Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Mocarz" jest w Poznaniu. Zatruci dopalaczami w szpitalu! [ZDJĘCIA]

Krystian Lurka
Liczba zatruć chemikaliami, które niszczą nerki, wątrobę i uszkadzają ośrodkowy układ nerwowy, a nawet mogą powodować nieodwracalne zaburzenia psychiczne, rośnie lawinowo. Nie pozwol najbliższym zażywać niebezpiecznych substancji!
Liczba zatruć chemikaliami, które niszczą nerki, wątrobę i uszkadzają ośrodkowy układ nerwowy, a nawet mogą powodować nieodwracalne zaburzenia psychiczne, rośnie lawinowo. Nie pozwol najbliższym zażywać niebezpiecznych substancji! Archiwum "Głosu Wielkopolskiego"
Liczba zatruć chemikaliami, które niszczą nerki, wątrobę i uszkadzają ośrodkowy układ nerwowy, a nawet mogą powodować nieodwracalne zaburzenia psychiczne, rośnie lawinowo. Najgorzej jest w Wielkopolsce i na Śląsku, ale doniesienia o efektach zażywania chemikaliów, które kosztują kilkanaście złotych, docierają z różnych stron kraju. Powody przyjęcia na oddziały toksykologiczne są zawsze takie same: utrata świadomości, agresywność lub senność czy kołatanie serca. I zawsze konieczne jest podłączenie pacjenta do kroplówki i "wypłukanie" z organizmu chemikaliów.

Tylko w czwartek ośmiu mieszkańców Śląska zgłosiło się do szpitali po zażyciu dopalaczy. W niedzielę po południu było ich już 154. Policjanci szybko ustalili, że powodem tych zmasowanych zatruć może być dopalacz o nazwie "Mocarz".

Również w Łodzi ratownicy pogotowia medycznego musieli udzielać pomocy kobiecie, która pod wpływem dopalaczy, w samej bieliźnie wyskoczyła przez balkon swojego mieszkania na drugim piętrze budynku. Kobieta spadła na balkon niżej - do swojej sąsiadki. Gdy została wpuszczona do wnętrza lokalu, krzyczała, że "musi uciekać". Była bardzo agresywna.

Przywożeni do szpitali poszkodowani nie pamiętali, co się z nimi działo. Kontakt był utrudniony. Nie brakowało też przejawów agresji. W Bytomiu-Łagiewnikach do nastolatka po dopalaczach wezwano policję.

- Był mocno pobudzony i agresywny. Policjanci musieli skuć go kajdankami - tłumaczy asp. Tomasz Bobrek, oficer prasowy KMP w Bytomiu.

Czytaj też: "Nowa ustawa - niewypał w walce z dopalaczami"

Za większość tych "szaleństw" odpowiedzialny jest "Mocarz". - Ten dopalacz należy donowoczesnych syntetycznych narkotyków, które uzależniają. Najcięższe przypadki dotyczą osób, dla których nie był to pierwszy kontakt z takimi substancjami - mówi dr Mariusz Kicka, zastępca ordynatora Regionalnego Ośrodka Ostrych Zatruć w Sosnowcu. I dodaje: -"Mocarz" do tej pory był substancją, której skład prawie znaliśmy. To syntetyczny kannabinoid ab2000201 o sile działania 800 razy większej niż marihuana - mówi Mariusz Kicka i przyznaje, że konsekwencje jego zażycia są trudne do przewidzenia.

Przykład: podczas transportu 17-latek po dopalaczu kopnął w karetce lekarza i pielęgniarkę. Oboje mają obrażenia. Dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, Artur Borowicz, zapowiedział złożenie w poniedziałek doniesienia doprokuratury w tej sprawie.

Podobnie jest w Wielkopolsce. "Dopalacze" mają już na koncie jedną śmiertelną ofiarę. Niebezpieczny jest nie tylko "Mocarz", ale też: "Odświeżacz do bidetu", "Amulet kierowcy", "Talizman szczęścia" czy "Proszek na pierdzenie". Nazwy zresztą się zmieniają. Podobnie jak uzależniający skład.

W sobotę specjaliści z oddziału toksykologicznego Szpitala im. Raszei w Poznaniu musieli pomóc pięciu młodym ludziom po dopalaczach. Dwóch zażyło "Mocarza". Byli to poznaniacy w wieku od 19 do 24 lat. Podobnie było już wcześniej. Dwa tygodnie temu, 24-latka nie udało się uratować. Zmarł w Szpitalu im. Raszei w Poznaniu.

"Boom" rozpoczął się w środę, czyli dokładnie tydzień po tym, jak weszła w życie nowa ustawa o dopalaczach. Przed godziną 15 pogotowie i policja zostały wezwane do jednej z bram przy ulicy Mostowej w Poznaniu. Na miejscu znaleziono osoby, które zażyły dopalacze i potrzebowały pomocy lekarzy: czuły się źle, mdlały i były agresywne, a także miały zaburzenia świadomości. To byli młodzi poznaniacy w wieku około 20 lat. Musieli być przewiezieni na oddział toksykologii Szpitala Miejskiego im. Franciszka Raszei. Nawet policjanci mieli kłopot z ujarzmieniem młodych.

W czwartek na oddział trafili kolejni mieszkańcy Poznania.

- Byli to 18-latkowie i 19-latkowie. Dziewczyna i trzech chłopaków - mówi Eryk Matuszkiewicz. W piątek, o godzinie 12, na oddziale toksykologii przebywały jeszcze dwie osoby, które przywieziono do szpitala w czwartek, bo utrzymywały się u nich zaburzenia świadomości. Piątek to kolejne cztery osoby po dopalaczach, które wymagały detoksu.

W piątek cztery osoby po zażyciu dopalaczy potrzebowały pomocy specjalistów w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym im. Ludwika Perzyny w Kaliszu. - W sobotę były kolejne dwie, czyli... można powiedzieć, że sytuacja jest w "normie" - mówi Paweł Gawroński, rzecznik prasowy kaliskiego szpitala.

Jednym z zatrutych dopalaczami był 21-latek, który po chemikaliach wymiotował i zrobił się siny. Konieczne było odtrucie jego organizmu.

O tym, że jest fatalnie mówi też Maria Karczewska, zastępca dyrektora w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Koninie. Jak przyznaje, w ostatnim czasie nie ma praktycznie dnia, w którym do szpitala nie trafialiby pacjenci po zatruciach nieznanymi chemikaliami.

Czytaj też: "Wielkopolska: Walką z dopalaczami zajmie się prokurator"

- Ze względu na rosnący problem i to, że administracyjne sposoby dochodzenia sprawiedliwości nie działają, zdecydowałem, że podpiszę zgłoszenie o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby, które prowadzą kilka firm odpowiedzialnym za rozprowadzanie dopalaczy w naszym województwie - mówił "Głosowi Wielkopolskiemu" Andrzej Trybusz, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu, pod koniec maja.

Dzisiaj już wiadomo, że śledztwa nie będzie. Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, przyznała, że odmówiono wszczęcia postępowania. - W środę otrzymaliśmy informacje z prokuratury o tym, że nie zajmą się sprawą dopalaczy i możliwością popełnienia przestępstwa przez osoby, które prowadzą kilka firm działających w Wielkopolsce i zajmujących się handlem dopalaczami - mówi Andrzej Trybusz, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu i dodaje: - Tak się złożyło, że akurat tego dnia w Poznaniu zaczęła się fala otruć dopalaczami. Mam nadzieję, że prokurator wyciągnie z tego wnioski.

Jak przyznaje Andrzej Trybusz, prokuratura uzasadnia odmowę wszczęcia postępowania uzasadniając to... opinią z 2009 roku. - Według prokuratury zatrucie dopalaczami nie niesie zagrożenia dla życia i zdrowia - mówi Andrzej Trybusz. Dyrektor sanepidu w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" zapowiedział, że w poniedziałek złoży zażalenie na decyzję prokuratury.

Andrzej Trybusz krytycznie ocenia też przepisy, które obowiązują od 1 lipca. Ma na myśli zmiany w prawie, które - na stronie internetowej Sejmu - nazwane są "skuteczniejszą walką z dopalaczami" i miały być przełomem w walce z toksycznymi substancjami. Ich głównym założeniem jest wykaz 114 substancji chemicznych stosowanych w dopalaczach uznanych za nielegalne.

W sobotę, po przebadaniu "Mocarza" okazało się, że jeden z jego składników znajduje się na sejmowej liście zakazanych substancji. A to oznacza, że za ich posiadanie grozi taka kara, jak za posiadanie narkotyków.

Czytaj też: "Rząd nie chce walczyć z dopalaczami"

Dyrektor sanepidu mówi też o innym absurdzie. - Komuś, kto ma przy sobie kilka gramów amfetaminy, grozi do trzech lat pozbawienia wolności, a osobie z kilogramem dopalaczy... nie można nic zrobić - podkreśla Andrzej Trybusz. Na pytanie, co jego zdaniem trzeba zrobić, aby skuteczniej walczyć z dopalaczami, odpowiada: - Konieczne byłoby traktowanie narkotyków i dopalaczy tak samo. Odstraszyłoby to młodych, którzy najchętniej sięgają po "amulety" czy "talizmany".

Jak wyjaśnia, nowelizacja nie zmieniła również sposobu karania za produkcję i sprzedaż dopalaczy. - Cały czas mamy tylko możliwość kar administracyjnych, a druga strona odwołania czy skargi, co w rezultacie daje wielomiesięczne zabawy w kotka i myszkę z właścicielami - mówi Trybusz.

Chcesz podzielić się swoją opinią z Krystianem Lurka, autorem tekstu "Dopalacze: "Mocarz" jest w Poznaniu. Pierwsi zatruci w szpitalu!" lub jesteś osobą, której członek rodziny ma problem z dopalaczami, to wyślij wiadomość na adres [email protected].

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski