Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miliony na budowę szkoły dla "papierowego" konsorcjum

Łukasz Cieśla
R. Bielecki nadal domaga się zapłaty za prace, ale właściciel „Markhenu +” przekonuje, że Bieleckiemu się ona nie należy
R. Bielecki nadal domaga się zapłaty za prace, ale właściciel „Markhenu +” przekonuje, że Bieleckiemu się ona nie należy Sławomir Seidler
Czy może dojść do szeregu uchybień przy realizacji przetargu za publiczne pieniądze i nikt nie poniesie za to kary? Do takiej sytuacji doszło w Tarnowie Podgórnym, prężnie rozwijającej się podpoznańskiej gminie.

Chodzi o przetarg za około 17 mln zł na budowę szkoły i hali sportowej w Baranowie. Nieprawidłowości zostały stwierdzone przez Regionalną Izbę Obrachunkową, Urząd Zamówień Publicznych, komisję rewizyjną złożoną z radnych oraz prokuraturę. Ale śledztwo umorzono.
Ale po kolei. Gmina ogłosiła przetarg w 2005 r. Aby do niego przystąpić należało spełnić warunki sformułowane przez urzędników. Gmina chciała, aby firma, bądź konsorcjum realizujące inwestycję, nie zlecało robót podwykonawcom. Oficjalny cel: gmina chciała wyłonić solidną firmę, która sprawnie zrealizuje inwestycję.

Na te warunki nie chciała zgodzić się firma Warbud. Wysłała protest. Zarzuciła urzędnikom, że nałożenie zakazu podwykonawstwa powoduje "wysokie prawdopodobieństwo poświadczenia nieprawdy przez oferentów". W opinii Warbudu tak wielkiej inwestycji nie można było wykonać jedynie własnymi rękami, lecz tylko z pomocą specjalistycznych firm.

Choć później okazało się, że podwykonawcy pojawili się na budowie, protest Warbudu odrzucono jako bezzasadny. Urzędnicy wskazali, że nic nie stoi na przeszkodzie, by jedna firma założyła konsorcjum i starała się o zlecenie wspólnie z inną.

Do przetargu stanęły dwa podmioty. Ofertę jednego z nich odrzucono. Na "placu boju" pozostało jedynie konsorcjum dwóch firm: "Markhen +" z Tarnowa Podgórnego należący do Marka Różewskiego i PTB Nickel z Poznania. Zdaniem urzędników tylko to konsorcjum spełniało kryteria. Jak się okazało konsorcjum zostało stworzone po to, by spełnić warunki przetargu. Pracownicy PTB Nickel w ogóle nie pojawili się na budowie. Na plac weszła za to firma Różewskiego, która potem zatrudniła licznych podwykonawców. - Nickel wszedł do konsorcjum z uwagi na spełnienie wymogów przetargu - zeznał w prokuraturze Daniel L., pracownik "Markhen +".

- Z naszej strony motywacją do startu w przetargu była chęć uzyskania referencji, z których wynikałoby zrealizowanie przez PTB Nickel budowy obiektu o takim charakterze. Była to jedyna przyczyna naszego startu - powiedział podczas przesłuchania Maciej W., prawnik reprezentujący PTB Nickel. W 2007 r. z Regionalnej Izby Obrachunkowej do prokuratury dotarło zawiadomienie o podejrzeniu popełniania przestępstwa. Inspektorzy donieśli, że firma Różewskiego, która była liderem konsorcjum, wbrew ustaleniom, zatrudnia na budowie podwykonawców. RIO zawiadamiało też, że oferta Różewskiego była niezgodna ze Specyfikacją Istotnych Warunków Zamówienia.

Zdaniem kontrolera izby, który był przesłuchany przez CBA, gmina z tego powodu powinna unieważnić przetarg.

Jednym z kilkunastu podwykonawców, który został zatrudniony przez firmę Różewskiego, był "System" z Wrześni. Należy do Romana Bieleckiego. Mężczyzna do dziś domaga się od Marka Różewskiego kilkuset tysięcy złotych za prace wykonane w Baranowie. Kiedy nie dostał zapłaty, zaczął słać pisma do prokuratury. Wskazywał, że wartość inwestycji, czyli prawie 17 milionów złotych, została znacznie zawyżona. Sugerował, że urzędnikom mogło zależeć na zwycięstwie Różewskiego. Celem miałoby być rzekomo "zagospodarowanie" kilku milionów złotych - taka miała być różnica pomiędzy 17 mln złotych a kwotą, jaką zapłacono podwykonawcom.

Bielecki twierdził także, że dostał korupcyjną propozycję od jednego z inspektorów nadzorujących budowę. W zamian za rzekomą łapówkę, która podobno miała być spożytkowana na zbliżającą się kampanię jednego z miejscowych polityków, obiecywano mu ponoć szybką i bezproblemową zapłatę za wykonane prace. - Już na etapie kosztorysowania przetargu o tyle przeszacowano koszty, aby potem mieć z czego "wyjąć" i obdzielić się publicznym groszem - twierdzi Bielecki w jednym z pism. Zawiadamiał również, że jego zdaniem urzędnicy faworyzowali "Markhen +" i przymykali oko na różne nieprawidłowości.

Przedsiębiorca ma także zastrzeżenia do Tadeusza Czajki, obecnego wójta Tarnowa Podgórnego. - To on namawiał mnie do podpisania umowy na podwykonawstwo z firmą Różewskiego. Pan Czajka, który był wówczas przewodniczącym rady gminy, nic mi nie powiedział o obowiązującym zakazie zlecenia prac innym firmom - twierdzi Roman Bielecki.

Zastrzeżenia do inwestycji w Baranowie miała też komisja rewizyjna złożona z gminnych radnych. Uznali, że gmina powinna zerwać umowę z konsorcjum, gdy dowiedziała się, że złamany został zapis dotyczący podwykonawstwa i rozpisać nowy przetarg. - Nie należało wypłacać "Markhenowi +" gwarancji z tytułu właściwego wykonania umowy. Pieniądze te jednak wypłacono - zeznała podczas przesłuchania Urszula Ludwińska, przewodnicząca Komisji Rewizyjnej.

Marek Różewski odrzuca wszelkie zarzuty formułowane przez Romana Bieleckiego. - Nie jestem jego dłużnikiem, ponieważ pan Bielecki nie wykonał całości zleconych mu prac. Zrobił jedynie ok. 50 proc. tego, co powinien i tak naprawdę mógłbym obciążyć go karami umownymi. Wszelkie oskarżenia z jego strony są bezzasadne. Ten człowiek nie rozumie na czym polega biznes i na dodatek okazał się kiepskim fachowcem. Wiele razy mi groził, chcąc wymusić zapłatę. Nie zgłosiłem tego na policję, ani nie wystąpiłem z pozwem o ochronę dóbr osobistych, bo nie mam czasu na chodzenie po sądach - stwierdza Różewski.

Właściciel "Markhenu +", pytany dlaczego na budowie pojawili się podwykonawcy, skoro zabraniała tego umowa, odpowiada, że zarówno firma Bieleckiego, jak i inne, nie były podwykonawcami lecz "kooperantami". Jaka jest różnica między podwykonawcą a kooperantem? Tego nie precyzuje. - Inwestycji w Baranowie nie mogłem zrealizować wyłącznie własnymi siłami. Od początku było wiadomo, że będę musiał skorzystać z usług innych, specjalistycznych firm - przyznaje Różewski.
Prokuratura ostatecznie umorzyła sprawę. Bielecki uważa, że niektóre wątki, jak sprawa korupcji, nie zostały zbadane. Prokurator Magdalena Brzezińska w uzasadnieniu decyzji o umorzeniu napisała, że zatrudnienie podwykonawców w oczywisty sposób naruszało SIWZ, ale z punktu widzenia prawa karnego nie ma przestępstwa.

"Postępowanie przetargowe, mimo szeregu uchybień, co do zasady zostało przeprowadzone prawidłowo i wyłoniło wykonawcę oferującego najkorzystniejsze warunki realizacji umowy" - napisała prokurator w uzasadnieniu postanowienia o umorzeniu. Śledczy umorzyli też drugie śledztwo, w którym wyjaśnili zarzuty Bieleckiego dotyczące nieotrzymania przez niego zapłaty. Uznali, że spór między Bieleckim a Różewskim powinien rozstrzygnąć sąd.

M. Różewski nie poniósł żadnych konsekwencji za złamanie umowy z gminą. Dla urzędników potem nadal był wiarygodnym partnerem. Jego firma w 2008 r. wygrała przetarg na przebudowę budynku na potrzeby urzędu w Tarnowie Podgórnym.

Z kolei Bielecki wciąż twierdzi, że Różewski powinien mu zapłacić ok. 350 tys. zł. Domaga się ich od kilku lat, z kilkumiesięczną przerwą na pobyt w więzieniu. Trafił tam za niepłacenie składek do ZUS oraz za posługiwanie się nieprawdziwym dokumentem w celu uzyskania kredytu. Na wolność wyszedł w 2009 r. i od tamtej pory ponownie śle pisma do policji i prokuratury. Jednak żadne z jego zawiadomień nie doprowadziło do postawienia komukolwiek zarzutów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski