Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy walczą o drogę z sąsiadem - urzędnikiem i jego żoną sędzią. "Przewlekają sprawę w sądzie" [PEŁNA WERSJA]

Łukasz Cieśla
Cztery rodziny z osiedla Lubczykowa Góra w Poznaniu toczą spór z sąsiadami o budowę drogi. Sąsiadem jest Ryszard Żukowski. Osiem lat temu obiecał przed notariuszem, że udostępni swój teren pod drogę. Kiedy składał tę obietnicę, był szefem Biura Audytu Wewnętrznego i Kontroli w Urzędzie Miasta - kontrolował miejskich urzędników. W 2011 r. został szefem POSiR. Droga do dziś nie powstała. Nie chce jej także żona urzędnika, na co dzień sędzia poznańskiego sądu.

Mieszkańcy, którzy domagają się drogi, to rodziny Wawrzyniaków, Rutkowskich, Ćwiklińskich i Nosków. Ich domy to budynki czterorodzinne. Ale formalnie każde z mieszkań jest odrębną nieruchomością. Bezpośredni dojazd do drogi osiedlowej ma tylko część domów. Lokale należące do wymienionych rodzin takiego dostępu nie mają. Do drogi trzeba dojść chodnikiem.

- Na pierwszy rzut oka to niby niewielkie utrudnienie, ale kiedy kupowaliśmy dużą kanapę czy kominek, to wniesienie ich tutaj wymagało sporo zachodu. Poza tym mamy kłopot z miejscami do parkowania. Korzystamy z uprzejmości innych sąsiadów - mówi Joanna Rutkowska.

Trust, czyli zaufanie
Osiedle Lubczykowa Góra budowała firma TRUST. Jej prezes Paweł Bugajny zapewnia nas, że tamten etap inwestycji od początku zakładał, że połowa domów nigdy nie będzie miała dojazdu, bo było to niewykonalne technicznie. Bugajny dodaje, że cena tych nieruchomości była niższa i obecnie niezadowoleni mieszkańcy świadomie wybrali przed laty cichszą lokalizację.
Podczas tamtego etapu inwestycji, w środku osiedla, pozostał pusty plac. Szef TRUST-u informuje, że firma proponowała później mieszkańcom jego sprzedaż, na przykład z przeznaczeniem na parking.

- Firma TRUST sprzedawała domy przedstawiając nam plan zagospodarowania terenu z naniesioną drogą wzdłuż działek. Także w późniejszych uzgodnieniach z mieszkańcami TRUST akceptował istnienie tej drogi. Miejscowy plan zakładał dla tego terenu drogę, zieleń i miejsca parkingowe - odpowiadają Elżbieta i Ryszard Ćwiklińscy.

W końcu TRUST podjął próbę zabudowy pustego terenu. Ale nie chodziło o parkingi i zieleń, lecz o kolejny dom. Mieszkańcy zaczęli protestować. Efekt? W 2003 roku Urząd Miasta Poznania wydał warunki zabudowy pustej działki. Pozwolono firmie zbudować dom, ale też nakazano, by na części terenu zbudowano drogę wyczekiwaną przez kilka rodzin.
Firma nie przystąpiła do inwestycji. Pustym terenem zainteresował się mieszkający już na osiedlu Ryszard Żukowski.

- Pewnego dnia przyszedł do nas pan Żukowski i powiedział, że chce kupić od TRUST-u tę działkę z przeznaczeniem na budowę domu. Bardzo nas prosił, byśmy nie składali protestów do urzędu, kiedy wystąpi o warunki zabudowy. Chodziło o to, byśmy nie blokowali budowy jego nowego domu. Zobowiązał się, że udostępni nam część działki na drogę. Zgodziliśmy się pod warunkiem, że oświadczy to przed notariuszem. Dokonał tego. Wierzyliśmy, że zrealizuje to zobowiązanie, tym bardziej, że jest urzędnikiem - mówią Ćwiklińscy.

Żukowski przed notariuszem oświadczył, że po nabyciu działki udostępni kawałek swojej działki na drogę

Płoty zamiast drogi
W sierpniu 2004 roku przed notariuszem oświadczył, że po nabyciu działki udostępni za odpłatnością kawałek swojej działki na drogę do kilku posesji.

Urzędnik dostał od miasta warunki zabudowy. Zaczął stawiać dom. I choć obiecana droga nie powstawała, niektóre osoby przejeżdżały przez jego działkę do swoich mieszkań. Wszystko miało zmienić się w 2008 r. Wtedy w sądzie rozpoczęło się postępowanie zainicjowane przez Wawrzyniaków. Mieli napięte relacje z urzędnikiem i jego żoną. Doszło nawet do tego, że urzędnik odgrodził swoją działkę od Wawrzyniaków betonowym płotem.

Sąd nakazał jego rozbiórkę. Urzędnik i jego żona do dzisiaj tego nie zrobili.

- Poparliśmy w sądzie wniosek sąsiadów, bo przestaliśmy wierzyć w kolejne obietnice pana Żukowskiego, że w końcu udostępni teren pod budowę drogi - mówi Ćwikliński. - Gdy zobaczył nas w sądzie, po posiedzeniu zaczął ogradzać swoją działkę i postawił znak zakazu wjazdu.

"Bliskie relacje" pani sędzi
Sprawę o udostępnienie drogi rozpatruje Sąd Rejonowy Poznań Stare Miasto. Ten sam, w którym orzeka żona urzędnika. Czy tak powinno być? Sąd odpowiada, że nie może być mowy o podejrzeniach o stronniczość, bo żona urzędnika i sędzia prowadząca słabo się znają i jest między nimi spora różnica wieku.

W 2008 roku sąd wydał tzw. postanowienie zabezpieczające, niekorzystne dla urzędnika i jego żony. Nakazał im, aby do czasu zakończenia postępowania udostępnili sąsiadom teren na drogę.

To postanowienie zabezpieczające, choć od 2009 r. jest prawomocne, do dziś nie zostało wykonane. Dyrektor POSiR oraz jego żona składają różne odwołania, zażalenia czy wnioski. Nieoficjalnie wiemy, że na działce planowali postawić drugi dom, dla córki.

Oboje przez ostatnie lata korzystają z dwóch różnych adwokatów. Dlaczego?

- Trudno mi powiedzieć, dlaczego korzystają z różnych prawników - mówi adwokat Andrzej Zielonacki, pełnomocnik pani sędzi. - A składanie środków odwoławczych nie jest grą na czas, lecz wykorzystaniem środków przewidzianych przez prawo. Moja klientka nie jest związana oświadczeniem jej męża u notariusza. To oświadczenie było zresztą bardzo nieprecyzyjne. Ona nie zgadza się na budowę drogi, bo taka inwestycja zabrałaby znaczną część gruntu - 25 proc. powierzchni. Działka bardzo znacznie straciłaby na wartości i użyteczności gospodarczej. Poza tym nie chce, by tuż obok jej domu, na jej działce, jeździły samochody. Przede wszystkim jednak nie istnieją w tej sprawie przesłanki do ustanowienia drogi koniecznej, bowiem nieruchomości zainteresowanych posiadają odpowiedni dostęp do drogi publicznej. W pełni podzielam jej argumenty - dodaje mecenas.

Andrzej Zielonacki reprezentuje nie tylko panią sędzię, ale także od lat obsługuje prawnie firmę TRUST. Jak mówi, to przypadek, że w pewnym momencie zajął się sprawą spornej drogi.

O komentarz do sprawy drogi poprosiliśmy Joannę Ciesielską-Borowiec, rzecznika poznańskiego Sądu Okręgowego. Zaznaczyła, że wypowiada się w swoim imieniu, a nie w imieniu sądu.

- Jako sędzia mogę powiedzieć, że ci państwo wykorzystują wszelkie przewidziane prawem środki odwoławcze, twierdząc, że realizują prawo do sądu - mówi sędzia Ciesielska-Borowiec. - Moim zdaniem nadużywają jednak tego prawa i dążą do ciągłego przedłużenia postępowania. Przykładem tego może być choćby wniosek pani sędzi o wykładnię jednego z postanowień. Chciała, by sąd wytłumaczył jej, co znaczy "udostępnić drogę". Choć jest sędzią, to twierdziła, że tego nie rozumie. Ocena takiego działania nasuwa się sama. Efektem działań tych państwa jest to, że postępowanie, zainicjowane już prawie pięć lat temu, ciągle skupia się na rozpatrywaniu kolejnych odwołań, zażaleń czy wniosków obu małżonków. Postępowanie jest przewlekłe, ale nie z winy sądu - dodaje Ciesielska-Borowiec.

Jedno z licznych pism dotyczyło m.in. wyłączenia sędzi prowadzącej sprawę. Domagała się tego żona urzędnika. Argumentowała, że wraz z sędzią prowadzącą spotkała się we Wrocławiu na zjeździe stowarzyszenia sędziów Iustitia. I rzekomo nawiązały tam ciepłe relacje towarzyskie. Sędzia prowadząca zaprzeczyła. Sądy w dwóch instancjach uznały, że nie ma podstaw do wyłączenia sędzi prowadzącej.

Prywatna sprawa w służbowym gabinecie
Ryszard Żukowski najpierw nie chciał z nami rozmawiać. Potem zmienił zdanie i poprosił o pytania na piśmie. Otrzymał je i wyznaczył datę spotkania.

Ale na spotkaniu stwierdził, że na żadne z przesłanych pytań nie odpowie. Przekazał za to pisemne oświadczenie, w którym przekonuje, że upublicznianie sprawy przez jego sąsiadów traktuje jako próbę nacisku na niezawisły sąd oraz próbę zdyskredytowania go. Nie chciał, by podawać w tekście jego dane. Argumentował, że sprawa dotyczy prywatnej sfery jego życia.

Co ciekawe, to spotkanie odbyło się w POSiR, czyli w miejscu jego pracy. Urzędnik przysyłał także do naszej redakcji fax i e-mail ze służbowego sprzętu i poczty. Dzień po naszym spotkaniu z urzędnikiem, jego żona, która w ogóle nie chciała się z nami zobaczyć, przekazała do naszej redakcji identycznie brzmiące oświadczenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski