Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Męskie sprawy, czyli supersamiec kontra życie

Dorota Krupińska
123rf
Amerykański psycholog Philip Zimbardo nazwał mężczyzn bezwolnymi ślimakami. Zdaniem seksuologa i psychoterapeuty Michała Pozdała to nijak ma się do rzeczywistości. A zamiast kryzysu męskości mamy kryzys tego, jak ją widzimy

Jest już szum wokół pana książki „Męskie sprawy. Seks, życie i cała reszta”?
Tak. Po ukazaniu się na rynku mojej i Agaty Jankowskiej książki w moim życiu nastał gorący okres. Publikacja wywołała zaciekawienie różnych środowisk. Odzew jak na razie jest pozytywny. Dostaje znacznie więcej mejli od zazwyczaj, piszą różne osoby: dojrzali mężczyźnni, studenci, matki wychowyjące synów. Kilka dni temu napisał do mnie chłopak, że podejrzewa, że może być uzależniony od oglądania pornografii. I prosił mnie o pomoc.

Wiele osób mówi mi, że nie wiedzieli, że mężczyźni mają takie problemy. Inni są zaskoczeni tym, co napisaliśmy. Przyznam szczerze, że i ja sam jestem zaskoczony takim odbiorem. Wydawało mi się, że opisujemy rzeczy oczywiste, które nie są nikomu obce. Może dlatego, że spotykam się z tymiproblemami na co dzień w mojej pracy psychoterapeuty i seksuologa.

No to porozmawiajmy o tych oczywistych rzeczach. To sprawy takie, jak: mój syn homoseksualista, męskie problemy łóżkowe, prostytucja po męsku, zdrada, masturbacja. To m.in. takie tematy pan porusza. Próbuje pan oswoić tabu, wskazać na jakieś głębsze problemy w męskim świecie? Jaki jest cel tej książki?
Naszym celem nie było epatowanie seksualnością, tematami tabu, ani szerzenie zgorszenia. Naszym zamierzeniem było napisać poradnik psychoedukacyjny. Od wielu lat pracuję z młodzieżą, w przeszłości także z chłopcami z zakładów resocjalizacyjnych. Prowadzę terapię. Moimi pacjentami są głównie mężczyźni. Zgłaszają się do mnie z wieloma problemami z dziedziny seksualności, bądź z problemami powiązanymi z tą sferą życia. Zauważyłem już dawno temu, że moi pacjenci niezależnie od wieku i statusu, borykają się z podobnymi bolączkami. Ich indywidualne opowieści są do siebie bardzo podobne. A ich problemy są konsekwencją tego, co dawno temu wydarzyło się w ich życiu. Książka powstała po to, by te tematy którymi się zajmuję, czyli właśnie męskie problemy, zebrać opisać i nazwać. Pisaliśmy książkę głównie dla mężczyzn, ale także rodziców chłopców czy ich wychowawców.

Z jakim problemami zgłaszają się do pana współcześni mężczyźni?
Dużym problemem, który rzutuje na ich życie i tożsamość jest nieprzeżyta właściwie żałoba. Mówiąc „żałoba“ mam na myśli kontekst szerszy niż strata kogoś bliskiego. Żałobę można odczuwać po utraconej pracy, mieszkaniu, po czymś, co było dla nas ważne. Gdy tłamsimy w sobie emocje, one odkładają się w nas jak złogi. Pojawia się wtedy depresja, problemy ze snem czy z komunikacją z innymi ludźmi. Zgłasza się do mnie również wielu mężczyzn odrzuconych, zdradzonych przez żony, partnerki czy partnerów. Ale ich głównym problemem są zaburzenia erekcji.

Co jest przyczyną? Dlaczego tak wielu jest pacjentów z tym zaburzeniem?
Przyczyny są mieszane, organiczne i psychologiczne. Mężczyźni są często zamknięci w sobie. Dodatkowo nie zwracają uwagi na swój stan zdrowia. Nie patrzą na nie holistycznie, czyli całościowo.

Podam przykład. Zgłosił się do mnie pacjent, który miał właśnie taki problem. Mężczyzna oczywiście był u lekarza pierwszego kontaktu, który nie spytał go o jego sferę seksualną, nie zadał mu pytania czy nie ma przypadkiem problemów z erekcją. Uważam, że lekarze powinni o to pytać, bo to bardzo ważna sfera naszego życia. Wydaje mi się, że traktują ją jako tabu, a tymczasem już na tym etapie można rozwiązać wiele problemów. Człowiek ten dwa lata miał zaburzenia erekcji, odczuwał lęk przed współżyciem. Okazało się, że przyczyną jego zaburzeń jest cukrzyca. A przecież to lekarz podstawowej opieki mógł od razu mu pomóc pytając o zdrowie seksualne.

Media i niektórzy psychologowie ogłosili kryzys męskości. Pan się pod tym nie podpisuje?
Jako student Uniwersytetu Warszawskiego pojechałem na szkolenie zorganizowane przez znanego psychologa dotyczące rozwijania swego męskiego potencjału. Nasłuchałem się, co mam robić, by być prawdziwym mężczyzną. Uczono mnie biegać po lesie i rozpalać ogień. Nie jestem przeciwny temu, tylko niektórzy nie lubią biegać po lesie i nie potrafią rozpalać ognia, a to wcale nie ujmuje im męskości.

Z perspektywy prawie dwudziestu lat to szkolenie i takie podejście do tematu jest dla mnie oburzające. Nie zgadzam się z teorią, że jest kryzys męskości. A taki pogląd wyznaje profesor Philip Zimbardo, znany amerykański psycholog, który nazwał mężczyzn bezwolnymi ślimakami, którzy idą do przodu bez celu. To nijak się ma do tego, co obserwuję. Pracuję z chłopcami, ze studentami. Uważam, że jest wielu fantastycznych facetów, młodych i starszych .

Ale przychodzą do pana do gabinetu mężczyźni , którzy skarżą się, że czują się niemęscy? W książce pisze pan, że zdarza się, że płaczą z tego powodu.
Stworzyliśmy sobie w kulturze wzór faceta macho. Macho musi sobie świetnie radzić np. z seksem. Musi być samcem alfa. I kiedy mężczyzna, gdy skończy czterdzieści lat i przestaje mieć ochotę na seks, albo ma problemy z ejakulacją, to wtedy czuje się niemęski. Nie czuje się np. mniej wartościowy. On poprostu przestał w ogóle czuć się facetem.

Czy ten cały problem z męskimi sprawami nie jest często wymyślony przez mężczyzn dobrze usytuowanych, z dużych miast? Przecież pracownik fizyczny np. spod lubelskiej wsi, nie myśli o tym. On musi znaleźć pracę, zarobić, utrzymać rodzinę. Kryzys jest gdzieś na drugim planie, o ile w ogóle o nim myśli...
Nie jest. Mieszkam na Śląsku i przychodzą do mnie panowie z małych miejscowości, górnicy, hutnicy, operatorzy koparek. Tacy prawdziwi twardziele, silni faceci, którzy łożą na dom. Ich żony nie pracują. I ci twardzi faceci mają depresję, problemy z erekcją. Przeżywają to bardzo. Współczesny mężczyzna obserwuje rzeczywistość i nie wytrzymuje tej sztywnej ramy, która określa co jest męskie, a co nie, która wyznacza jaka rola mu pasuje i mówiąc kolokwialnie pękają. Chcą się sobą wreszcie zająć, poszukać pomocy u terapeuty.

Głosi pan również, że mężczyzna już dawno przestał być głową rodziny, a kobieta szyją,która tą głową kręci. I facet musi to zaakceptować.
Mężczyzna nie jest już głową rodziny, choć niektórzy panowie bardzo by chcieli nadal nią być.

Kobiety zarabiają często więcej niż mężczyźni, czasami to tylko one utrzymują dom i rodzinę. Mężczyzna musiał zejść z piedestału osoby, która w głównej mierze łoży na dom. Niektórym ta nowa rola odpowiada, innym nie. Czasy się zmieniły. Dowodem na to jest fakt, że to kobieta po raz kolejny jest premierem Polski. Czy się to się niektórym facetom podoba, czy nie.

Porozmawiajmy o życiu i o stereotypach, które według pana mogą mieć wpływ na dorosłe życie mężczyzny. Małym chłopcom nie wypada płakać, a prawdziwy facet to ten umięśniony, opalony macho w markowych ciuchach.
Tak. Oburza mnie, gdy do telewizji śniadaniowej zaprasza się mężczyzn, którzy są nasterydowanymi i nakoksowanymi cyborgami i wypowiadają się na temat zdrowego trybu życia i odżywiania. A dlaczego wobec tego w reklamie warzyw nie może wystąpić anorektyczka? Zarówno naszprycowany chemią facet i skrajnie niedożywiona dziewczyna to zaburzenie. Wiele szumu było wokół chudych modelek, nastąpiły więc pewne zmiany. A w przypadku mężczyzn, szkodliwy stereotyp jest wciąż ten sam- umięśniony samiec jest męskim okazem zdrowia.

Jeszcze jeden przykład. Napisała do mnie matka małego chłopca, która powtarza synowi, żeby nie zachowywał się jak baba. Po przeczytaniu naszej książki uświadomiła sobie, że nie powinna tak się do niego zwracać. Podam kolejny przykład takiego schematycznego myślenia. Przeczytałem wypowiedź psycholożki, mam nadzieję, że to było wyrwane z kontekstu, która powiedziała, że jak partner ma za małego penisa, to kobieta powinna go rzucić, bo może nie zaspokoić partnerki. Gratuluję jej.

Pisze pan o zagrożeniach, jakie czyhają na chłopców. Nazywa pan nasze czasy seksualnymi, pisze pan, że co raz więcej mężczyzn uzależnionych jest od filmów pornograficznych. Mnie przeraziła informacja, że już 8- letni chłopcy oglądają takie filmy.
Nie chcę powiedzieć, że każdy mały chłopiec, ale nie są to odosobnione przypadki. To jest wielki problem. Rodzic powinien rozmawiać z dzieckiem, edukować, wyjaśniać i interesować się, na jakie strony internetowe wchodzi. A przede wszystkim dawać swoim zachowaniem pozytywne wzorce. Spotykam się z uczniami w szkołach. Zawsze ich pytam jakie książki czytają. Na jednym z takich spotkań poprosiłem, by rękę podniosły osoby, które czytały „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. 90 proc. uczniów podniosło ręce. No dobrze, to przecież jeszcze nic takiego.

Ale zadaje kolejne pytanie: „kto miał edukacje seksualną w szkole?“. Dwie osoby na dwieście się zgłosiły. A na te tematy z rodzicam rozmawiała garstka uczniów. Nie jestem za cenzurą, blokowaniem dostępu do internetu. Ale dajmy dzieciom pozytywne wzorce. Rozmawiajmy z nimi.

A jakie jeszcze widzi pan w naszych czasach zagrożenia?
Żyjemy w czasach, które są nastawione na „samorozwój“, „samorealizację“. Nigdy nie mieliśmy tylu pacjentów z problemami narcystycznym, nastawionych tylko na siebie. Nie słychać „my“, tylko „ja“. Wszystko ma być dla mnie, wszystko ma mi służyć.Moja relacja z partnerką, partnerem ma być idealna, a ja mam się dobrze czuć w tym związku.

To jak wychować chłopca na mądrego, wartościowego mężczyznę, który nie będzie miał problemów z tożsamością, ze swoją seksualnością?
Oddzielmy nasze pragnienia, ambicje i wyobrażenia od dziecka. Zaakceptujmy je takie, jakie jest. Nie róbmy z dziecka naszego narcystycznego przedłużenia, używając psychoterapeutycznej terminologii. Dzisiaj wiele osób ma pomysł na to, jakie ma być ich dziecko i czym ma się interesować, kogo kochać. Siła jest w rodzinie, w najbliższym otoczeniu. Nie izolujmy dziecka w tych zamkniętych, sztucznych osiedlach. Zabieramy mu wtedy tożsamość. Niech dziecko spotyka się z kuzynami, wujkami, ciociami.

Mam także pomysł też na dobrą lekcję z edukacji seksualnej. Zaprośmy wszystkie dzieciaki z rodziny i pojedźmy np. na działkę. Pozwólmy im, aby np. golasa taplały się w wodzie z węża ogrodowego. Będzie to doskonała lekcja z różnic płciowych, jednocześnie będą miały poczucie przynależności do wspólnoty. Nasze babcie wiedziały jak wychowywać. Czerpmy z wiedzy i doświadczeń ludzi starszych, a nie ufajmy tylko coachom czy modnym ostatnio warsztatom parentingowym. Zabierają dzieci np. na modne zajęcia z lepienia gliny.A dzieci niekoniecznie muszą mieć ochotę na tego typu zabawy.

Zauważam, że rodzice tracą intuicję, jak wychowywać swoje dzieci. Zapominają, że wystarczy rozmowa z nimi. Wydaje im się, że muszą dziecko stymulować do rozwoju. To nieprawda. Dziecko ma przede wszsytkim być chciane i kochane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Męskie sprawy, czyli supersamiec kontra życie - Kurier Lubelski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski