nagle eksplodował?

- Predyspozycje i chęci, wydaje mi się, były prawie od zawsze, a przynajmniej od kiedy pamiętam. Jednak przez długi okres brakowało mi odpowiedniej techniki oraz odwagi żeby spróbować sięgnąć po marzenia. Zawsze tłumaczyłam sobie, że muszę się zająć czymś pewniejszym w życiu niż muzyka. Jednak samego siebie jest trudno oszukać. Teraz wiem, że nie warto rozmieniać się na drobne, tylko uparcie dążyć do tego, co chce się na prawdę robić, bo tylko wtedy człowiek jest szczęśliwy.

Pochodzisz z niewielkiej wioski pod Ostrowem, jak Twój sukces odbierają rodzice, sąsiedzi, znajomi? Przecież pamiętają Cię jako skromną dziewczynę, koleżankę, a tu nagle pojawiłaś się na ekranie telewizora i zadziwiłaś nie tylko ich, ale i całą Polskę.

- Wszyscy się bardzo cieszą i mi kibicują. Rodzina po występie otrzymywała wiele telefonów z gratulacjami, nie spodziewaliśmy się tak wielkiego odzewu. Mnie też zalała fala gratulacji i telefonów, co jest bardzo motywujące. Dziękuję wszystkim, którzy mi dobrze życzą i w ostatnim czasie dali mi wiele dobrej energii swoimi słowami.

Do Wrocławia wyjechałaś na studia, za pracą, za partnerem?

- Do Wrocławia wyjechałam po liceum, na studia, skończyłam tam Inżynierię Środowiska na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu, ale mój obecny mąż też miał wpływ na to, że wybrałam akurat Wrocław, ponieważ jest ode mnie trochę starszy i on pierwszy tam wylądował. Po studiach jakoś tak się potoczyło nasze życie, że jak na razie mieszkamy i pracujemy we Wrocławiu. Ale bardzo lubimy spędzać wolne chwile w rodzinnych stronach, gdzie możemy trochę odpocząć od gwaru miasta.

Czego spodziewałaś się po udziale w "Must be the Music"? Sama wpadłaś na pomysł startu czy ktoś Cię namówił?

- W poprzedniej edycji występowała moja koleżanka. W jednym z odcinków z jej udziałem prowadzący namawiali do wysłania e-mailowego zgłoszenia do kolejnej edycji programu argumentując to, że m.in. ona (i oczywiście inne zespoły/wokaliści) w ten sposób się zgłosiła. Wtedy stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia, a wręcz przeciwnie. Lubię wyzwania i jestem osobą chłonną wszelkich wskazówek, a ten program to kolejne z takich wyzwań.

Co czułaś na scenie?

- Nie pamiętam dokładnie co wtedy czułam, ale wiem, że powtarzałam sobie, że muszę pójść na całość, żeby później nie żałować, że mogłam lepiej. Nie wiedziałam, jakiego werdyktu się mam spodziewać, ponieważ wybrałam piosenkę dość trudną, mało znaną, a jak wiadomo, przeważnie ludzie lubią piosenki, które już gdzieś słyszeli. Dodatkowo jury jest dość nieprzewidywalne i ma różne gusta. Wchodząc na scenę miałam nadzieję, że chociaż jeden werdykt będzie "zielony".

Twój występ był lekki, sprawiał wrażenie, że piosenka sama się wykonuje? Może to była dobra rada od kogoś przed koncertem i stres jakoś zszedł?

- Przed występem wspierali mnie bardzo przyjaciele i mąż, którzy byli ze mną w dniu castingu. Chciałam też dobrze wypaść, bo w dniu castingu urodziny miała moja babcia i chciałam jej chociaż dobrymi nowinami wynagrodzić brak mojej obecności. Ona chyba najbardziej trzymała za mnie kciuki, bo jest też fanką tego programu.

Dlaczego wybrałaś taką piosenkę?

- Pierwszy raz ją usłyszałam w Radiu RAM w trakcie nauki do jakiegoś egzaminu. Od razu wiedziałam, że muszę ją zaśpiewać, dobry rok się jej przysłuchiwałam i przymierzałam do niej, aby na jednych z warsztatów wokalnych wziąć ją na "tapetę". Bardzo lubię piosenki, gdzie jest co śpiewać, a w tej ciągle się coś dzieje - nie jest to typowia piosenka zwrotka-refren-zwrotka-refren. Dodatkowo bliskie mi są "czarne" rytmy - soul, R&B oraz oldschoolowe brzmienia.

Swoją przyszłość chciałabyś związać z muzyką czy może masz jakieś inne plany?

- Jest to moje największe marzenie - nie proste do osiągnięcia, ale warte na pewno zachodu. Czas pokaże czy mi się uda, bo rynek muzyczny jest pełen zdolnych ludzi. Kilka projektów mam już rozpoczętych, jakieś nowe też "wiszą" w powietrzu. Mam nadzieję, że mój udział w programie przyczyni się również do pojawienia się jakichś ciekawych propozycji współpracy.

Tego życzę z całego serca. Dziękuję za rozmowę.

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski