Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moja teczka, czyli felieton pożegnalny

Marcin Kostaszuk
Żegnając się po 20 latach z "Głosem Wielkopolskim", postanowiłem ujawnić swoją teczkę. Teczkę tak tajną, że nie wie o jej istnieniu nawet Instytut Pamięci Narodowej.

Teczka jest niebieska i nosi tytuł "Pierwszy rok". Oficerem prowadzącym był mój świętej pamięci tata, który z właściwym sobie pietyzmem ("nie wyrzucaj, kiedyś może się przydać"), pracowicie składał do niej wycinki wszystkich artykułów niżej podpisanego figuranta, powstałe przez rok od 19 października 1993 roku - czyli daty pierwszego odnotowanego w teczce artykułu, podpisanego skądinąd pesymistycznym pseudonimem operacyjnym Game Over.

Napisem tym kończyły się podówczas gry komputerowe (dziś raczej dominuje filmowe "The End") i jest to słuszny trop: tekst był reminiscencją wizyty w zapaśniczej hali Grunwaldu przy ul. Matejki, będącej wówczas największą poznańską giełdą komputerową. Oczywiście piracką, stąd opis preferencji lokalnych posiadaczy ostatnich Atari i pierwszych IBM-ów powstał na podstawie sondy - na prośbę sprzedawców - absolutnie anonimowej. Wynikało z niej, że poszukiwane były przede wszystkim gry symulujące na ekranie piłkę nożną. Nic się nie zmieniło: 20 lat później grą numer 1 w Polsce jest "FIFA".

Lektura kolejnych zgromadzonych w teczce wycinków - poświęconych już w większości przypadków szeroko rozumianej muzyce rozrywkowej - prowokuje do stwierdzenia, że przez dwie ostatnie dekady świat, Polska i Poznań jeśli nie stały w miejscu, to ruszały się dość niemrawo. Świadczy o tym na przykład datowana na 28 maja 1994 relacja, zatytułowana "Szczytowe Heyowanie". Minęło 20 lat, a Kasia (już raczej Katarzyna?) Nosowska i jej Hey nadal jest jedną z największych atrakcji koncertowych. Pisząc z kolei (wycinek z 13 sierpnia 1994) o zespole Biohazard z dalekiego Brooklynu, autor też raczej nie przypuszczał, że dokumentuje początki gwiazdy festiwalu w Jarocinie z roku… 2012. Tydzień później figurant zachwyca się innym zagranicznym wykonawcą, tytułując go zespołem największych… kujonów wśród muzyków rockowych (z racji gruntownego wykształcenia). Była to zapowiedź sopockiego koncertu grupy Radiohead ze szczególnym uwzględnieniem absolwenta uniwersytetu w Exeter Thoma E. Yorke'a. Gwiazdy (z zespołem Atoms For Peace) festiwalu Malta 2013.

Pierwszy wywiad figuranta ukazuje się także w sierpniu 1994, a jego bohaterem jest tytułowy Bluesowy Kasztelan Krzysztof Ranus, zeznający na okoliczność ożywiania dziedzińca zamkowego i zniszczenia w trakcie tego procesu… basenu, w którym kończyli niektóre koncerty co bardziej rozpaleni fani. Basenu nie odbudowano do dziś, ale bluesowy kasztelan z nieodłączną brodą (trochę posiwiałą) nadal sprowadza do Poznania bluesmanów, tyle że teraz na nasz "Głos Rock Festiwal". Wielokrotnie sprowadzał m.in. Dżem - w teczce jest m.in. wycinek z koncertu Jana "Kyksa" Skrzeka, na którym fani bluesa dowiedzieli się o śmierci Ryszarda Riedla. Do dziś pamiętam tę ciszę.

Do dziś trwa też korespondencyjny pojedynek grupy Marillion i jej dawnego wokalisty Fisha. W 1994 roku górą byli ci pierwsi: w teczce zachował się bilet (cena: 250.000 złotych) na ich niezapomniany koncert w Arenie. Dziś częstszym gościem w Poznaniu jest jednak Fish, któremu w stolicy Wielkopolski przydarzyło się przez ten czas kilka kontuzji, zakończona niemalże zgonem akcja poszukiwania pewnego leku (na szczęście niepodanego) oraz scysja z fanem, którego wielki Ryba własnoręcznie wyrzucił z klubu. Ciąg dalszy nastąpi.

Zachowały się również liczne dowody, że i poza światem mniej lub bardziej kulturalnej rozrywki zmieniło się wiele, ale tak naprawdę nic. Wszystko mówi na przykład tytuł "Podręcznikowa gorączka" - jak przed 20 laty tak i dziś nikt nie rozwiązał sensownie problemu absurdalnej konieczności kupowania co roku "aktualniejszych" podręczników do biologii, historii czy geografii, co doskonale podsumował jeden z rozmówców: "Nie mam jeszcze niczego. Po co kupować, jak nie wiem co?". Rozczulający jest też "wcieleniowy" tekst młodego reportera z kolejnych etapów procesu zdobywania prawa jazdy kategorii "B". Poza marką auta egzaminacyjnego (w 1994 roku zdawało się na "maluchu") egzaminacyjna panika pozostaje zjawiskiem niezmiennym, podobnie jak liczba wypadków.

Na tym teczka "Pierwszy rok" się urywa, choć był to dopiero początek 20-letniej przygody.

Zamykając ten rozdział, dziękuję Wam, Czytelnicy, za życzliwość i sympatię, z jaką spotykałem się przyjemnie często, redagując kolejne nie do końca poważne kolumny "Głosu" przez ostatnie dwie dekady.

Do zobaczenia!

Marcin Kostaszuk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski