Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mord w Żernikach: czterej policjanci oskarżeni. Matka zamordowanej Moniki jest wściekła na śledczych [RELACJA Z PROCESU]

Łukasz Cieśla
Łukasz Cieśla
Po mordzie w Żernikach, Prokuratura Krajowa wytknęła błędy poznańskiej policji i prokuraturze. Dzisiaj rozpoczął się proces czterech policjantów za niedopełnienie obowiązków. Mieli niewłaściwie zajmować się skargami Moniki G. na byłego partnera. Nie zajęli się jej wnioskiem o ochronę. W końcu Monika została przez niego zamordowana na oczach matki. Oskarżeni policjanci winę przerzucali dzisiaj na jednego z prokuratorów.

Proces czterech policjantów z Poznania rozpoczął się dzisiaj. Zeznania złożyła matka zamordowanej Moniki. To na jej oczach, w marcu 2016 roku, zginęła 21-letnia Monika. Pod drukarnią w podpoznańskich Żernikach nożem zadźgał ją były partner Sławomir B. Po kilku dniach został znaleziony martwy - popełnił samobójstwo.

WIĘCEJ
Mord w Żernikach: sprawca Sławomir B. uchodził za postać diaboliczną
Mord w Żernikach: Prokuratura Krajowa zaczęła badać postawę policji i prokuratury

Matka Moniki nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Jak nam powiedziała, „film sprzed dwóch lat ciągle przewija się jej przed oczyma”. Przez ostatnie miesiące, jak stwierdziłą, rodzina chroniła ją przed różnymi informacjami o sprawie. Ale w tej historii od początku była z córką. Za swój obowiązek uznaje więc pojawiać się na procesie policjantów.

Matka Moniki: najpierw miłość, potem upokorzenia

Podczas poniedziałkowej rozprawy złożyła obszerne zeznania. Opowiadała o związku córki z kilkanaście lat starszym Sławomirem B. Początkowo w oczach córki widziała światło, czyli miłość do Sławomira. Potem, gdzieś pod koniec 2015 roku, uczucia zaczęła się zmieniać.

Matka Moniki dowiedziała się później od córki, że Sławomir kontrolował każdy jej krok, rozmowy przez telefon, nie pozwalał samej wychodzić z domu. Był agresywny i zaborczy. W końcu, 9 lutego 2016 roku, Monika od niego uciekła. Tego samego dnia złożyła pierwsze zawiadomienie na policji. Później były kolejne. Dotyczyły znęcania się nad nią, pobicia, gróźb, zmuszania do seksu, opublikowania w internecie przez Sławomira filmiku zawierającego intymne sceny.

Monika miała zostać wywieziona do lasu

Mimo zerwania ze Sławomirem, gehenna Moniki i jej rodziny trwała. Przy dość biernej, jak wynikało z zeznań matki, postawie poznańskich organów ścigania. Monika po zerwaniu dowiadywała się od Sławomira, że ten wywiezie ją do lasu, potnie jej twarz, brzuch i nie będzie mogła mieć dzieci. Robił zdjęcia jej matce na stacji benzynowej i chwalił się tym w smsach, by zwiększyć w rodzinie poczucie zagrożenia.
- Byłyśmy na komisariatach policji na poznańskim Nowym Mieście i Wildzie. Mówiłyśmy, że ten osobnik nam groził słownie i czynnie. Policja wysłuchiwała nas, dostawałyśmy pouczenia, podpisywałyśmy dokumenty – zeznawała matka. - Moja córka żyła nadzieją, że będzie mogła normalnie chodzić do pracy. Ale niestety, codziennie od 9 lutego do feralnego wieczoru 23 marca byliśmy nachodzeni w mieszkaniu. Groził też mojemu mężowi, a ojczymowi Moniki, co policja umorzyła. Wysyłał też smsy, że kocha Monikę i nie potrafi bez niej żyć. A następny sms był już pełen wyzwisk: że Monika się nie ukryje, że ją dorwie i nikt jej nie ochroni, ma przy sobie nóż oraz pistolet. To również było zgłaszane.

Kulminacją gróźb było zdarzenie na torach kolejowych. Jak opowiadała matka Moniki, jej córka postanowiła porozmawiać ze Sławomirem i wyjaśnić, o co mu chodzi.

- On ją wtedy pobił, przykładał jej nóż do różnych części ciała: do gardła, brzucha, piersi, była skatowana pięściami i przymuszana do seksu. Monika mówiła po tym zajściu, że zgodziła się na wszystko, czego od niej żądał, aby tylko ją wypuścił i nie zrobił jej krzywdy nożem – zeznała jej matka.

Morderca Sławomir B. był już wcześniej karany

Od 9 lutego do 23 marca, gdy Sławomir w końcu zamordował Monikę na oczach jej matki, poznańska policja i prokuratura otrzymały kilka zgłoszeń. Monika prosiła o pomoc, ale postępowania toczyły się „swoim trybem”. Na przykład w jednej ze spraw prokurator uznał – grubo ponad tydzień po jej skardze - że Monika najpierw powinna usunąć brak formalnych. Bo wysłała maila ze skargą i z prośbą o pomoc, a powinna się własnoręcznie podpisać.

- Zadziwia mnie fakt, że jeżeli dokumenty nie były podpisane, nie zostałyśmy o tym poinformowane telefonicznie. Numer telefonu widniał na dokumentach przesłanych przez córkę – skarżyła się matka zamordowanej.

Dodała, że w styczniu 2016 roku dowiedziała się od córki, że Sławomir B. był w przeszłości karany za znęcania się nad byłą żoną. Tamtą kobietę pobił rękojeścią pistoletu, próbował do niej strzelać, ale wypadł mu magazynek. Groził, że ją zabije. Za agresję wobec byłej żony był dwukrotnie karany. Trafił do więzienia, a po wyjściu na wolność miał kuratora sądowego. Był w tzw. okresie próby.

- Córka, wraz ze swoim ojczymem, była na długiej rozmowie u pani kurator. Dostali zapewnienie, że sprawa szybko ruszy – zeznawała matka Moniki.

Jednak Sławomir B. nie został zatrzymany. Jak wynika z naszych ustaleń, poznańska policja przez wiele dni nie zdawała sobie sprawy, że jest osobą karaną i bardzo niebezpieczną. Podobno w porę nie wystąpiła o akta jego wcześniejszych spraw.

Skąd tak postawa policji? Na ławie oskarżonych dzisiaj zasiedli: policjantka Marzena L. oraz policjanci Piotr R., Krzysztof W. oraz Paweł I. Trzej pierwsi funkcjonariusze nadal noszą mundur. Paweł I., mimo 40-tki na karku, jest już policyjnym emerytem.

Policjanci oskarżeni za Żerniki uderzają w prokuratora

Cała czwórka w 2016 roku pracowała w komisariacie Poznań Nowe Miasto.

Marzena L. przyjmowała skargi Moniki i jej matki. Z kolei Paweł I. wówczas był wiceszefem Wydziału Kryminalnego w tej jednostce. Prokuratura Krajowa zarzuciła im dwojgu, że nie skierowali do władz Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu wniosku Moniki o przyznanie ochrony. Choć Monika formalnie nie złożyła „wniosku o ochronę”, Prokuratura Krajowa uznała, że treść jej zawiadomień oraz okoliczności sprawy jasno wskazywały na taką prośbę z jej strony. Dlatego PK oskarżyła policjantów.

Dzisiaj policjantka Marzena L. tłumaczyła, że w marcu 2016 roku w policji nie istniały szczególne procedury załatwiania takich wniosków. Dopiero kilka miesięcy po tragedii policjanci mieli zostać zapoznani z „algorytmem czynności” w takich sytuacjach. Policjantka dodała, że stwierdzenie pokrzywdzonego, że obawia się o swoje życie i zdrowie, nie jest równoznaczne z wnioskiem o ochronę. Poza tym w tamtym okresie miała wiele innych zadań służbowych. Prowadziła 48 lub 49 postępowań przygotowawczych. Jej koledzy, jak dodała, też byli obciążeni pracą. Dlatego, gdy policjantka Marzena L. pojechała na szkolenie, w sprawie Moniki przez 2 tygodnie niewiele się działo.

W trakcie wyjaśnień Marzeny L. pojawił się też wątek prokuratora Jana Sz. z Prokuratury Rejonowej Poznań Nowe Miasto. Policjantka twierdziła, że nie zgodził się na połączenie w jedno postępowanie kilku skarg Moniki. A jedno z zawiadomień, w sprawie przemocy seksualnej, miał polecić odesłać na komisariat na Wildzie. Prokurator Jan Sz. dał też wytyczne. Polecił sprawdzić czy rzeczywiście życie Moniki jest zagrożone.

Kolejny oskarżony – Paweł I. - jest już byłym policjantem. Dzisiaj tłumaczył, że jako wiceszef Wydziału Kryminalnego nie zajmował się sprawami przeciwko życiu i zdrowiu. W obowiązkach nie miał też realizacji wytycznych z prokuratury.
- Nadzorujący sprawę prokurator Jan Sz., na pismo Moniki G. z 1 marca, zareagował 11 marca. Do nas jego pismo trafiło 15 marca 2016 roku – wyjaśniał oskarżony Paweł I. - Wynikało z niego, że prokurator poleca uzupełnić brak podpisu Moniki G. oraz nakazuje sprawdzić czy istnieje realna obawa utraty przez nią życia i zdrowia. Pomimo wiedzy o toczących się postępowaniach z zawiadomień Moniki G., prokurator nadzorujący nie wskazał jednoznacznie, że należy się jej ochrona albo że mamy sporządzić taki wniosek. Miał wątpliwości w tym zakresie. Prokurator mógł i powinien w tej sprawie osobiście skierować wniosek do KWP o ochronę.

Dwaj kolejni oskarżeni policjanci to Piotr R. i Krzysztof W. Oni z kolei, zdaniem Prokuratury Krajowej, mieli „wspólnie i w porozumieniu” sporządzić trzy nieprawdziwe notatki. Zdaniem PK, niezgodnie z prawdą wpisali w dokumentu, że w ciągu tygodnia przed morderstwem podejmowali nieudane próby zatrzymania Sławomira B. Oni również nie przyznają się do winy. Odmówili złożenia jakichkolwiek wyjaśnień.

Prokuratura Krajowa badała również zachowanie wspomnianego prokuratora Jana Sz. Chce mu postawić zarzuty, ale na uchylenie jego immunitetu nie zgodził się sąd dyscyplinarny. Decyzja nie jest prawomocna. 11 maja odbędzie się w sądzie odwoławczym w Warszawie kolejne posiedzenie w sprawie immunitetu Jana Sz. Prokuratura Krajowa złożyła bowiem zażalenie na pierwszą decyzję sądu dyscyplinarnego.

Policjanci zabrali Monikę... na imprezę

Z dzisiejszych zeznań matki Moniki wynikało również, że jej córka w lutym 2016 roku odnowiła znajomość z dawnym kolegą z gimnazjum. Spotykali się, co nie uszło uwadze zaborczemu Sławomirowi B.

- Ten kolega mojej córki, Bartek, został pobity przez tego osobnika. Bartek był przerażony, nie chciał tego zgłaszać policji. Powiedział córce, że dopóki w jej otoczeniu będzie Sławomir, nie będzie się z nią spotykał – zeznawała jej matka.

Dodała, że prywatne kontakty z jej córką nawiązali też poznańscy policjanci: „Filip” i „Kamil”. - Zabrali córkę na prywatną imprezę dla policjantów, żeby się trochę rozerwała. Córka kilkukrotnie spotykała się potem z tym „Kamilem”. Wracała uradowana, czuła się przez niego dobrze traktowana i szanowana. Sławomir śledził także tego policjanta – zeznawała matka zamordowanej.

Stwierdziła, że jest wściekła, że pomimo tylu zgłoszeń, organy ścigania nie zrobiły nic, by Monika mogła swobodnie żyć.
- Córce zabrano najcenniejszy dar, jakim jest życie. A ja mam złamane życie, wpadłam w ciężką depresję, jestem na lekach – matka Moniki płakała podczas poniedziałkowych zeznań.

Kolejna rozprawa w maju. Przesłuchani mają zostać czterej świadkowie.

ZOBACZ TAKŻE:

W ostatnich latach w Wielkopolsce nie brakowało spraw kryminalnych, o których dużo się mówiło.Mieszkańcy Wielkopolski byli poruszeni zaginięciem Ewy Tylman, zdruzgotani po wybuchu kamienicy na Dębcu czy zszokowani po tragicznych wypadkach spowodowanych przez młodych kierowców, w których ginęli ludzie. Nie obyło się też bez brutalnych zabójstw, długoletnich procesów oraz wyroków skazujących prawników czy komorników. Sprawdź, czy pamiętasz najgłośniejsze sprawy kryminalne z ostatnich lat.Przejdź dalej --->

Najgłośniejsze sprawy kryminalne w Wielkopolsce. Nie tylko ś...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski