Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maturalne kwiatki, czyli czy Boryna był kobietą?

Sylwia Bukowska
Ci, którzy zdawali maturę wiedzą, że pierwszym skojarzeniem dotyczącym egzaminu dojrzałości są nerwy. I choć co roku media zasypują nas kwiatkami prosto z arkuszy, a nauczyciele przestrzegają kolejne roczniki legendarnymi już historiami, to każdy zna specyfikę majowych zmagań. Nie wszystko da się racjonalnie wytłumaczyć...

Na sali w towarzystwie egzaminatora robi się rzeczy, których normalnie by się nie zrobiło. Powodów niecodziennych pomysłów i zabawnych pomyłek licealistów można się jedynie domyślać. Nerwy, presja czasu, roztrzepanie? Oto kilka przykładów niegodnych naśladowania.

Metafory, których używają na egzaminie maturzyści mogą naprawdę zdumiewać. I jeśli nie pozbawią ich punktu za błąd stylistyczny, to prawdopodobnie za błąd... logiczny. Teza, według której chłop pańszczyźniany musiał znosić panu jajka czy sformułowanie, że chemik pracuje w fartuchu, by nie wyżreć dziury w ubraniu niewątpliwie rozbawiły komisję. Porównanie Zosi do pełnej witamin brzoskwini pewnie by Mickiewicz zaakceptował. Ale stwierdzenie, że Telimena połączyła się na mrowisku z Tadeuszem rozśmieszyłoby nawet wieszcza.
Historia uczennicy, która przedwcześnie chciała opuścić salę podczas ustnego egzaminu
z języka polskiego krąży legendą wśród młodszych roczników. Dziewczyna po skończeniu prezentacji zaczęła zbierać rzeczy i kierować się do wyjścia. Egzaminator poprosił ją, żeby usiadła. Została jeszcze rozmowa na temat jej wystąpienia, ale ona z nerwów... zapomniała.

Przykładem, który do dziś wywołuje oburzenie wśród polonistów jest maturzysta, który w rozprawce interpretacyjnej pisał o Borynie w rodzaju żeńskim. Niejeden umysł ścisły (choć się do tego nie przyzna) dopiero po takiej anegdocie dowiedział się, że Boryna to nie kobieta, ale Maciej z powieści Reymonta pod tytułem "Chłopi".

Oprócz zabawnych sytuacji z egzaminów maturalnych nie brakuje niestety takich, których dobrze się nie wspomina. Co roku znajdują się uczniowie bez dowodu osobistego czy czarnego długopisu. Do zliczenia tych, którzy zapomną przenieść odpowiedzi na kartę lub nie zauważą brakujących stron, palców jednej ręki nie starczy. Są maturzyści, którzy przychodzą w bluzie i w trampkach, a na niejednej sali zadzwonił telefon. Wciąż zdarza się, że z kieszeni sypią się ściągi.
W takich sytuacjach do śmiechu nie jest ani egzaminatorom, ani dyrekcji szkoły ani samemu maturzyście. Wpadki czy to zabawne, popełnione przez pomyłkę czy z nieuwagi zwykle działają na niekorzyść zdającego. Dlatego warto uczyć się na błędach innych i wziąć do serca rady nauczycieli. Chociażby po to, by nie zostać obiektem żartów kolejnych dwóch pokoleń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski