Ona, samotna i bogata panna z dużym gospodarstwem. On wtedy jeszcze kawaler. Poznali się w 2002 roku. Przez pierwsze trzy lata ich znajomość miała raczej platoniczny charakter. Rumieńców nabrała w 2005 roku, po śmierci matki kobiety.
Może ona czuła się wtedy bardziej samotna i dlatego związała się bliżej? Może on, kiedy już zwietrzył okazję, że nic nie stanie mu na przeszkodzie, by dobrać się do jej majątku, okazywał jej więcej uczucia i przywiązania? Ona widziała już w nim swojego przyszłego męża. A jeżeli nawet nie męża, to z pewnością mężczyznę na resztę jej życia.
On z kolei nie omieszkał tego wykorzystać. Wcześniej pożyczał wprawdzie od niej małe sumy na paliwo i naprawę samochodu, ale do tego, żeby wyciągnąć od niej naprawdę duże pieniądze, potrzebował czegoś więcej. Na przykład rzekomo fałszywego oskarżenia o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i handel narkotykami.
Ryszard P. oczywiście był niewinny, ale potrzebował pieniędzy, żeby to udowodnić. Najpierw na kaucję, potem na coraz droższych adwokatów, a nawet na opłacenie skargi do Trybunału w Strasburgu. On potrzebował pieniędzy, a ona mu je dawała. Kiedy skończyły się oszczędności, wzięła nawet kilka kredytów, żeby opłacić jego kłopoty. Teraz były wspólne. Żeby wydobyć z nich ukochanego mężczyznę, poświęciła ponad 1,5 mln złotych.
Kiedy przestała mu ufać? W prokuraturze w Trzciance pojawiła się w lipcu 2012 roku. Jej historia wydała się tak nieprawdopodobna, że prokurator zajął się najpierw ustalaniem... jej stanu majątkowego. Czy miała w ogóle takie pieniądze, o jakich mówiła? Miała. W toku śledztwa szybko wyszło na jaw, że przeciwko Ryszardowi P. nie toczyło się żadne postępowanie.
Zdemaskowany "Romeo" ożenił się tymczasem z inną kobietą. To nie uchroniło go jednak przed zarzutem oszustwa znacznej wartości. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności. Jego proces ze względu na wspomnianą wcześniej "znaczną wartość" oszustwa, o które jest oskarżony, będzie się toczył przed Sądem Okręgowym w Poznaniu.
- Pokrzywdzona bezgranicznie mu ufała, a oskarżony bezgranicznie to zaufanie wykorzystał - mówi prokurator Radosław Gorczyński, szef Prokuratury Rejonowej w Trzciance. - To, co zaskakuje w tej sprawie, to jej naiwność, której trudno się było spodziewać po przedsiębiorczej kobiecie, której z pewnością nie brakuje życiowego doświadczenia i zdrowego rozsądku.
Zasadę ograniczonego zaufania stosowała jednak tylko w biznesie, a nie w miłości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?