I tak np. Św. Mikołaj, czyli staruszek z brodą, ubrany w czerwony strój, który wedle różnych legend i bajek w okresie świąt rozwozi dzieciom prezenty saniami ciągniętymi przez renifery, w Polsce pojawia się w zasadzie dwukrotnie: 6 i 24 grudnia. Tak się bowiem stało, że dzięki handlowej promocji ów Mikołaj, rodem z Laponii lub bieguna północnego, zastąpił najpierw świętego Mikołaja biskupa, potem zaś ładuje się spryciula ponownie przed stajenkę, akurat w wigilijny wieczór (!) i odbierając Bożemu Narodzeniu religijny charakter znowu rozdaje świeckie prezenty.
Na skutek przenikania do europejskiej tradycji elementów kultury anglosaskiej (w szczególności amerykańskiej) w wielu krajach UE święta zmieniły się totalnie. O pasterce, śpiewaniu kolęd i wigilijnych potrawach w ogóle nie ma mowy. Znajomy Niemiec opowiadał mi, że na Wigilię jadł ostatnio… pizzę oraz kiełbaski z rusztu, tzw. "Krakauerki" (tłum.: "Krakowiaczki" - choć w Krakowie nikt chyba o takowych nie słyszał). Jeśli do tego wszystkiego dołączymy wersję pozostawiania prezentów raz pod poduszką lub w skarpecie czy w buciku, potem jeszcze pod choinką, a do tego dodamy bajkę o wchodzeniu Mikołaja przez komin - to wybaczcie Dziadki i Dziatki, ale galimatias jest, że hej!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?