Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Molestowana w przeszłości w rodzinie zastępczej walczy o siostrę, która tam została

Agnieszka Świderska
Karolina: Niewiele rozumiałam z tego co się dzieje, byłam przyzwyczajona, że "robią mi coś złego"
Karolina: Niewiele rozumiałam z tego co się dzieje, byłam przyzwyczajona, że "robią mi coś złego" Paweł Miecznik
Karolina miała 11 lat kiedy seksualnie zaczął ją wykorzystywać ojciec zastępczy i jego dwaj synowie. Teraz 11 lat ma jej młodsza siostra, która w tej rodzinie została.

Karolina miała 11 lat, kiedy zastępczy ojciec zaczął ją napastować. Miała 11 lat, kiedy została zgwałcona przez przybranego brata i stała się seksualną zabawką dla drugiego. Jej dramat rozegrał się we wsi pod Poznaniem. To tam mieszkała rodzina zastępcza, do której w 2004 roku trafiła z dwójką młodszego rodzeństwa. Zły dotyk poznała już po kilku miesiącach. 11 lat ma teraz jej młodsza siostra, która została w tamtej rodzinie. Karolina, która o nią walczy, ma przeciwko sobie te same instytucje, które pozwoliły, by jej koszmar przez wiele lat nie ujrzał światła dziennego.

Czytaj także:

Poznań: Matka podejrzanego o brutalny gwałt nie pomogła ofierze?!

"Nienawidzę i będę was nienawidzić za tę okropność. Śmiecie i bydlaki z was. Jak wy mogliście zrobić mi coś tak obrzydliwego. Ja na waszym miejscu nigdy bym nie zgwałciła dziewczynki 11-letniej. I nie uderzyłabym jej. A wy mi zrobiliście i to, i to. I to niejeden raz''. To fragment listu Karoliny do przybranych braci, który napisała po dwóch miesiącach od zabrania jej z rodziny zastępczej. Była wtedy w pogotowiu opiekuńczym. Poprosiła panią psycholog, żeby go wysłała. Tamta przeczytała list. Próbowała nawet rozmawiać o nim z Karoliną, ale dziewczynka zamknęła się w sobie. Nigdy więcej nie wróciła do tej rozmowy. Do kogo wysłała wtedy list? Po latach odnalazł się w dokumentacji Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Kościanie, który nadzoruje byłą rodzinę zastępczą Karoliny.

- Dwunastoletnie dziewczynki nie piszą takich listów bez powodu - mówi prof. dr hab. Maria Beisert, psycholog-seksuolog i biegła sądowa. - W tym liście opisane jest realne przestępstwo. Są w nim zawarte emocje osoby, która z dużym prawdopodobieństwem je przeżyła; emocje osoby, która była wykorzystywana seksualnie. Aby ocenić jego wiarygodność, list powinien trafić na policję, a dziewczynka przesłuchana w warunkach "niebieskiego pokoju" w obecności psychologa.

Aresztowano dwóch mężczyzn podejrzewanych o gwałt na studentce

I chociaż po tym, co się stało, to Karolina nie chciała być już dłużej w tej rodzinie, to z akt wynika, że taki wniosek… złożyli rodzice zastępczy, a powodem miało być jej agresywne zachowanie oraz zachowania o podłożu erotycznym w stosunku do przybranych braci.

- Dziecko, które było wykorzystywane seksualnie, ma prawo być rozbudzone erotycznie - mówi prof. Maria Beisert. - To skutek, a nie przyczyna. Dlatego tak ważne jest, żeby ustalić, co jest przyczyną tego rozbudzenia. Zachowanie nieodpowiednie dla poziomu rozwoju dziecka jest sygnałem, że doświadczyło czegoś, czego nie powinno. Sygnałem, którego nie wolno zignorować.

- Wtedy, niewiele rozumiałam z tego, co się dzieje wokół mnie - opowiada Karolina. - W sądzie powiedziałam tylko, że nie chcę już być u nich. Wiedziałam, że zrobili mi coś złego, ale byłam przyzwyczajona do tego, że "robi mi się coś złego". Najpierw matka nas katowała. Nigdy nie usłyszałam od niej ciepłego słowa. Zawsze tylko te najgorsze. Miała 11 dzieci. Nie wiem, czy kochała którekolwiek z nas. Dopiero w pogotowiu od innych dzieci dowiedziałam się, że bicie dzieci to jedno, a gwałcenie ich to drugie. A teraz dowiedziałam się, że to ja byłam tą złą, rozbudzoną seksualnie 11-latką, a oni, to byli ci dobrzy.

Podejrzani o gwałt zbiorowy są w areszcie

Psychika dziecka nie była w stanie poradzić sobie z gwałtem. Dziewczynka znalazła się w szpitalu psychiatrycznym. Później jeszcze wielokrotnie tam trafiała. Przynajmniej na jednym z wypisów miała znaleźć się informacja, że dziecko prawdopodobnie było krzywdzone. Nikt nie wszczął z tego powodu alarmu. Z pogotowia rodzinnego Karolina trafiła do młodzieżowego ośrodka wychowawczego. Były z nią problemy. Uciekała. Kiedy w 2007 roku podczas jednej z ucieczek zgwałcono na jej oczach koleżankę, powiedziała prawdę o swoim gwałcie. Sąd Rodzinny w Pruszkowie przesłał wtedy jej zeznania do Sądu Rodzinnego w Kościanie. Ten opierając się wyłącznie na zeznaniach byłych rodziców zastępczych, zdecydował się nie wszczynać postępowania przeciwko jej przybranym braciom. To Karolina była rozbudzona seksualnie. To przed jej pomówieniami należało chronić braci.

Annę, urzędniczkę z Poznania, Karolina poznała rok temu przez wspólnego znajomego. Poprosiła ją o pomoc w uzyskaniu od sądu zgody na spotkanie z rodzeństwem. Miała już wtedy 18 lat. Kiedy opowiedziała jej całą historię, Anna postanowiła działać.

- Nie uda się wyprostować całego zła, które spotkało tę dziewczynę, ale nie może być tak, że nikt z tym nic nie robi - mówi Anna. - Państwo zabierając Karolinę od rodziny biologicznej, wzięło za nią odpowiedzialność, ale jego instytucje zawiodły na całej linii. I nawet teraz nie próbują naprawić swoich błędów.

Z zawiadomienia Karoliny prokuratura w Kościanie wszczęła śledztwo przeciwko starszemu z jej przybranych braci, a prokuratura w Środzie Wlkp. przeciwko jej ojcu zastępczemu. Oba postępowania zakończyły się skierowaniem do sądu aktu oskarżenia. Przybrany brat Karoliny został oskarżony o gwałt i molestowanie seksualne, ojciec o molestowanie małoletniej. Na ojca prokuratura nałożyła zakaz zbliżania się do osób poniżej 15. roku życia. Chodziło głównie o młodszą siostrę Karoliny. Sąd zakaz jednak uchylił. Prokuratura odwołała się. Decyzja znów należy do sądu. Była rodzina zastępcza Karoliny wciąż jest w komplecie.

Andrzej Jęcz, starosta kościański, który mógłby interweniować, odsyła do dyrektor PCPR w Kościanie, Grażyny Talarczyk. Dyrektor odmawia komentarza. Karolina złożyła bowiem zawiadomienie do prokuratury o niedopełnienie przez nich obowiązków polegających na braku nadzoru nad rodziną zastępczą. Kilka miesięcy temu dwukrotnie prosiła wojewodę o przeprowadzenie kontroli w kościańskim PCPR.

- Od 1 stycznia 2012 r. wojewodowie utracili uprawnienia nadzorcze i kontrolne w zakresie sprawowania rodzinnej pieczy zastępczej. Możemy prowadzić wyłącznie monitoring i w ramach takich działań wojewoda wystąpił kilkakrotnie do PCPR w Poznaniu, PCPR w Kościanie i MOPR w Poznaniu o wyjaśnienia sprawy. Po analizie zebranych materiałów nie znaleziono podstaw do uwzględnienia skarg - mówi Tomasz Stube, rzecznik wojewody Piotra Florka.

Tym samym brakiem uprawnień mógłby się zasłonić wojewoda pomorski, który po tragedii w Pucku zlecił jednak kontrolę swoim inspektorom. Jej wyniki były miażdżące. Jakie mogłyby być wyniki kontroli w byłej rodzinie zastępczej Karoliny? Na to pytanie przy bierności wojewody może odpowiedzieć tylko prokuratura.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski