Miliarderzy obiecali zrzutkę na odbudowę Notre Dame. Ale wciąż nie dali ani euro...

Była to niecodzienna msza, bo odprawiona po raz pierwszy od tragicznego pożaru słynnej paryskiej katedry Notre Dame i dlatego, że z powodów bezpieczeństwa wszyscy uczestnicy nabożeństwa mieli na głowie kaski.

Ale opinię publiczną bardziej zainteresowała informacja o tym, że wbrew deklaracjom francuscy miliarderzy nie dali jeszcze ani grosza na odbudowę świątyni. Płyną za to drobne datki od darczyńców z Francji, USA i wielu innych krajów. Dzięki temu prace przy porządkowaniu katedry mogą postępować.

Kilka najbogatszych francuskich rodzin i firm obiecały zaraz po pożarze 850 mln dolarów. Na koncie odbudowy jest ledwie dziesiąta część tej kwoty, potwierdził francuski minister kultury Franck Riester. Ci najbogatsi nie zapłacili ani grosza – dodał Andre Finot z biura prasowego katedry.

Fundacja Przyjaciół Notre Dame de Paris, założona dwa lata temu ocenia, że 90 proc. otrzymanych darowizn przekazano z USA. Jednym z powodów wstrzymywania się z datkami przez francuskich bogaczy ma być ich niepewność, w jakim kierunku pójdzie odbudowa świątyni.

Teraz głównie dzięki obywatelom amerykańskim i francuskim, dzięki fundacjom charytatywnym w Notre Dame, są środki na opłacenie pensji ​​150 pracowników zatrudnionych przy porządkowaniu katedry po pożarze z 15 kwietnia.

Prawie 1 miliard dolarów obiecały najbogatsze i najpotężniejsze rodziny i firmy we Francji, z których niektóre starały się przelicytować nawzajem tuż po tragedii. Wywołało to krytykę, że miliarderzy są próżni i robią sobie reklamę.

Francois Pinault z Artemis, która jest właścicielem Gucci i Saint Laurent, obiecał 100 milionów euro, a Patrick Pouyanne, prezes firmy energetycznej Total, powiedział, że jego firma przeznaczy podobną sumę. Bernard Arnault, szef luksusowego giganta LVMH, który jest właścicielem Louis Vuitton i Dior, zadeklarował 200 milionów euro, podobnie jak Bettencourt Schueller Foundation.

- Amerykanie są bardzo hojni. Sześciu z naszych 11 członków zarządu fundacji Notre Dame mieszka w USA – mówią przedstawiciele tej fundacji.

Podczas gdy miliarderzy nie spieszą się z podpisywaniem czeków, pracownicy katedry nie mogą sobie pozwolić na taki luksus, prace porządkowe muszą postępować szybko, jest bowiem groźba zatrucia ołowiem, który topił się podczas pożaru. Szacuje się, że 300 ton ołowiu, który tworzył dach stopił się lub został uwolniony do atmosfery, a toksyczny pył niósł się w rejonie katedry i zatruwał okoliczną glebę. Zaleca się, aby wszystkie kobiety w ciąży i dzieci do lat 7 wzięły udział w badaniu krwi na poziom ołowiu.

Dwóch pracowników od tygodni oczyszcza toksyczny pył ołowiowy z podwórka otaczającego świątynię, a 148 innych czyści wnętrze katedry.

Pracownicy budują drewniany chodnik, aby mieć możliwość usunięcia 250 ton wypalonego rusztowania wokół iglicy. Następnie zastąpią istniejącą ochronę z tworzywa sztucznego większym, solidniejszym „parasolem”. Następnie rozpoczną rekonstrukcję dachu i sklepienia. Sklepienie środkowe będzie pierwszym etapem odbudowy.

Proces ten potrwa kilka miesięcy i wszystkie zostaną opłacone przez fundację Notre Dame.

Francuski parlament chce wprowadzić zmiany w prawie pozwalające na przyspieszenie odbudowy zniszczonego obiektu i wszyscy liczą, że do akcji włączą się wreszcie miliarderzy.