Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Meble Vox podbiją Amerykę - rozmowa z Piotrem Voelkelem [ZDJĘCIA]

Mateusz Pilarczyk, Rafał Cieśla
Piotr Voelkel
Piotr Voelkel T.Jurgielewicz
Czy Poznań jest stolicą designu? Czym jest design i dlaczego nie jest wzornictwem? Dlaczego odejście wicemarszałka Leszka Wojtasiaka nie wpłynie na rozwój designu? Z czym wiąże się przekazanie władzy w firmie synowi? Dlaczego na uczelni wyższej, to nie profesor jest najważniejszy? W jakim kierunku będzie się rozwijała grupa Vox? Czy wieżowiec Bałtyk nie oszpeci Poznania? Będzie w nim kino? Z Piotr Voelkelem, znanym poznańskim biznesmenem, twórcą firmy Vox rozmawiają Mateusz Pilarczyk i Rafał Cieśla.

Poznań jest stolicą polskiego designu?
Piotr Voelkel: Pytacie mnie jako Poznaniaka, czyli osobę, która powinna tak mówić?

Pytamy osobę, która zna się na designie i może obiektywnie ocenić.
Piotr Voelkel: Na użytek wewnętrzny, dyskretnie powinniśmy mówić, że Poznań robi o wiele za mało by uważać się za stolicą polskiego designu. Na użytek zewnętrzny możemy mówić, że jesteśmy stolicą designu, bo niewiele ośrodków robi więcej, niż Poznań. My zajmujemy się designem i wpisujemy się w światowy trend myślenia o nim.

Jaki jest ten trend?

Piotr Voelkel: Design staje się coraz szerszym i pojemniejszym terminem, zmienia się też znaczenie tego słowa. Przestajemy powoli myśleć o designie jak tylko o estetyce i udziwnianiu produktów, robieniem z nich dzieł sztuki. Dziś świat idzie w inną stronę. Projektowanie zaczyna się od analizowania potrzeb człowieka, prowadzi się nad nimi badania, sprawdza różne zachowania, aby stworzyć dobre, mądre, potrzebne, użyteczne produkty. Design wyrasta z wiedzy o człowieku, o jego zmieniających się potrzebach. Dobre produkty powstają dzięki temu, że w procesie projektowania uwzględniono różne , czasami sprzeczne oczekiwania oraz nie zapomniano o ograniczeniach technologicznych, ekonomicznych. Tak rozumiany design staje się ogromną nauką opartą o badania, analizę wielu informacji, czerpie z różnych dyscyplin wiedzy. Staje się źródłem sukcesu w firmach, które idą tą drogą
Polska, Wielkopolska to ciągle miejsca gdzie funkcjonuje wiele fabryk. Codziennie wdrażane są w nich nowe produkty. Projektują je często właściciele firm, technolodzy, a jednocześnie większość projektantów wykształconych w ASP nie pracuje w swoim zawodzie, bo firmy nie chcą i nie umieją z nimi współpracować. Nie potrzebują dzieł sztuki stworzonych przez artystów tylko dobrych, mądrych wyrobów zaprojektowanych żeby sprostać oczekiwaniom, marzeniom klienta. To inne myślenie o roli projektanta.

I Poznań w takim podejściu przoduje?
Piotr Voelkel: Jesteśmy polskimi prekursorami takiego myślenia, tak edukujemy projektantów School of Form, tak szkolimy firmy w Concordia Design. Szkoda tylko , że te działania nie uzyskują wsparcia urzędów, miasta, regionu, województwa. Szczęśliwie promocją designu zajmują się Międzynarodowe Targi Poznańskie, organizując coraz lepiej przyjmowaną Arenę Designu.

Przecież Concordia w zamyśle powstała jako miejsce otwarte dla ludzi.
Piotr Voelkel: Concordia jest miejscem otwartym dla ludzi. Odbywa się wiele imprez , szkoleń , warsztatów dla dzieci i dorosłych. Uczymy tego, co przydaje się w życiu prywatnym oraz różnych umiejętności potrzebnych w pracy, biznesie. Naszą specjalnością jest zarządzanie innowacją w firmie, urzędzie, biznesie. Wszystkie te działania są jednak komercyjne, bo nie korzystamy ze wsparcia Urzędu Marszałkowskiego w Poznaniu. Dużo lepiej układa się współpraca z innymi województwami

Były jakieś obietnice?
Piotr Voelkel: Na całym świecie miasta, regiony, wspierają takie inicjatywy. Nawet w najbardziej kapitalistycznych krajach każdy rozumie, że rozwój kreatywnych kompetencji wymaga wsparcia, które później procentuje. Zakładałem, że Poznań, Wielkopolska nie będą wyjątkiem od tej reguły. Stało się inaczej. Jesteśmy chyba jedynym takim centrum na świecie, które samo się finansuje. Inna sprawa, że remont Concordia nie maił być celem, ale środkiem do dalszych działań. To powinien być pierwszy krok. Niestety nie ma kolejnych.

Czyli nie jest panu lekko w tym mieście.**Piotr Voelkel:** Wręcz przeciwnie. Uważamy wspólnie z córką Ewą, że ta sytuacja dała nam niezależność i wolność, sprawniej i szybciej działamy. Jest świetny zaangażowany zespół, który pracuje przede wszystkim na potrzeby biznesu . Wszystkie zlecenia, które udaje się nam pozyskać ze środków unijnych i samorządowych są dla nas ważne, ale nie priorytetowe, a już na pewno nie są podstawą naszego funkcjonowania jak początkowo zakładaliśmy.

Tak na marginesie. Nie lepiej używać polskiego i dźwięcznego słowa "wzornictwo" zamiast design?
Piotr Voelkel: Wzornictwo jest ładnym słowem. Też nie mam nic przeciwko niemu. Lubię jak to możliwe nazywać rzeczy prosto i po polsku. Sam wolę mówić o szkole projektantów niż designerów, ale wzornictwo jest słowem lokalnym. Poza granicami przestaje je ktokolwiek rozumieć. Wzornictwo jest też za wąskim terminem. Design to o wiele więcej , to też badania antropologiczne, psychologia, socjologia, technologia, marketing, komunikacja, emocje użytkownika, badanie doświadczeń konsumenta.

Pana zainteresowanie designem podzielał, chociaż jak Pan wspomina tylko słowem, wicemarszałek Leszek Wojtasiak. Żałuje Pan, że stracił on stanowisko po zamieszaniu z CBA i złamaniu ustawy antykorupcyjnej?
Piotr Voelkel: Szczerze powiedziawszy wspierał te projekty designerskie do pewnego momentu, a potem przestał. Nie mam stosunku do jego dzisiejszej sytuacji. Nie mamy od dawna kontaktu.

Przecież wcześniej były wspólne wyjazdy, zapowiedzi, projekty…
Piotr Voelkel: To był czas kiedy uczyliśmy się, jak świat wykorzystuje naukę zwaną designem do rozwoju przemysłu, usług i miast. Jeździliśmy po najlepszych ośrodkach w Europie. Wiele w tym czasie zrozumiałem, poznałem też bardzo kompetentnych ludzi. Powstał projekt School of Form. To było w czasie kiedy nasze relacje były poprawne i pozytywne. Później się skomplikowały w jakimś stopniu za sprawą Głosu Wielkopolskiego. Ataki na Marszałka i na mnie przy okazji Auli Artis pokazały że partnerstwo publiczno -prywatne w Poznaniu nie jest dobrze widziane, budzi chore podejrzenia i łatwo znajdzie się dziennikarz, który zrobi tanią sensacje. Polityk, urzędnik nie szuka kłopotów, komplikacji. Łatwo sobie każdy z nich wyliczy, że bezpieczniej nie współpracować z prywatnym kapitałem.

Czyli współpraca zakończyła się, kiedy musieliście zapłacić karę za Aulę Artis?
Piotr Voelkel: Jakieś grosze, maleńki procent całej inwestycji, nic ważnego. Aula Artis to był incydent. Relacje urzędu marszałkowskiego z nami były oparte o założenia partnerstwa publiczno-prywatnego. Jest to najszybsza i najefektywniejsza metoda współpracy i racjonalnego wydawania pieniędzy unijnych czy państwowych. Ja wydaję w ramach tej współpracy moje ciężko zarobione pieniądze i te z dotacji w racjonalny , efektywny sposób, oszczędnie. Budynek, w którym dziś jest Aula Artis kosztował wraz z całym wyposażeniem 30 mln zł za 1000 m2, czyli 3 tys. zł za metr. W tym czasie inne uczelnie budowały trzy razy drożej. Tak jest często jak się wydaje nie swoje pieniądze.

Będzie Pan w tym roku na liście 100 najbogatszych Polaków Wprost? Czy kryzys puka też do branży meblarskiej? Na ostatniej był Pan na 71. miejscu z majątkiem wartym 330 mln zł.
Piotr Voelkel: Ta lista nie ma w ogóle związku z rzeczywistością. Jestem na niej dlatego, bo nie mają innych kandydatów. Nieważne czy idę na niej w górę czy w dół - oni nawet nie wiedzą, co się u mnie dzieje. Lista to bzdura i fikcja.

Te 330 mln to realna wartość czy z kapelusza?
Piotr Voelkel: Jeszcze raz powiem - to fikcja. Oszacowanie majątku wymaga gigantycznej pracy, której nie mam powodu wykonywać. Co za różnica czy mam 200 mln czy 400 mln? Nie ma to dla mnie znaczenia, nie daje satysfakcji. W życiu byłem w różnych sytuacjach. Dzieckiem lekarza na prowincji, studentem, pracownikiem teatru, potem miałem własny mały biznes. Nieważne było ile zarabiam, zawsze czułem, że jest ok, że mi starcza, że mam małe oszczędności. Nie czułem, że brakuje mi pieniędzy. Jako pracownik Teatru Tańca miałem co prawda dwie koszule i jeden szetlandzki sweterek, ale nie potrzebowałem drugiego. Ważne, żeby mieć rozsądne potrzeby dostosowane do dochodów.

Jak rozwija się biznes na wschodzie?
Piotr Voelkel: Nam idzie bardzo dobrze. Dwie firmy Profile Vox i Meble Vox mają swoje fabryki w Brześciu a centrum logistyczne w Smoleńsku. Planujemy podwojenie naszej sprzedaży na tym rynku. Mamy wiele nowych dobrze zaprojektowanych wyrobów i to daje nam wielka przewagę, a co za tym idzie ambitne plany.

No właśnie, a jak robi się interesy z Białorusinami?
Piotr Voelkel: Dobrze. Pracuje się mniej więcej, tak jak u nas za Gomułki. Znam to z dzieciństwa, więc dla mnie to nic nowego. W sumie jest bezpiecznie. Działamy w strefie ekonomicznej.

A w porównaniu do Ukrainy jest różnica?
Piotr Voelkel: Na Białorusi jest większy porządek. Ukraina to gigantyczna korupcja. Wszystko stoi na głowie. W Brześciu jest prościej. Dla Amerykanina, to może być nie do pomyślenia, ale my przeżyliśmy komunę i wiemy jak się tam poruszać.

Mamy know-how.
Piotr Voelkel: Przydaje się dawne doświadczenie

Marzy się Panu salon Vox w Mediolanie, w światowej stolicy designu?
Piotr Voelkel: W kwestii sieci sprzedaży mam inne marzenia, chcemy tworzyć globalne sklepy internetowe , mieć bezpośredni kontakt z klientem.

Taniej i łatwiej?
Piotr Voelkel: W Niemczech są gigantyczne marże pośredników. Trudno trafić bezpośrednio do sieci sklepów zwykle trzeba współpracować z grupami zakupowymi. To są takie molochy złożone z popierających się kolegów. Jak się policzy te kolejne marże to, albo nie stać klienta na kupno mebli, albo meble producent musi oddać za darmo.

Kiedy ten plan zostanie zrealizowany?
Piotr Voelkel: Jeszcze w tym roku zaczniemy od Niemiec, podobnie chcemy zrobić w Beneluksie, spróbujemy w USA. Generalnie przychodzi czas kiedy firmę przejmuje mój syn. On ma o wiele bardziej globalne spojrzenie na biznes i przede wszystkim jest młodszy, energiczny.

No, ale pan też jest cały czas młody. 61 lat to czas, w którym zgodnie z nową ustawą należy dalej pracować.
Piotr Voelkel: Teraz grupę Vox poprowadzi syn. Tak jak ja chciałem stworzyć firmę z niczego, tak on chce zrobić z Voxa firmę znacznie większą. Jego ambicje idą w kierunku globalnej firmy. Stawia na rozwój w tych obszarach, gdzie ja byłem słabszy. Dobrze zna języki i porusza się swobodnie po świecie. Chce z tego zrobić wartość. Dlatego od dwóch lat wprowadzamy do sprzedaży produkty z myślą nie tylko o lokalnym rynku. Ja będę współpracował z Vox, będę miał inne zadania. Na emeryturę się nie wybieram.

O jakich produktach Pan mówi?
Piotr Voelkel: W każdej firmie z grupy Vox są to inne produkty. W profilach to np. elewacje z tworzywa z serii Wood. Właściwie nie można poznać, że to nie jest drewno. To najlepszy produkt tego typu na świecie. Pokazaliśmy go w Francji, Holandii i w USA i było wielkie wow! W meblach projektowanych z myślą o podboju świata stawiamy na młodzież i grupę 6-20 lat. Wdrażamy kolejne kolekcje, które pozwalają dzieciom samodzielnie kreować swoją przestrzeń. Dzieci odkrywają , że to od nich zależy wszystko . Uczą się zmieniać świat. Nowa kolekcja SMART będzie miała premierę w Berlinie w czerwcu. Potem wejdzie też do sprzedaży w Polsce.

A na czym ma to konkretnie polegać? W poprzedniej serii mebli Young Users były wymienne przody.
Piotr Voelkel: Meble są wymyślone trochę pod Amerykę. Oni nie chcą, nie lubią montować mebli. My zrobiliśmy z ich składania zabawę, korzyść. Ojciec z synem lub z córką mają wiele wspólnej satysfakcji montując te proste i zrozumiałe meble. Roboczo nazywamy tą serię "mały technik" bo trochę przypominają te mądre zabawki. W handlu będą się nazywały SMART. Meble są montowane intuicyjnie, na śrubki. Wszystko widać. Dziecko wie jak je może skręcić, ale ma też świadomość, że takie elementy oprócz wersji z instrukcji może zastosować inaczej. Uczy się projektować, myśleć.

A Pan czym będzie się zajmował kiedy w czerwcu syn przejmie firmę?
Piotr Voelkel: Nowymi produktami, czyli zarządzaniem działem rozwoju, który jest wspólny dla całej grupy Vox. W całości oddaję synowi Piotrowi Witowi zarządzanie operacyjne firmami. Dodatkowo nadal będę się zajmował szkołami, czyli szkołą podstawową, gimnazjum oraz liceum da Vinci, Szkołą Wyższą Psychologii Społecznej, Wyższą Szkołą Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa i School of Form. Potrzeba tu wielu zmian, więcej niż gdziekolwiek indziej. Uczelnie wyższe ze swoim średniowiecznym rodowodem wymagają przebudowy.

Jest trudny rynek.
Piotr Voelkel: Nawet nie to. Chodzi o odpowiedź na pytanie, po co jest szkoła? Uniwersytety szczycą się autonomią, oddzielaniem błahych rzeczy dnia codziennego od nauki. Teraz duże państwowe uczelnie i część prywatnych poświęcają wiele uwagi swoim pracownikom, profesorom, ich karierom, pracy naukowej, konferencjom, publikacjom. Ja chcę, żeby uczelnia była bardziej skupiona na studencie, jego przyszłości. Trzeba więc wiele przestawić do góry nogami. Uczelnia musi się zająć przyszłą karierą studenta dać mu umiejętności, które zapewnią możliwość skutecznego działania w zmieniającym się błyskawicznie otoczeniu. Ważne też, żeby badania naukowe w większym stopniu były użyteczne i wdrażane w życiu, stały się źródłem sukcesu polskich firm.

Da się to zrobić w ciągu kilku lat?
Piotr Voelkel: Już się powoli udaje. Taką szkołą jest School of Form, ale tworzymy też inne kierunki studiów, które łączą różne kompetencje po to, żeby absolwent był gotowy do działania w skomplikowanej rzeczywistości. Zmieniliśmy strategię szkoły, w międzywydziałowych zespołach powstają nowe kierunki studiów. Ważne, że Profesorowie dostrzegają w tym ambitne wyzwanie, są dumni z tego co osiągają ich uczniowie, a przeprowadzone badania są użyteczne.

Niż demograficzny chyba nie ułatwia tych zmian.
Piotr Voelkel: Wręcz przeciwnie, jest ich motorem. Jeżeli moje szkoły będą prawie tak dobre jak państwowe, to nikt do nas nie przyjdzie, bo po co? W państwowych jest za darmo, a w naszych trzeba płacić. Musimy więc stworzyć studia, które są wyjątkowe, unikalne lub najlepsze. Będziemy więc albo szukać niszowych, nigdzie indziej nie przygotowanych kierunków studiów, albo kształcić bardzo skutecznie, z wielką ilością umiejętności praktycznych i w bliskiej współpracy z biznesem. Chcemy np. otwierać kierunki we współpracy z Microsoftem, Raiffeisenem. SoF współpracuje z IKEA, LIDL, SKODA, SCHATTDECO, VOX. Chcemy uczyć pod potrzeby wielkich pracodawców.

Trochę jak kierunki zamawianie przez państwo.
Piotr Voelkel: Tak, ale w tym przypadku przez rynek, a nie Ministra. Chociaż akurat Minister szczęśliwie zamawia często też wartościowe kierunki.

Czuje się Pan przedsiębiorcą czy mecenasem sztuki-społecznikiem?
Piotr Voelkel: Sztuką się zajmuję przede wszystkim dla przyjemności. Zachętą zarządzam społecznie , to mała dziś aktywność. Obcowanie z kulturą, teatrem, muzyką, to przede wszystkim moje hobby. Z aktywności czysto biznesowej przechodzę sukcesywnie na poszukiwanie i wdrażanie innowacji. De facto jak się spojrzy na wszystko co dookoła nas funkcjonuje, to każdą dziedzinę życia można poprawić. W wielu zmierzamy w złą stronę. Choćby pytanie "Po co jest firma"?

Dla zysku?
Piotr Voelkel: W większości przypadków dostanie pan odpowiedź: po to żeby mi, właścicielowi, dobrze się żyło. To jednak nie tak. Bardziej cywilizowany biznesmen powie, że firma jest po to, żeby stworzyć sobie i załodze dobre warunki do pracy, dać poczucie bezpieczeństwa. Też nieprawda. Firma jest po to, żeby dać satysfakcję klientowi, bo tylko wtedy ma szanse na prawdziwy sukces i może realizować inne cele w ramach tego być dobrym miejscem pracy, źródłem satysfakcji właściciela. W makro skali przekonanie, że wszystko idzie dobrze tylko gdy rośnie PKB, wzrasta konsumpcja, zużycie materiałów - jest też chore. Nie można stale zwiększać spożycia, wydawać więcej. W USA doszli do tego, że ludzie bez majątku i pracy dostali kredyt na kupno domu. Wszystko po to żeby zwiększyć popyt, produkcję, ale zupa się wylała i tak powstała pierwsza fala kryzysu, która nas też powoli dotyka. To nie jest dobra droga, nie potrzebujemy tyle. Czas na refleksję.

Nie sposób nie zapytać o Bałtyk. Zawsze jest to ciekawe przy inwestycjach. Mamy piękne wizualizacje, a potem powstaje coś takiego jak galeria MM. Daje Pan słowo, że budynek będzie wyglądał jak na wizualizacjach?
Piotr Voelkel: Pracujemy, żeby wyglądał lepiej. Moi wspólnicy i ja wiemy, że jest to ważne miejsce w Poznaniu. Wszyscy w kinie Bałtyk się wychowaliśmy i mamy z nim związane wspomnienia: pierwszy pocałunek, pierwszy zagraniczny film... Dlatego budynek będzie się nazywał Bałtyk, chcemy żeby towarzyszył mu duch kina, żeby obiekt był ikoną Poznania, więc nie zbrukamy tego miejsca. Współpracujemy z holenderskimi architektami z MVRDV, żeby zrobić dobry, nowoczesny, mądry projekt. Pracujemy nad elewacją. Pewne rozwiązania wymagają racjonalizacji, ale nie będzie tak, że były szumne zapowiedzi, a zamontujemy blachę falistą.

Jest szansa na małe kino studyjne w wieżowcu?
Piotr Voelkel: Pewnie tak, na schodach w holu będzie możliwość zrobienia improwizowanego kina na poduszkach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski