18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miał skończyć z odciętą głową w formalinie. Zapomniany bohater Marian Schlegel

Krzysztof M. Kaźmierczak
Krzysztof M. Kaźmierczak
Fragment listu gończego za Marianem Schlegelem rozesłanego nazajutrz po jego ucieczce
Fragment listu gończego za Marianem Schlegelem rozesłanego nazajutrz po jego ucieczce Repr. Krzysztof Kaźmierczak
O zapomnianym bohaterze wielkopolskiego podziemia, Marianie Schlegelu w 70 lat od jego niezwykłej ucieczki z pierwszego niemieckiego obozu koncentracyjnego na ziemiach polskich pisze Krzysztof M. Kaźmierczak.

Gdyby uciekinierem był Amerykanin to dzisiaj tę historię znalibyśmy zapewne z filmów z gwiazdorską obsadą. Gdyby był Rosjaninem traktowano by go jako bohatera, a jego imię pewnie otrzymałyby szkoły i ulice. Tyle, że chociaż nosił obco brzmiące nazwisko, to Marian Schlegel był Polakiem, poznaniakiem. Na dodatek drogi do chwały i sławy w powojennej Polsce nie ułatwiał jego konspiracyjny życiorys. Przynależność do Związku Walki Zbrojnej (poprzedniczki Armii Krajowej) nie wzbudzała entuzjazmu komunistycznych władz, a bardzo często prowadziła prosto za kraty.

Liną z drutu kolczastego

Schlegel miał 28 lat kiedy aresztowała go niemiecka policja. Stało się to rok po zaprzysiężeniu go do konspiracyjnego Związku Odwetu, kierowanej przez dr Franciszka Witaszka organizacji sabotażowo-dywersyjnej wchodzącej w skład ZWZ. Pracując jako kelner w kawiarni "Zur Hutte" poznaniak był jednym z kilku wykonawców wyroków śmierci na zdrajcach i gestapowcach. Wykonywał je podając trucizny o opóźnionym działaniu. Ta metoda pozwalała uniknąć podejrzeń, że śmierć ma charakter nienaturalny. Za zabicie Niemca groziły bowiem krwawe odwety na ludności cywilnej.

Po brutalnym śledztwie Schlegel trafił do cieszącego się ponurą sławą hitlerowskiego obozu w Forcie VII (patrz niżej). Nie wiadomo jak długo przygotowywał się do ucieczki. Żeby ją przeprowadzić zgłosił się do garbowania skór. Prace tę wykonywał na wewnętrznych wałach. Mógł stamtąd obserwować strażników i gromadzić przedmioty przydatne do ucieczki. Swój plan zrealizował 10 lipca 1942 roku. Korzystając z tego, że patrolujący fosę otaczającą obóz strażnicy z psami wyszli na obiad opuścił się na dół . Następnie zarzucając zakończoną improwizowanym hakiem "linę" z łańcucha i drutu kolczastego udało mu się wejść na przeciwległą ścianę fosy i wydostać poza obóz. Wspinając się po drucie kolczastym poranił się do krwi.

Tajne życie Teodora Konarskiego

Za pomoc w ujęciu poznaniaka oferowano 1000 Reichsmark (RM), równowartość 6-8 niemieckich pensji. Intensywne poszukiwania zbiega zakończyły się jednak fiaskiem.

Istnieją różne wersje tego, co uciekinier zrobił po wydostaniu się z Fortu VII. Według jednej z nich nie wiedział jak dalej postąpić i przez kilka dni błąkał się po Poznaniu ukrywając się u znajomych. Był przerażony do tego stopnia, że myślał o samobójstwie. Według innej wersji uciekając miał dalszy plan i posłużył się dokumentami nieżyjącej osoby, by wydostać się z Poznania. Obie wersje łączy jedno: poszukiwany przez gestapowców więzień obozu ukrył się w pociągu jadącym do... Berlina.

- Bez wątpienia Schlegel miał dwa atuty, które zaprocentowały przy ucieczce. Jednym była bardzo dobra znajomość języka niemieckiego. Drugim natomiast duży spryt, wrodzona inteligencja. Do tego musiała cechować go nieprzeciętna odwaga, bez której nie zdobyłby się na ucieczkę - ocenia Leszek Wróbel z Muzeum Martyrologii Wielkopolan - Fort VII.

Bez wątpienia o sprycie i odwadze, a wręcz o dużym tupecie świadczy to, co uciekinier zrobił po dotarciu do stolicy III Rzeszy. Poszedł tam na... policję i oświadczył, że został okradziony i stracił dowód tożsamości. Przedstawił się jako Teodor Konarski i wystąpił o wydanie nowych dokumentów. Nie wiadomo kim był Konarski, czy Schlegel go znał i jak wpadł na pomysł, by pod niego się podszyć. Ni e mogła to być zmyślona osoba, bo uciekinier bez problemów uzyskał dokumenty. Wyposażony w nie wyjechał w rejon Osterburga (powiat Stendal). Pracował tam do końca wojny jako robotnik rolny.

Bał się zemsty

Gdyby nie uciekł, jego los byłby przesądzony. Niemal wszystkie osoby podejrzewane przez gestapo o przynależność do znienawidzonej przez nich grupy dr Witaszka 8 stycznia 1943 roku zostały wraz z nim zabite w Forcie VII. Powieszono 30 osób, w tym kilka kobiet . Nie koniec na tym, bezczeszcząc szczątki zamordowanych konspiratorów obcięto im gilotyną głowy i przeznaczono je do celów badawczych. Trafiły do słojów z formaliną. Po wojnie cztery głowy witaszkowców, w tym samego doktora, odnaleziono w poznańskim Zakładzie Medycyny Sądowej.
Poznaniak uniknął tragicznego losu. Po powrocie z Niemiec opowiedział o swoich przeżyciach w obozie i ucieczce prokuratorom prowadzącym śledztwo w sprawie niemieckich zbrodni.

Rozmawiał także z dziennikarzami. Jego zbeletryzowane wypowiedzi zamieszczono w poświęconej witaszkowcom serii artykułów i opracowanej w oparciu o nie książce "Ogień w ampułkach" wydanej w 1979 roku. Niestety, trudno na ich podstawie ocenić, co było faktami podawanymi przez kelnera-konspiratora, a co fikcją literacką.

W czasach gdy Schlegel żył nie przeprowadzono żadnych badań mogących uporządkować i zweryfikować wiedzę na temat działalności Związku Odwetu. Do dzisiaj historycy nie mają pewności co do tego, na jaką skalę działała organizacja i czego używano do wykonywania potajemnych wyroków śmierci. Czy były to związki chemiczne, czy też śmiertelnie niebezpieczne zarazki wąglika. Żyjąca córka dr Witaszka, Maria Witaszek-Malinowska konsekwentnie zaprzecza temu, że jej ojciec stosował trucizny biologiczne.

Czy to, czym zabijano gestapowców, zdrajców i agentów hitlerowskiego wywiadu ma jednak większe znaczenie? Faktem było prowadzenie działań odbiegających od metod podziemia, a Schlegel jako wykonawca wyroków mógł nawet nie zdawać sobie sprawy z tego jaką śmiertelną substancje podaje. Ale bez wątpienia wiedza jaką posiadał oraz obozowe przeżycia bardzo mu ciążyły.

- Zaczął podawać inne wersje ucieczki i udziału w konspiracji. Bał się kolejnej wojny i powrotu Niemców. W latach 50. panowały silne nastroje rewizjonistyczne. Może obawiał się pociągnięcia kiedyś do odpowiedzialności za to, co robił - zastanawia się Leszek Wróbel.

Faktem jest, że Schlegel znowu zaczął się konspirować - zmienił nazwisko. Pracował w swoim zawodzie, potem został kierownikiem restauracji "Teatralna".

Bohater nienakręconego nigdy filmu, pomysłodawca i wykonawca jedynej udanej ucieczki z Fortu VII zmarł 4 października 1961 roku. Pochowano go na cmentarzu górczyńskim w Poznaniu. Pod nazwiskiem Marian Szlegel.

Dopiero 50 lat później w przeraźliwie zimnej celi nr 1 Fortu VII odkryto na murze napis wykonany przez bohaterskiego poznaniaka. Wizerunek Schlegela znamy tylko z postrzępionego niemieckiego listu gończego...

Pierwszy obóz koncentracyjny

Fort VII wchodzący w skład fortyfikacji z czasów pruskich podczas II wojny światowej mieścił pierwszy na polskich ziemiach niemiecki obóz koncentracyjny "Konzentrationslager Posen. To właśnie w Poznaniu w październiku 1939 roku przeprowadzono pierwszą w dziejach ludzkości eksterminację poprzez gazowanie. Do uśmiercania stosowano tlenek węgla.

W prowadzonym przez SS obozie panowały nieludzkie warunki bytowania, surowsze niż w Oświęcimiu. Później zmieniono status obiektu na areszt gestapo, Fort VII stał się odpowiednikiem warszawskiego Pawiaka. Szacuje się, że przez mieszczący równocześnie 2-2,5 tys. więźniów obóz przewinęło się ich ok. 20-45 tys. Połowa nie przeżyła. Obiekt był pilnie strzeżony, jeden strażnik przypadał na 4-6 więźniów.

W kwietniu 1944 roku przetrzymywane osoby przeniesiono do Żabikowa, a Fort VII zajęła fabryka Telefunken, produkująca radiostacje dla hitlerowskiego wojska.
Dzisiaj w Forcie VII przy ul. Polskiej mieści się Muzeum Martyrologii Wielkopolan (wstęp do niego jest bezpłatny).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski