Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka zabitego ministranta chce nowego śledztwa

Krzysztof M. Kaźmierczak
Matka zamordowanego Michała Szwedka uważa, że nie wyjaśniono wszystkich okoliczności zbrodni.
Matka zamordowanego Michała Szwedka uważa, że nie wyjaśniono wszystkich okoliczności zbrodni.
Matka Michała Szwedka, uduszonego 12-letniego ministranta, chce wszczęcia ponownego śledztwa w sprawie zbrodni. Dziś mija 14 lat od znalezienia w kontenerze na śmieci na poznańskim Gunwaldzie zwłok chłopca.

Czytaj także:
Niezbadany trop ws. zabójstwa Michała Szwedka
Skazany za zabójstwo ministranta chce, aby rzecznik wystąpił o kasację wyroku
Rozmowa ze skazanym za zabójstwo ministranta

Udało nam się dotrzeć do akt sprawy, które są niedostępne dla dziennikarzy. Zeznania skazanego za zabójstwo Pawła A. są wstrząsające. Matka ofiary jest przekonana, że związek ze zbrodnią miały inne osoby i chce ich ścigania.

Proces w sprawie zabójstwa 12-latka prowadzony był z wyłączeniem jawności. Nie dosyć tego - rodzina ofiary nie miała żadnych praw: nie mogła składać wniosków dowodowych ani zadawać pytań świadkom. Dopiero teraz matce Michała udało się dotrzeć do akt sprawy. Po ich lekturze wystąpiła do Prokuratury Generalnej o podjęcie nowego śledztwa. Wskazała nieprawidłowości i zaniechania do jakich doszło w postępowaniu prowadzonym przez sąd rodzinny.

- Jestem przekonana, że nie wyjaśniono dotąd wszystkich okoliczności zbrodni na moim synku - powiedziała nam Małgorzata Szwedek.

- Powinno zostać zbadana m.in. kwestia udziału innych osób (w tym członków rodziny Pawła A.) w morderstwie lub zacieraniu śladów zbrodni, to jest ukrywaniu zwłok - dodaje Jacek Kurzyca, pełnomocnik matki ofiary.

Przesłanki potwierdzające podejrzenia są bardzo poważne. Jak ustaliliśmy, na worku foliowym, który założono na głowę zamordowanego odkryto wyraźny odcisk palca. Nie należał on do Pawła A., zatem musiała zostawić go osoba, która uczestniczyła w zbrodni lub pomagała ukryć ciało. Nie porównano jednak śladu na worku z odciskami ani rodziców A. (matka odmówiła, ojciec nie stawił się na policję, a sąd nie wydał nakazu pobrania od nich odcisków palców) ani innych osób, które policjanci podejrzewali o związek z zabójstwem. Musiałby to zlecić sąd, który prowadził czynności śledcze. Ale nie zrobił tego, chociaż jeden ze świadków (kolega z poprawczaka) zeznał, że A. powiedział mu, że w wynoszeniu zwłok pomagał mu starszy mężczyzna z "pajęczynką pod okiem".

Sąd zaniechał przed 14 laty także zbadania ewentualnego związku ze zbrodnią osób z parafii, w której Michał i Paweł byli od lat ministrantami. Stało się tak, mimo tego, że policjanci ustalili, że zakrystianem (a wcześniej ministrantem) był mężczyzna skazany za molestowanie nieletnich. Co więcej, użyty przez policję pies podjął trop przy śmietniku, w którym ukryto zwłoki i, jak czytamy w raporcie policji,"zgubił woń śladu" dopiero po 150 metrach, w pobliżu siedziby parafii.

Paweł A. przez trzy miesiące ze szczegółami opowiadał jak zabił Michała

O tym, że w przestępstwie ktoś uczestniczył wskazywać może zaskakująca zmiana w zeznaniach Pawła A. Podczas pierwszych przesłuchań mówił, że ciało ukrył w stosie liści przy kontenerze na śmieci. Potem z własnej inicjatywy skorygował tę wersję twierdząc, że ciało umieścił w śmietniku. To była jedyna istotna okoliczność, którą chłopak zmienił w swoich zeznaniach zanim w marcu 1998 roku odmówił składania wyjaśnień. Co ciekawe, o przebiegu morderstwa A. przestał mówić pod wpływem zaleceń otrzymanych od swojego adwokata.

Do zbrodni doszło 29 listopada 1997 roku. Wieczorem po zabawie andrzejkowej dla ministrantów 16-letni Paweł A. zaprosił Michała do domu. Zwłoki chłopca znaleziono po pięciu dniach. Sąd prawomocnie skazał A. za zabicie Michała (karą było osadzenie w poprawczaku do czasu osiągnięcia pełnoletności). Obecnie twierdzi on, że nikogo nie zabił i chce, aby rzecznik praw obywatelskich wystąpił o kasację jego wyroku.

Sześć razy przyznał się do morderstwa
Skazany za zabójstwo Michała twierdzi obecnie, że biciem zmuszono go do przyznania się do zbrodni, ale nic nie potwierdza tej wersji.

W udzielonym nam wywiadzie Paweł A. powiedział, że przyznanie się wymusił na nim policjant, który miał go pobić. Ale, jak ustaliliśmy, nigdy wcześniej (podczas procesu ani w składanych apelacjach) A. nie skarżył się na stosowanie wobec niego przemocy.

Z akt wynika, że przesłuchiwany był przez policjantkę w obecności biegłej psycholog oraz sędziego sądu rodzinnego. W okresie trzech miesięcy przyznał się sześciokrotnie, za każdym razem podając wstrząsające szczegóły zabójstwa. O tym, że zabił powiedział również trzem kolegom ze schroniska dla nieletnich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski