Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mentalcut: DJ z piętnastoletnim stażem i rzeszą naśladowców

Kamil Babacz
Mentalcut zaczynał jako turntablista. Potem sam organizował bitwy DJ-skie, na których wypłynęli inni znani poznańscy DJ-e
Mentalcut zaczynał jako turntablista. Potem sam organizował bitwy DJ-skie, na których wypłynęli inni znani poznańscy DJ-e Grzegorz Dembiński
Od piętnastu lat rozgrzewa parkiety w Poznaniu i całym kraju, ale dorobek Mentalcuta to nie tylko setki imprez. To też wpływ, jaki wywarł na rozwój poznańskiego środowiska klubowego.

To chyba niemożliwe, by ktoś, kto interesuje się poznańską kulturą klubową, nigdy o nim nie słyszał. Od lat Mentalcut uznawany jest za najlepszego w Poznaniu i jednego z najlepszych DJ-ów w kraju. Piętnaście lat jego kariery można potraktować jak punkt wyjścia do opowieści o historii poznańskiego clubbingu. Dzisiaj w klubie Projekt LAB odbędzie się nietypowa impreza - jego benefis. Już sam dobór dziewiętnastu DJ-ów, którzy świętować będą z Mentalcutem, pokazuje, jaką rolę odgrywa w poznańskim środowisku klubowym.

Pod operą z Peją
W opowieści Kuby Mentalcuta (nigdy nie interesowało mnie, jak naprawdę się nazywa) o jego muzycznych początkach nie brakuje postaci, które uznaje się za polskie legendy hip-hopu. Najważniejszą z nich jest Druh Sławek, dziennikarz i DJ, który na antenie RH Radio, a później Radiostacji prowadził kilka audycji promujących hip-hop. Wielu mówi o nim jako o tym, który naprawdę wprawił tę maszynę w ruch. Miał też ogromny wpływ na to, że Kuba zajął się muzyką.

- Druh Sławek prowadził audycję od godziny 2 do 4 w sobotę i niedzielę. Często odpuszczałem sobie imprezy, żeby go słuchać. Grał rzeczy, które nie były wtedy nawet w środowisku hip-hopowym w Polsce popularne, szczególnie dużo turntablismu (skreczowania i "żonglerki beatem" - przyp. red.) - mówi Mentalcut.

To było w połowie lat 90. Na kupno pierwszego gramofonu Kuba zdecydował się w 1995 roku. Drugi kupił jego przyjaciel. Znali się od zawsze - ich mamy poznały się w szpitalu, przed porodem. To Rice - Kuba mówi, że "jest dla niego jak brat".

- Mikser kupiliśmy na pół. On chciał grać techno, ja hip-hop. Co dwa tygodnie przenosiliśmy sprzęt z os. Powstań Narodowych na os. Oświecenia i w drugą stronę. To było trochę śmieszne, ale wtedy sprzęt był bardzo drogi. Próbowałem też rapować - niezbyt dobrze. Zrobiłem jakieś trzy kawałki, które krążyły na kasetach po Poznaniu. Miałem wtedy z 14-15 lat, więc to i tak było śmieszne - opowiada.

Wpływ na tę fascynację miały też różne osoby z Poznania. Dzisiaj trudno w to uwierzyć, ale wtedy niemal wszyscy słuchacze hip-hopu świetnie się znali.

- Siedziałem na przykład w ławce z dziewczyną, która dużo czasu spędzała przed operą. Całe środowisko hip-hopowe w Poznaniu ograniczało się do 100 osób. Wszyscy siedzieli przed operą albo na placu Wolności. Także Peja i ludzie jego pokroju, którzy potem bardziej zaistnieli.
Od skreczy do Subwaya

Początkowo chciał po prostu skreczować - nie interesowało go granie w klubach. Jeśli przed jakąś publicznością, to podczas zawodów turntablismu. Pierwszy raz wyszedł przed tłum w 1999 roku. Zorganizował wtedy pierwszy koncert Grammatika w Poznaniu. Ten skład miał wówczas na koncie… jedną kasetę wydaną własnym sumptem.

- Zrobiliśmy koncert w niedzielę, a przyszło bardzo dużo ludzi. Zależało mi na tym, żeby zorganizować koncert, a nie samemu zagrać. Pograłem chyba z pół godziny, bardziej dla siebie niż dla ludzi. Wtedy zacząłem też kupować więcej winyli. Po kilku latach samego skreczowania zacząłem występować na zawodach i bitwach turntablistycznych.

Takie zawody polegają na tym, że przez kilka minut kolejni DJ-e prezentują swoje umiejętności. W 2004 roku został wicemistrzem Polski międzynarodowej federacji DJ-ów ITF. To właśnie jako turntablista przybrał pseudonim Mentalcut, zaczerpnięty z tytułu jednej z płyt Maanamu, chociaż wcale nie przepada za grupą Kory. Na jednych zawodach Kubę wypatrzyli DJ-e grający drum'n'bass. Przez jakiś czas skreczował więc do drum'n'bassu, do którego śpiewała Marika - później popularna wokalistka reggae. Potem okazało się, że ma już tyle płyt, by zacząć organizować imprezy - wspólnie z DJ-em Ucho One w nieistniejącym już klubie Subway, który działał obok Starego Kina na ul. Nowowiejskiego.

- Choć to były złote czasy hip-hopu w Polsce, stroniliśmy od bardzo znanych utworów. Znaleźliśmy swoją niszę i ludzie przychodzili nawet w czwartki - wspomina ten okres.

W końcu sam zaczął organizować zawody. Na jednych z nich, w 2008 roku, wypłynął DJ Czarny, który w 2011 roku został wicemistrzem świata i mistrzem Polski DJ-ów IDA - jednych z najważniejszych DJ-skich zawodów na świecie. Na pierwsze zawody organizowane przez Mentalcuta Czarny trafił dwa lata wcześniej - miał wtedy 16 lat.

- Podobało mi się tak bardzo, że nie chciałem stamtąd wyjść. Przyjechała do mnie mama o pierwszej lub o drugiej w nocy, a ja chciałem tam zostać do końca i oglądać, jak DJ-e ze sobą walczą - mówi DJ Czarny. - Rok później brałem udział w tych zawodach i dla mnie była to pierwsza możliwość pokazania się przed publicznością związaną z DJ-ingiem i hip-hopem. Chciałbym podziękować mu za to, że dał mi i innym szanse pokazania się - wyjścia z domu, nauczenia się czegoś od ludzi, którzy profesjonalnie się tym zajmują.
Poranek o trzynastej

Moment, w którym Mentalcut porzucił turntablism na rzecz imprezowego DJ-owania zbiega się ze wzrostem znaczenia internetu. Zdobył wtedy wielu słuchaczy często oddalonych od niego o setki kilometrów. To z jego bloga pt. "Poranek o 13" dowiedziałem się o istnieniu takich nurtów jak baltimore club - mariażu hip-hopu z połamanym housem, który swoje korzenie miał w klubach Baltimore w późnych latach 80. czy baile funk - surowej tanecznej muzyce z brazylijskich faweli. Chwilę później blogów DJ-ów było już na pęczki. Ten Mentalcuta pozostał jednym z najoryginalniejszych.

Invent, producent i DJ mieszkający dziś w Warszawie, a przez wiele lat w Poznaniu mówi, że to właśnie wtedy zaczął się dokładniej przyglądać temu, co robi Mentalcut. - Uważam go za człowieka, który zawsze zna najświeższe trendy w muzyce klubowej oscylującej wokół getta. Zawsze, gdy chciałeś wiedzieć, co jest w muzyce świeże, wystarczyło posłuchać jego nowego miksu - mówi Invent.

- Wtedy nie znałem go osobiście, już dużo jeździł po Polsce. Odwiedzałem jego blog parę razy w tygodniu. Wrzucał tam ciekawą, odkrywczą muzykę. Inspirował mnie na odległość, trochę nieświadomie - przyznaje też Paszczak z ekipy DJ-skiej Foxhole.

Internet i masowe pojawienie się laptopów zmieniło coś więcej niż przeniesienie części aktywności DJ-a do sieci. Zmieniło muzykę i sposób, w jaki się gra. Rynek zalały kontrolery DJ-skie i systemy DVS, takie jak Serato - "cyfrowych" winyli, umożliwiających skreczowanie utworów z komputera.

- Ludzie w większym stopniu zaczęli polegać na tym, co wychodzi z internetu. Od tego czasu kreowano też mody na różne nowe nurty. Grając z komputera, można było w łatwy sposób na nie reagować. Nie trzeba było kupować płyt i czekać aż materiał się ukaże na nośniku - mówi Mentalcut.

Techniczne zmiany miały rzecz jasna swoje jasne i ciemne strony, umożliwiając wpuszczenie do klubów trochę świeżego powietrza, ale też osób z mniejszym talentem. Masowy dostęp do nowej muzyki zmienił nie tylko sposób gry, ale zmienił też publiczność. Szybkość pojawiania się i znikania kolejnych zjawisk i nurtów naruszyła subkultury, oparte na przekazywanej podwórkowo "zajawie". Kuba, DJ po socjologii, uważa, że kiedyś w klubach pojawiali się przede wszystkim ci, których łączyła muzyka.
- Teraz to wygląda zupełnie inaczej. Większość ludzi, którzy przychodzili do tych klubów, mieli ze sobą kontakt na co dzień, ale gdyby nie muzyka, to by się nie poznali. Większe znaczenie dzisiaj ma tzw. lifestyle. Ludzie, którzy chodzą do jakiegoś klubu, w tej chwili słuchają techno, a kilka lat temu słuchali electro. To największa zmiana - mówi.

On jednak chyba na niej nie stracił. W ciekawy, autorski sposób mógł mieszać stare z nowym, wypracowując swój rozpoznawalny styl. Nie okopał się na barykadach, broniąc honoru "prawdziwego DJ-ingu", ale dzięki otwartości na nową muzykę trafił do tej zmiennej publiczności. Około 2007 roku zaczął dużo jeździć po klubach i festiwalach w całym kraju.

- Kuba w tych latach, kiedy mocno rozkręciła się jego kariera, stał się imprezowym DJ-em numer 1 w Polsce. Wydaje mi się, że był bardzo środowiskotwórczym gościem. Nie tylko w samym Poznaniu, ale też na terenie całego kraju - mówi Buszkers, DJ, z którym Mentalcut zagrał na przestrzeni lat mnóstwo imprez. - To, że miał taką wkrętkę w muzykę świata i odkrywanie nowych niszowych dźwięków z Ameryki Południowej czy z Azji, na pewno przyniosło mu renomę. Wiele osób się wzorowało i wyrosło na tym, jak grał. Ja na pewno też.

- Może nie uznałbym go najistotniejszą osobą w tym środowisku, bo ciężko znaleźć taką jedną osobę, ale na pewno sklejał wiele środowisk - i turntablistów, i imprezowych DJ-ów - dodaje Paszczak.

Dzisiaj też sięga po to, co najświeższe, ale też mające źródła w muzyce, którą grał zawsze, na przykład tzw. nowe r&b. Organizuje i promuje imprezy. Zajął się też produkcją własnej muzyki.

Benefis DJ-a z Rataj

- Są takie momenty, gdy gram w wieku mojego bratanka i to jest trochę dziwne, gdy jestem najstarszy w klubie. Wtedy czuję się trochę niezręcznie i myślę, że można było zająć się czymś innym. Myślę, że tak intensywnie, jak teraz, nie będę już tego długo robił. Hobbystycznie pogram pewnie jeszcze kilka lat - przyznaje Kuba.

Benefis oczywiście można traktować trochę z przymrużeniem oka, ale trudno ukryć, że jeśli jest w Poznaniu jeden DJ, który szczególnie na to zasługuje, to pewnie jest to Mentalcut. Tym bardziej że nigdy nie wyjechał, jak wielu innych DJ-ów, z Poznania - chociaż większy związek niż z miastem czuje z Ratajami.
- Jak ktoś się mnie pyta, skąd jestem, to mówię, że jestem z Rataj. W tej chwili mieszkam na tym samym osiedlu, na którym się wychowałem i mieszka mi się świetnie. Jakoś nie wyobrażam sobie przeprowadzać do innego miasta - mówi.

Na pomysł benefisu wpadł sam Kuba, gdy zastanawiał się, czyją imprezę zorganizować w Poznaniu. Podchwycił to Kokos, VJ z ekipy .wju.

- Zastanawialiśmy się, kogo zaprosić, a on nagle powiedział - ej, w sumie to mam 15 lat działalności za chwilę. Więc ja mówię: "Robimy ci benefis!". On się wahał, czy to wypada, ale ja go nakręcałem - mówi Kokos.

W LAB-ie zagra dzisiaj łącznie 19-stu DJ-ów, z którymi Mentalcut grał, których zainspirował lub po prostu ceni. Najmłodszych od najbardziej uznanych dzieli nawet po kilkanaście lat - są wśród nich m.in.: legendarny Druh Sławek, Rice, z którym dzielił pierwszy gramofon, Prof, z którym podejmował pierwsze raperskie próby czy wieloletni DJ-ski kompan Buszkers, a z drugiej strony np. Paszczak i Julian De Marco ze znacznie młodszego pokolenia DJ-ów. Każdy, łącznie z Mentalcutem, zagra po pół godziny, a atmosfera na pewno nie będzie przypominała nadętych, oficjalnych jubileuszy.

- Stawiamy na rodzinną atmosferę. Chodzi o to, żeby było śmiesznie. Nie martwimy się punktualnością line-upu. Może być też i tak, że po 23 nikt nie zagra, bo wszyscy spotkają się pierwszy raz od dawna w takim składzie - mówi Kuba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski