Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mecz z Rosją nie tylko o punkty!

Agnieszka Świderska
Jako piłkarscy kibice nic nie mamy do Arszawina, Szyrokowa czy Dżagojewa, ale jako polscy kibice niekoniecznie kochamy rosyjską reprezentację. Dlatego we wtorek na Stadionie Narodowym nie zostanie rozegrany zwykły mecz grupowy. Pierwszy gwizdek tego spotkania będzie początkiem prawdziwej polsko-rosyjskiej wojny, w której będą się liczyć nie tylko bramki. Będzie liczyć się także będąca już od dawna w grze historia.

Jerzy Giedroyc nie mylił się, kiedy pisał, że wobec Rosjan mamy wyłącznie dwie złe postawy: albo służalczą albo pogardliwą. Tę pierwszą zaprezentowała minister Joanna Mucha, zapewniając publicznie rosyjskich kibiców, że nikt nie będzie ich karał za obnoszenie się z symbolami ZSRR - sierpem i młotem. To prawda, że nie są zakazane, gdyż rok temu Trybunał Konstytucyjny musiał uchylić przepis, który przewidywał za posługiwanie się nimi karę do dwóch lat więzienia. Zrobił to wyłącznie z powodu jego niejasności. Jako przykład podał precyzyjne przepisy węgierskie, które zakazują publicznego eksponowania konkretnych symboli komunistycznych - sierpa i młota oraz czerwonej gwiazdy pięcioramiennej. O tym jednak minister Mucha albo nie wiedziała, albo powiedzieć nie chciała. Z kolei jej publiczną deklarację kibice rosyjscy mogli odebrać jako zaproszenie: przyjeżdżając do nas, nie zapomnijcie o koszulkach z sierpem i młotem!

To, że na Polaków takie koszulki podziałają jak przysłowiowa płachta na byka, minister Mucha dyplomatycznie przemilczała. Podobnie może podziałać na nich zapowiadany marsz kilku tysięcy rosyjskich kibiców ulicami Warszawy. Oficjalnie kibice będą świętować Dzień Rosji; święto państwowe, którego w ich kraju praktycznie nikt nie obchodzi, na co zwraca nawet uwagę dziennik "Moskowskije Nowosti". I chociaż Ewa Gawor, dyrektor biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego stołecznego ratusza, zapewnia, że rosyjski marsz nie będzie miał podtekstu politycznego, to nieprzekonanych, a ci po polskiej stronie stanowią zdecydowaną większość, to nie przekonuje. I trudno mieć Polakom za złe, że po takich, a nie innych doświadczeniach historycznych nie chcą więcej widzieć maszerujących w swojej stolicy ani Rosjan, ani Niemców. Trudno podejrzewać, żeby Niemcy w ogóle wyszli z podobną inicjatywą.

Tymczasem nerwową już i tak atmosferę rozogniły doniesienia medialne o rzekomej prowokacji, do której ma dojść już w trakcie meczu, a konkretnie podczas odegrania polskiego hymnu - z trybun zajmowanych przez rosyjskich kibiców ma spłynąć deszcz papierowych samolocików na tle transparentu z napisem "Smoleńsk". I oby pozostało to jedynie "wytworem rozpalonej wyobraźni", jak zapewnia prezes Wszechrosyjskiego Związku Kibiców Aleksander Szprygin.

Trudno podejrzewać, żeby to wszystko, co wydarzy się bezpośrednio przed meczem, nie miało wpływu na to, co wydarzy się na murawie Stadionu Narodowego.

W przypadku polskiej jedenastki to nie będzie tylko walka o wynik, który pozwoli mieć nadzieję na wyjście z grupy. Chcąc nie chcąc, podopieczni Franciszka Smudy będą musieli się zmierzyć z największym polskim mitem - odwieczną polsko-rosyjską wojną, także na sportowym froncie. Wprawdzie niewielu już kibiców spośród tych, którzy zasiądą na trybunach Stadionu Narodowego będzie pamiętało dwie bramki Gerarda Cieślika, które 1957 roku pogrążyły ZSRR na stadionie w Chorzowie, to wielu będzie jednak pamiętać radość z cichych zwycięstw (nie wypadało wtedy publicznie cieszyć się ze zwycięstwa nad "bratnim narodem") czy to na olimpiadzie w Tokio, na której podopieczni Feliksa Stamma wywalczyli trzy złote medale, pokonując w finałach pięściarzy ZSRR, czy też sensacyjny wynik w meczu otwarcia MŚ w Hokeju w 1976 roku, w którym biało-czerwoni pokonali ekipę Związku Radzieckiego 6:4. Swoją osobną historię już od 1956 roku, kiedy to Stanisław Królak miał użyć pompki na próbującym pozbawić go zwycięstwa radzieckim kolarzu, miał również Wyścig Pokoju. Niezapomniany do tej pory jest również gest Władysława Kozakiewicza, który mistrz olimpijski w skoku o tyczce pokazał wygwizdującym go radzieckim kibicom w 1980 roku na moskiewskim stadionie Łużniki.

I nawet jeżeli marsz rosyjskich kibiców miałby być całkowicie apolityczny, na co mają nadzieję władze stolicy, to już pewno wynik meczu nie będzie tylko sportowym wynikiem. Nie da się z Rosjanami tylko wygrać albo przegrać meczu. Zawsze to będzie dopisek do historii. Czy Smuda okaże się drugim Piłsudskim i sprawi cud nad Wisłą? Wtedy też nikt nie dawał Polsce specjalnie dużych szans.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski