Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miś z Bieszczad podbija nasze serca

Marta Danielewicz
Niedźwiadkiem w azylu w Nowym Zoo zajmuje się na zmianę siedmioro opiekunów. Pod okiem asystentki ssaków drapieżnych - Mai Szymańskiej rośnie jak na drożdżach. Po tygodniu spędzonym w Poznaniu waży już 7 kilogramów
Niedźwiadkiem w azylu w Nowym Zoo zajmuje się na zmianę siedmioro opiekunów. Pod okiem asystentki ssaków drapieżnych - Mai Szymańskiej rośnie jak na drożdżach. Po tygodniu spędzonym w Poznaniu waży już 7 kilogramów Zoo Poznań
To nie jest szczęśliwe zakończenie. To dopiero początek wspólnego życia niedźwiedzicy Cisnej z Bieszczad z człowiekiem - mówią pracownicy poznańskiego ogrodu zoologicznego.

Poznań zyskał nietypowego mieszkańca. Przejechał z Bieszczad prawie 600 kilometrów, by zamieszkać, już na stałe, w azylu w Nowym Zoo. Niedźwiedzica Puchatka, a teraz Cisna, to oczko w głowie nie tylko pracowników zoo, mieszkańców miasta, ale całej Polski. Codziennie domagają się coraz większej liczby zdjęć niedźwiedzicy i informacji o niej do dnia, gdy sami będą mogli ją zobaczyć na wybiegu. A to będzie możliwe już za kilkanaście dni.

Jedni mówią, że to szczęśliwe zakończenie tragicznej historii osieroconego niedźwiedzia z bieszczadzkich lasów, który pewnie zginąłby z wycieńczenia i głodu, gdyby nie decyzja leśników z Nadleśnictwa Cisna. Inni żałują, że miś nie wrócił i już nigdy nie wróci do naturalnego środowiska. Od momentu, gdy został uratowany, zawsze będzie zdany na łaskę i niełaskę człowieka.

- To teraz na nas spoczywa odpowiedzialność za to, jak potoczą się losy Cisnej. To więc dopiero początek jej wspólnego życia z człowiekiem - mówi Małgorzata Chodyła, rzecznik poznańskiego zoo.

Futerko miłe jak u pluszaka
- Wszyscy myśleli, że to żart prima aprillisowy. Mały niedźwiedź, błąkający się samotnie po lesie, znaleziony przez leśników i przewieziony do naszego ośrodka to przecież coś niecodziennego - mówi Radosław Fedaczyński, weterynarz z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Dokładnie 1 kwietnia trafił tam dwumiesięczny miś. Wcześniej błąkał się po Bieszczadach, w okolicach Komańczy. Był tak zdesperowany, że z dnia na dzień coraz bardziej zbliżał się do drogi, do ludzi. I faktycznie, to była jedyna szansa na przeżycie.

- Natychmiast ruszyliśmy w drogę, wkrótce ujrzeliśmy smutny widok: malutki, wychudzony niedźwiadek, który nie uciekał na widok ludzi i trzęsąc się leżał na trawie - opisywali później pracownicy Nadleśnictwa Cisna.

Leśnicy kilka dni obserwowali niedźwiedzia. Musieli mieć pewność, że w okolicy nie ma jego matki i że potrzebuje pomocy.

- 15 lat czekaliśmy na takiego pacjenta. Wiedzieliśmy, że kiedyś może się okazać, że młody niedźwiedź będzie potrzebował naszej pomocy, byliśmy więc przygotowani. W teorii. Wcześniej zdarzało się nam mieć do czynienia z ponad 100-kilogramowymi i trzy razy cięższymi niedźwiedziami, które zaplątały się w kłusowniczą sieć i które trzeba było ratować - mówi Radosław Fedaczyński. - Miś był w złym stanie. Wygłodzony, odwodniony, już praktycznie zasypiał. Bez pomocy leśników padłby.
Przez pierwsze dni matkę małej niedźwiedzicy zastępował opiekun zwierząt - Jakub Kotowicz, który w specjalnych rękawicach, niwelujących zapach człowieka, z zakrytą twarzą karmił malucha. A apetyt niedźwiadkowi dopisywał. Maluch zyskał wtedy od weterynarzy przydomek - Puchatka, bo jak mówią, jej sierść była tak miła w dotyku jak u pluszowego misia. Niedźwiedzica zamieszkała w klimatyzowanym pomieszczeniu przeznaczonym dla rysi, w którym panowały warunki podobne do leśnych. Leśnicy zorganizowali też konkurs na imię dla puchatego misia. Internauci zdecydowali, że ma nazywać się Cisna.

- Nie do końca byliśmy pewni, jakie składniki zawiera mleko matki niedźwiadki. Dlatego kupowaliśmy specjalną mieszankę mleka, które piją szczeniaki psów i kotów z 20- procentową zawartością tłuszczu. Smoczki, z których piły inne dzikie zwierzęta, okazały się za małe. Musieliśmy kupić... dziecięce - wspomina Radosław Fedaczyński. Lekarze serwowali maluchowi też sałatki z łososiem, borówkami, jajkiem. Maluch z dnia na dzień przybierał na wadze i sile. Jednak o powrocie do lasu nie było już mowy.

- Czekaliśmy, aż leśnicy znajdą jego matkę. Może porzuciła małe, może zginęła przez kłusowników, może wystraszyli ją turyści na quadach. Ale nigdzie w lesie nie było błąkającej się dużej niedźwiedzicy, szukającej swoich małych - wyjaśnia weterynarz.

600 kilometrów i jest. W azylu
Nie było też możliwości, by niedźwiadek dalej zamieszkiwał teren ośrodka w Przemyślu. Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i Ministerstwo Środowiska stwierdzili, że najodpowiedniejszym miejscem dla małego misia będzie poznański azyl dla niedźwiedzi w Nowym Zoo. Decyzja o przyjeździe nowego mieszkańca zoo zbiegła się w czasie z przyjazdem do azylu niedźwiedzic z Braniewa. - To była szybka akcja - mówi Małgorzata Chodyła. - Nasz azyl to coś unikatowego, ale o zgodę na przyjęcie nieplanowanego mieszkańca musieliśmy pytać inwestora - fundacje Four Paws, dzięki której azyl w ogóle powstał.
Przyjazd młodego misia wywrócił życie pracowników zoo do góry nogami. Najpierw należało przystosować wybieg dla tak małego osobnika - stworzyć dodatkowe zabezpieczenia. - Przy niedźwiedziach pracuje teraz na zmianę siedem osób. Ewka i Gienia boją się wychodzić na swój wybieg, są zestresowane, natomiast Cisna to straszny łakomczuch, pochłania 5-6 butelek mleka dziennie, jest żywiołowa, lubi się bawić. Jest jak dziecko. Ryczy gdy nie poświęca się jej uwagi lub jest głodna. To jednak dla nas bardzo trudna sytuacja - przyznaje M. Chodyła. Koszty codziennego wyżywienia niedźwiadka drastycznie wzrosły.

Cisna będzie się wychowywać przez kilka najbliższych lat w odosobnieniu. Pracownicy zoo wiedzą, że niedźwiadek potrzebuje mamy i życia na wolności. Tego jej, niestety, nie zastąpią.

Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu rocznie zajmuje się 5 tysiącami dzikich zwierząt. Trafiają tam sarny, rysie, ptaki, które najczęściej są skrzywdzone przez kłusownicze działanie człowieka.

Poznańskie zoo potrzebuje pomocy
Codziennie wyżywienie Cisnej jest bardzo kosztowne. Trzeba sprowadzać w dużych ilościach bardzo drogie (2 kg kosztują 120 zł) mleko dla najmłodszych szczeniąt, które nie zostało uwzględnione w budżecie na ten rok. Dlatego też dyrekcja i pracownicy Nowego Zoo zachęcają poznaniaków do wpłat na numer konta ogrodu: PKO BP S.A.

72 1020 4027 0000 1702 1263 5951 z dopiskiem Niedźwiadek Cisna i jej przyjaciele.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Miś z Bieszczad podbija nasze serca - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski