Z OSTATNIEJ CHWILI:
Zastraszanie, zlecanie pisania raportów, które nie były wykorzystywane lub odbierane przez jednego z zastępców szefa gabinetu Jacka Jaśkowiaka, inwigilowanie poczty pracowniczej, groźby, że w przypadku chęci przejścia do innego wydziału, dany urzędnik nie znajdzie już pracy w całym Poznaniu - to kilka z opisanych w mailu praktyk, do jakich ma dochodzić od lutego w biurze prezydenta, następnie przemianowanym na gabinet. Zarzuty dotyczą m.in. zastępców dyrektora. "Atmosfera jest fatalna. Trwa permanentne szukanie haków oraz próby dyscyplinarnego zwalniania niewinnych ludzi. Prawdopodobnie kontrolowane są również billingi telefoniczne" - brzmi dalsza część maila, który we wtorek trafił do poznańskich radnych.
Kto go napisał i wysłał, tego nie wiadomo, jednak autor bądź autorzy podpisali się pod wiadomością "Zastraszani Pracownicy Gabinetu Prezydenta". - Jestem tym donosem zaskoczony i zniesmaczony - przyznaje Andrzej Białas, który w maju został dyrektorem gabinetu prezydenta Poznania. Na pytanie, czy docierały do niego sygnały o niestosownym zachowaniu odpowiada: - Nigdy nie legitymizowałbym czegoś takiego. Mogę zaprosić dziennikarzy, zamknąć ich z moimi pracownikami, tak by mogli porozmawiać z nimi w cztery oczy. Naprawdę nie mamy nic do ukrycia, a moi podwładni to fantastyczni, młodzi ludzie.
Białas w rozmowie z nami przyznaje, że nie wie, kto mógł wysłać maila radnym. - Nawet mnie to nie interesuje, ponieważ cała sprawa w moim przekonaniu służy wyłącznie destabilizacji. To chęć zaszkodzenia prezydentowi, nic więcej, bo jak wiadomo, gabinet bezpośrednio mu podlega - stwierdza dyrektor.
Jednym z bohaterów maila, opisanym najobszerniej jest Krzysztof Kaczanowski, jeden z zastępców Białasa, a wcześniej doradca prezydenta. - Nie będę komentował donosów - ucina Kaczanowski. "Głosowi" mówi, że nigdy nie dopuścił się zachowań, które można by określić mobbingiem lub zastraszaniem. - Jestem wymagający, a niektóre osoby w urzędzie nadal nie potrafią zrozumieć, że czasy kiedy wyłącznie piło się kawę, już dawno minęły. Jeśli ktokolwiek uważa, że moje zachowanie jest nieetyczne, chciałbym mieć możliwość skonfrontowania się z tą osobą - dodaje.
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Wczoraj udało nam się skontaktować z byłym pracownikiem biura prezydenta. - Kaczanowski znany jest ze swoich psychologicznych gierek. Obecnym pracownikom powiedział, że z byłymi nie powinni rozmawiać. Jednego z kolegów wzywał do siebie, a następnie kilka razy odsyłał, by na końcu zjechać go jak psa - opowiada. Sytuacją nie jest zaskoczona Joanna Frankiewicz, szefowa klubu PRO.
- Niestety nie mogę mieć poczucia satysfakcji - przyznaje, odnosząc się do swojej interpelacji i i zapytania podczas lipcowej sesji Rady Miasta, dotyczącego czytania i kontrolowania maili urzędników. Sprawę na początku tygodnia opisała "Gazeta Wyborcza". - Do anonimów podchodzę z dystansem, ale moja interpelacja była oparta na relacjach konkretnych osób. Wiele spraw w obu przypadkach się pokrywa - stwierdza radna.
- Jeśli dochodziło do tego typu zachowań, to należy tę sytuację jak najszybciej wyjaśnić. Warto jednak pamiętać, że urzędnicy przez wiele lat żyli pod kloszem i być może nie przyzwyczaili się do obecnie panujących standardów. Osoby, które czują się mobbingowane, mają prawo walczyć o odszkodowanie - komentuje Tomasz Lewandowski, szef klubu radnych SLD.
Jak nieoficjalnie udało nam się ustalić, we wtorek wypowiedzenie złożył Andrzej Soboń, obecnie wicedyrektor Wydziału Rozwoju Miasta, wcześniej p.o. dyrektora gabinetu prezydenta i wicedyrektor biura prezydenta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?