Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto nie firma? Sarmacka chce spełnienia wyborczych obietnic

Błażej Dąbkowski
Miasto nie firma? Sarmacka chce spełnienia wyborczych obietnic
Miasto nie firma? Sarmacka chce spełnienia wyborczych obietnic Błażej Dąbkowski
Około 40 osób z transparentami weszło w poniedziałek do urzędu miasta, domagając się spotkania z prezydentem Jackiem Jaśkowiakiem.

- Gdzie jest prezydent?! - pobrzmiewało hasło wykrzykiwane w korytarzach przez mieszkańców osiedla Sarmacka na Naramowicach,od blisko 20 lat domagających się możliwości wykupu nieruchomości. Dziś w tym miejscu zamieszkuje już nawet piąte pokolenie poznaniaków, którzy wybudowali tam swoje domy. Protest jest pokłosiem braku odzewu na prośby mieszkańców o spotkanie z prezydentem, starających się o nie od grudnia ubiegłego roku.

- Nie mogliśmy się od tego czasu wpisać nawet na poniedziałek, kiedy prezydent przyjmuje mieszkańców. Powołano zespół mający się zająć sprzedażą gruntu, ale to fikcja, bo od ponad miesiąca on praktycznie nie funkcjonuje - przypominała Elżbieta Skrzypińska ze stowarzyszenia Sarmacka.

Protest po godz. 10.30 wyruszył z rogu ul. Wielkiej i Garbary. Oprócz mieszkańców osiedla Sarmacka włączyli się do niego aktywiści Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów oraz działkowcy, w tym członkowie stowarzyszenia ogrodów działkowych Forsycja. „18 lat walki o wykup i godne życie”, „Dla nas te domy, to całe życie, a dla urzędnika podpis na papierku”, „Sarmacka, to ludzie, nie grunty”, „Uczciwa sprzedaż Sarmackiej - obietnice wyborcze bez pokrycia” - z transparentami o takiej treści uczestnicy zgromadzenia przenieśli się na plac Kolegiacki, by pod oknami urzędu domagać się spotkania z prezydentem Poznania. „Przyszliśmy do pana” - skandowali, po czym odczytali treść petycji skierowanej do Jacka Jaśkowiaka.

- Koszty za wieloletnie zaniedbania gminy w zakresie remontów ponoszą najemcy, uiszczając coraz wyższy czynsz za najem. Niektórzy z nas płacą nawet tysiąc złotych. To haracz - przypominali. Kiedy przedstawiciele próbowali przekazać pismo prezydentowi, okazało się, że nie ma go w urzędzie.

To wtedy zdecydowano się na wprowadzenie wszystkich uczestników zgromadzenia do magistratu. Ci stanęli pod gabinetem wiceprezydentów Mariusza Wiśniewskiego i Arkadiusza Stasicy, skandując kolejne hasła, grając na wuwuzelach. Dopiero obietnica rozmowy z A. Stasicą uspokoiła kilkudziesięciu protestujących, którzy wrócili na plac przed urzędem miasta. Zastępca prezydenta jednak nie było go tam w tym momencie, dlatego, gdy tylko pod budynek magistratu podjechał jego samochód, mieszkańcy głośno zaczęli domagać się rozmowy.

- Prezydent odwiedził nas, naobiecywał , mówił, że miasto to nie firma, a ludzie nie cytryna. Teraz mamy się zrzec wszystkiego co mamy, by od grunty wykupić z bonifikatą. Urzędnicy mówią, że takich domków się nie sprzedaje. Tymczasem dzięki uchwale, którą sami wywalczyliśmy dwa lata temu, miasto sprzedaje duże działki z domkami 60 mkw - mówiła E. Skrzypczyńksa.

A. Stasica zapowiedział, że przekona prezydenta do spotkania. - Zdajemy sobie sprawę, że szczegóły muszą być dogadane do końca. Nie wiem tylko czy innym mieszkańcom Poznania spodoba się to, że kupicie państwo działki za 20 procent ich wartości - przypominał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski