Mecz Lech Poznań - Pogoń Szczecin. Wynik 1:0 [ZDJĘCIA Z MECZU]

Kolejorz odniósł, skromne ale niezwykle ważne zwycięstwo w drodze po mistrzowską koronę. Gdyby jednak Zaur Sadajew miał trochę lepiej ustawiony celownik, to Lech wygrałby zdecydowanie wyżej. Wiele dobrze zapowiadającym się akcjom zabrakło niestety wykończenia.

Lech przed meczem wiedział, że aby zachować pozycję lidera musi pokonać Pogoń. Tymczasem na wygraną z Portowcami u siebie czekał ponad 8 lat, bo od kwietnia 2007 roku. Wtedy hat-tricka zdobył Reiss i było 3:0. Teraz niestety poznaniakom bardzo brakuje takiego napastnika, bo Zaur Sadajew, choć walczy dla zespołu i stwarza sobie sytuacje strzeleckie, pudłuje na potęgę.

Czeczen powinien wpisać się na listę strzelców już w 10 minucie. Koszmarny błąd pod własnym polem karnym popełnił Sebastian Murawski. Piłkę spod nóg wygarnął mu Kasper Hamalainen i wystawił ja jak na tacy Sadajewowi. Co z tego skoro Zaur oddał tak nędzny strzał, że zdołał go zablokować Adam Frączczak.

Czeczen był aktywny, ale kiedy trzeba było z zimną krwią sfinalizować akcje kolegów, był denerwująco nieskuteczny. To przez jego niefrasobliwość, emocje trwały do ostatniego gwizdka arbitra

Pogoń, choć występowała w bardzo odmłodzonym składzie, bo trener Czesław Michniewicz chciał przekonać się ile warci są dublerzy, nie zamierzała wcale ułatwiać zadania poznaniakom.

Bardzo gorąco było pod bramką Macieja Gostomskiego w 31 minucie. Bramkarz Lecha w świetnym stylu obronił bardzo groźny strzał Nunesa z rzutu wolnego.

Chwilę później goście mieli kolejną znakomitą sytuację. Obrońcy Lecha wyraźnie się pogubili. Zbyt krótko wybił piłkę Tomasz Kędziora. Na dodatek trafił w Marcina Kamińskiego, który interweniował tak nieszczęśliwie, że stworzył okazję Rafałowi Murawskiego. Kiedy były kapitan Kolejorza przestrzelił, widać było, że wielu kibicom spadł ogromny kamień z serca.

W końcówce pierwszej odsłony ciężar gry ofensywnej wziął na siebie Szymon Pawłowski. Jego dwa strzały bez problemów obronił Dariusz Kudła.

Bramkarz Pogoni został pokonany dopiero w doliczony czasie. Gola "do szatni" zdobył Karol Linetty. Asystę zaliczył Pawłowski, który świetnie podał niepilnowanemu w polu karnym młodemu pomocnikowi. Strzał Linettego był dokładny i mocny. Szkoda, że wcześniej tego spokoju i precyzji zabrakło jego kolegom.

Tuż po przerwie Sadajew znów nie potrafił powiększyć swojego konta bramkowego. I po raz kolejny miał sytuację z gatunku tych wymarzonych. Tym razem świetnym podaniem do Czeczena popisał się Tomasz Kędziora. Jak można było z 5 metrów trafić tylko w bramkarza, wie tylko brodaty napastnik.

Lech nacierał, grał składnie, brakowało tylko przysłowiowej kropki nad i . Kiedy Sadajew po raz kolejny spudłował, próbując wjechać z piłką do bramki, trener Maciej Skorża już nie wytrzymał i wpuścił na boisko Darko Jevtica. Poznaniacy mieli mecz pod kontrolą, ale minimalne prowadzenie nie dawało komfortu w grze defensywnej.

Wystarczyłaby przecież chwila gapiostwa i zamiast pewnego zwycięstwa mielibyśmy remis, który w bitwie o mistrza były porażką.

Do 75 minuty poznańska obrona sprawiała wrażenie zdyscyplinowanej i pewnej. Dobrze pilnowany był Łukasz Zwoliński, niewiele mógł zdziałać też Takafumi Akahoshi. Wystarczyła jednak chwila nieuwagi, by Gostomski kolejny raz znalazł się w poważnych opałach. "Szczeciński Zorro" czyli Zwoliński, grajścy tym razem bez maski, zdecydował się na strzał z 18 metrów i bramkarz Lecha musiał się wyciągnąć jak struna, by wybić piłkę nad poprzeczkę. To była niezwykle ważna interwencja!

Zobacz również: Lech Poznań - Pogoń Szczecin [WYNIK, RELACJA NA ŻYWO, ZDJĘCIA]