- Zrobię wszystko, by sąd jak najszybciej mi je oddał. Chodzę na spotkania z psychologiem, zaczęłam remont domu. Wiem, że niedostatecznie dbałam o higienę dzieci, bo nie mieliśmy łazienki, ale cały czas próbuję wszystko zmienić - zapewnia Danuta Borzymowska.
Zgodę na widzenie najmłodszego Przemka otrzymała dopiero w maju. Odwiedza go co drugi dzień, by go zobaczyć, musi przejechać rowerem ponad 20 kilometrów. Synowie, którzy z nią pozostają, muszą znieść rozłąkę, bo... rower jest tylko jeden. Znacznie gorzej wygląda sytuacja z Moniką, która przebywa w Lipie. Pani Danuta widziała ją od połowy kwietnia tylko cztery razy...
- Prosiła mnie o kontakt z Przemkiem, ale cóż ja mogę zrobić? Od momentu, gdy mi ją odebrano, stała się zamknięta w sobie, ale wiem, że wierzy w powrót do Nienawiszcza. Nie mogę jej zawieść - zapowiada matka. Zarówno ona, bracia pani Danuty oraz matka, nie mieli nigdy problemów z alkoholem, co także potwierdzają pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rogoźnie. W rodzinie nigdy nie pojawiała się także przemoc fizyczna i psychiczna. Dlaczego więc sześcioro dzieci znalazło się poza domem? Czy sprawcą jest tylko ogromna bieda?
- Tą rodziną zajmujemy się od 16 lat i rzeczywiście nie można powiedzieć, że jest patologiczna. Natomiast trzeba stwierdzić, iż istnieje w niej problem niewydolności wychowawczej - tłumaczy Ewelina Kowalska, kierownik GOPS w Rogoźnie. Zapewnia też, że pracownicy pomocy społecznej wiele zrobili, by pomóc Borzymowskim. Była pomoc finansowa na remont domu, pomoc asystenta rodziny... Niestety, nie uchroniło to dzieci przed wywiezieniem z rodzinnego domu. Dramat rozpoczął się 3 marca, gdy Sąd Rejonowy w Obornikach postanowił, że dzieci nie powinny przebywać dłużej z matką. Smutny finał rozegrał się 15 kwietnia. Wtedy to przed domem Borzymowskich pojawił się kurator oraz pracownicy Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie.
- Uczyniliśmy wszystko, aby rozdzielenie z matką odbyło się z jak najmniejszą szkodą dla dzieci - zapewnia Barbara Słabolepsza-Rojna, dyrektor PCPR.
Tak też się stało, bo pani Danuta przekonała całą szóstkę, że wrócą do mamy.
- Dzieci bezgranicznie mi ufają, jak im obiecałam, że nie pozwolę na rozłąkę, to poszły nawet z obcymi ludźmi - wspomina z trudem hamując łzy.
Mimo traumy, której doznała ponad miesiąc temu, wie, że nie może pozwolić sobie na chwilę wytchnienia. Do końca maja brała udział w spotkaniach organizowanych przez Ośrodek Wspomagania Dziecka i Rodziny "Światełko", rozpoczęła remont pokojów. Pani Danucie pomagają teraz synowie, Piotrek pomalował już sufity, a Dawid kładzie tapetę. Natomiast kuchnia ma być już gotowa pod koniec czerwca. Środków na to na razie braknie, jednak pomocną dłoń już wyciągnęła gmina oraz Monar-Markot.
- Mam nadzieję, że chłopcy ze mną zostaną, bo jak inaczej będę w stanie udowodnić, że jestem dobrą matką i potrafię zajmować się własnymi dziećmi? - pyta zatroskana kobieta. I zapewnia jednocześnie, że nigdy się nie podda.
Apel o pomoc
Danuta Borzymowska potrzebuje pomocy na remont domu w Nienawiszczu. Brakuje w nim przede wszystkim łazienki, ale do gruntownego remontu nadają się także pokoje, w których mieszkały jej dzieci oraz kuchnia. Najbardziej potrzebne w tej chwili są: meble do kuchni, płytki ceramiczne, drzwi wewnętrzne do pokoju dziecięcego, okna.
Czytaj także: Kobyla Góra: Sąd nie dopatrzył się nieprawidłowości w siłowym odebraniu dziecka
Czytaj także: Nic nie zastąpi prawdziwej rodziny
Czytaj także: Możesz mieć prawa i nie mieć dziecka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?