Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miki idzie na wojnę. Piłkarz Węgrzcanki Mykoła Żydkow zawiesił karierę i wraca na Ukrainę, by walczyć o wolność ojczyzny

Artur Bogacki
Artur Bogacki
Mykoła Żydków uroczyście żegnany przez Węgrzcankę
Mykoła Żydków uroczyście żegnany przez Węgrzcankę FB/Węgrzcanka
Gdy schodził z boiska w ostatnim meczu Węgrzcanki w rundzie jesiennej w grupie III klasy okręgowej Kraków, piłkarze utworzyli szpaler, jakim honorowane są wielkie postacie futbolu. Otrzymał kwiaty i pamiątkową koszulkę. Mykoła Żydkow nie kończy kariery, nie jest wielkim zawodnikiem, ale dokonuje rzeczy, która zasługuje na ogromny szacunek nie tylko kolegów i rywali z boiska. 21-latek rezygnuje z gry i bezpiecznego życia pod Krakowem, by wrócić na Ukrainę i walczyć w obronie ojczyzny przed zbrojną agresją putinowskiej Rosji.

- Wiem, że filmik z mojego pożegnania został rozpowszechniony w Polsce i Ukrainie, że mówi się o mnie jak o bohaterze. Ja nim nie jestem, bohaterami są ci, którzy walczą od prawie dziewięciu miesięcy o wolność Ukrainy - zastrzega Mykoła. Dodaje: - Było mi bardzo miło, że koledzy i władze klubu to zorganizowali. Byłem nawet zaskoczony, bo mecz był w sobotę, a ja trenerowi i zarządowi swoją decyzję o rezygnacji z gry przekazałem w czwartek.

Jeśli chcesz mieszkać w wolnej Ukrainie, musisz o nią walczyć

Wkrótce wyjeżdża do rodzinnego kraju. Zgłoszenie się do służby nie oznacza, że od razu trafi na front, to nie mobilizacja w Rosji. Piłkarza czeka wielotygodniowe szkolenie, przygotowujące go do wypełniania zadań żołnierza. Jak mówi, wcześniej nie miał styczności z wojskiem. To jednak nie miało w tej sytuacji znaczenia.

- Myślę, że każdy Ukrainiec już rozumie, co oznacza ta wojna. Gdzie powinien być i co robić. Wcześniej mogłem pomagać jakoś inaczej, ale to już nie wystarcza. Jeśli chcemy mieć wolny kraj, to trzeba dać coś więcej z siebie. Ja i tak długo z tym czekałem, niektórzy walczą tam od dziewięciu miesięcy. Musiałem było pozamykać pewne sprawy, przygotować się do tego wyjazdu Czy się boję? Jak jestem tu, to nie. Ale jak pojadę, to pewnie strach będzie - mówi piłkarz.

Przypomnijmy, że de facto działania wojenne w Ukrainie prowadzone są od 2014 r. Wówczas jednak bezprawna aneksja Krymu i walki na wschodzie kraju nie przebiły się mocniej do europejskiej świadomości. Władze państw zachodnich „wyrażały oburzenie”, ale nie poszły za tym stanowcze kroki. Dopiero gdy doszło w lutym 2022 r. do inwazji na pełną skalę, zrozumiano charakter zapędów Rosji.

- W 2014 roku miałem 13 lat, wtedy nie bardzo wiedziałem, co się dzieje. Tak naprawdę wojna u nas trwa od ośmiu lat, tyle że mało kto poza Ukrainą się nią interesował. Dopiero teraz świat się przekonał, jak to wygląda i do czego prowadzi. Jeśli czegoś nie zrobimy, nie będziemy walczyć, to ta wojna przyjdzie do każdego, nie tylko w Ukrainie. Może się rozlać na Polskę i Europę - mówi Żydkow.

Podobnych historii Ukraińców w Polsce znalazłoby się więcej. Żydkow chciał jechać do ojczyzny już w lutym, tuż po agresji, ale wtedy jeszcze odwiedziono go od tego pomysłu. Teraz już nie miał wątpliwości, decyzja została solidnie przemyślana. Zwłaszcza, że do wojska już wcześniej trafili także ludzie z jego bliskiej rodziny.

- Mama, jak to mama, mówiła, że po co tam wracać, skoro w Polsce będzie mi lepiej. Tata powiedział, że skoro tak zdecydowałem, to żebym przyjeżdżam, pomoże mi we wszystkim - mówi Mykoła. - W Polsce nie chciałem nikomu o tym mówić, poinformowałem tylko mojego bliskiego przyjaciela, był zdziwiony moją decyzją. Dużo nad tym myślałem, nawet długo nie wierzyłem, że tak zrobię. Zrozumiałem, że muszę tak postąpić. Wiem, że Polacy też to zrozumieją. Niektórzy Ukraińcy wracali do kraju już pierwszego dnia wojny, mam dużo znajomych, którzy wyjechali, niektórzy walczą od samego początku.

W Węgrzcach Wielkich znalazł drugi dom

21-letni Żydkow Pochodzi ze środkowej Ukrainy, z miasta Kropywnycki. Mówi, że tam teraz jest spokojnie, jego bliscy są cali i zdrowi. Od ponad 4 lat mieszka w Polsce. Z Ukrainy wyruszył tu w poszukiwaniu lepszego życia, trafił do Węgrzc Wielkich w powiecie wielickim, gdzie znalazł pracę i miejsce do gry w piłkę.

- Zgłosiłem się do klubu Węgrzcanka, prezes Fliśnik pomógł mi z pracą, zatrudnił w swojej firmie budowlanej. Wielkiej kariery piłkarskiej nie zrobiłem, ale gra sprawia mi przyjemność. Skoro przez tyle lat się tym zajmowałem, to nie mogłem tego porzucić. W Polsce czuję się bardzo dobrze, nawet trochę się dorobiłem. Jednak jak chcę mieszkać w Ukrainie, to muszę powalczyć o jej wolność - podkreśla.

W Węgrzcance grał W IV lidze, później po spadku w „okręgówce”. W poprzednim sezonie drużyna na finiszu przegrała walkę o awans, teraz na półmetku rozgrywek jest murowanym faworytem - wygrała wszystkie 12 spotkań i ma 10 punktów przewagi nad kolejnym z rywali. Wiosną powalczy o przepustkę (do V ligi), ale zapewne już bez Żydkowa.

- Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie awansowali. Mamy naprawdę mocną drużynę, fajnych chłopaków, wspaniałą atmosferę. Nigdy wcześniej nie byłem w takim zespole - mówi Żydkow.

Dobry piłkarz opuszcza Węgrzcankę. Żydkow zapowiada, że wróci

Trener Węgrzcanki Krzysztof Mastalerz dobrze zna tego piłkarza, pracował z nim także w SMS Kraków. - Od półtora roku to nasz wiodący zawodnik. Gra w pomocy na pozycji sześć lub osiem. Ma bardzo dobry odbiór piłki, znakomity przegląd pola i umiejętność podejmowania szybkich decyzji. Na poziomie klasy okręgowa daje to dużą przewagę. Technicznie też jest dobrze ukształtowany, potrafi grać lewą i prawą nogą. Myślę, że gdyby postawił tylko na piłkę, to spokojnie poradziłby sobie w trzeciej lidze - wylicza szkoleniowiec.

Jak dodaje trener, Miki (to zdrobnienie od spolszczonego imienia Mikołaj) jest bardzo lubiany w drużynie. - To cichy, ułożony chłopak. Na boisku jest przeciwieństwem - waleczny, agresywny, zadziorny, ale nie tak, by komuś robić krzywdę. Uwag do swojej gry nie przyjmuje jako coś negatywnego, tylko jako sygnał, że coś trzeba poprawić - mówi Mastalerz. Dodaje: - Nawet nie patrzę na to jako na stratę piłkarza do drużyny, po prostu odchodzi chłopak, z którym można fajnie pogadać. Jego decyzja chwyta za serce, rezygnuje tu z wszystkiego, by walczyć w obronie ojczyzny. Wiadomo, że różnie może się to potoczyć.

Wiele osób żyje nadzieją, że wojna szybko się zakończy. Być może nawet zanim piłkarz ukończy szkolenie i trafi na front.

- Nie spodziewam się, że tak się stanie. Pewnie, że chciałbym wrócić na wiosnę do Polski, zobaczyć, jak Węgrzcanka awansuje, może nawet w tym pomóc. Teraz jednak dla mnie są ważniejsze rzeczy. Przyjeżdżając do Polski, zakładałem, że kiedyś wrócę na stałe do Ukrainy. Chciałbym żyć w wolnym kraju, gdzie mogę mieszkać w spokoju, ale najpierw ja i inni musimy o to powalczyć - mówi Żydkow. - Wierzę, że kiedyś wrócę do Węgrzc Wielkich, przyjdę na mecz. Spędziłem w tej miejscowości cztery lata, poznałem wiele fajnych osób.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Miki idzie na wojnę. Piłkarz Węgrzcanki Mykoła Żydkow zawiesił karierę i wraca na Ukrainę, by walczyć o wolność ojczyzny - Dziennik Polski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski