Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mord w Żernikach: Oskarżeni policjanci obwiniają prokuratora Jana Sz. Ten nie chce zeznawać

Łukasz Cieśla
Łukasz Cieśla
Prokurator Jan Sz. nie chciał zeznawać. Bo wszystko mogłoby zostać wykorzystane w drugim postępowaniu, w którym może usłyszeć zarzuty.
Prokurator Jan Sz. nie chciał zeznawać. Bo wszystko mogłoby zostać wykorzystane w drugim postępowaniu, w którym może usłyszeć zarzuty. Łukasz Cieśla
W głośnej sprawie mordu w Żernikach, gdzie zginęła Monika G., o niedopełnienie obowiązków oskarżono czterech poznańskich policjantów. W poniedziałek w ich procesie miał zeznawać prokurator Jan Sz., nadzorujący wcześniej policyjne postępowanie. Ale nie miał wiele do powiedzenia. Ważą się losy uchylenia immunitetu prokuratora Jana Sz. Sam może usłyszeć zarzuty zaniedbań, które poprzedziły mord w Żernikach.

Przed poniedziałkową rozprawą prokurator Jan Sz. wysłał do sądu oświadczenie. Podtrzymał je podczas krótkiego przesłuchania. Wskazał, dlaczego na razie nie chce zeznawać. Wciąż toczy się jego postępowanie, w którym może usłyszeć zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych.

Co prawda sąd dyscyplinarny I instancji nie zgodził się na uchylenie jego immunitetu. Ale Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej złożył zażalenie. Sąd II instancji w przyszły poniedziałek ma zdecydować, czy Janowi Sz. mogą być stawiane zarzuty, czy też należy utrzymać chroniący go immunitet.

- Wszystko, co zeznałabym jako świadek mogłoby mi uniemożliwić prawo do obrony w drugim postępowaniu. Chodzi o uniknięcie sytuacji, że jako świadek zeznawałbym przeciwko sobie – przekonywał prokurator Jan Sz.

WIĘCEJ
Mord w Żernikach: w kwietniu ruszył proces czterech policjantów z KP Nowe Miasto

Sędzia Marzena Lehwark zgodziła się z tą argumentacją i odroczyła przesłuchanie prokuratora Jana Sz. W procesie przeciwko czterem policjantom wezwie go ponownie na świadka, gdy wyjaśni się jego sytuacja prawna.

Mord w Żernikach poprzedziły różne skargi Moniki G.

Proces policjantów dotyczy głośnej sprawy mordu w podpoznańskich Żernikach. 23 marca 2016 Monikę G., na oczach jej matki, zadźgał Sławomir B. Uciekł z miejsca zbrodni, potem popełnił samobójstwo. Motywem mordu miało być zakończenie ich związku przez Monikę.

Mniej więcej 1,5 miesiąca przed tragedią, od lutego 2016 roku, Monika G. informowała poznańskich śledczych o zagrożeniu ze strony agresywnego byłego partnera. Miał się nad nią znęcać, zmuszać do seksu, grozić, by wycofała zawiadomienia składane do organów ścigania. Miał też kryminalną przeszłość. Wcześniej wyszedł z więzienia na warunkowe zwolnienie. Siedział za przemoc i prześladowanie byłej żony: próbował ją potrącić samochodem, chciał do niej strzelać z broni, ale wypadł mu magazynek, pobił ją więc rękojeścią.

Monika G. napisała dwa maile do prokuratury oraz odręczne pismo. Skarżyła się na agresję Sławomira B.. Pisała, że boi się o zdrowie i życie swoje oraz najbliższych. Nie dostała policyjnej ochrony. Wśród poznańskich śledczych można usłyszeć różne głosy. Jedni uważają, że choć Monika wprost nie prosiła o ochronę, tak należało zakwalifikować jej wniosek i wszcząć procedurę o ochronę. Inni wskazują, że nie napisała wprost, czego się domaga.

Nieoficjalnie wiemy też, że Monika G. była znana poznańskiej policji z wcześniej składanych zawiadomień. Na około rok przed śmiercią zawiadomiła policję o gwałcie ze strony innego, przygodnie poznanego mężczyzny. Policja, po analizie okoliczności tamtej sprawy, uznała, że ich kontakt był dobrowolny. Gdy Monika G. w lutym 2016 roku zaczęła składać zawiadomienia na kolejnego mężczyznę, tym razem na Sławomira B., śledczy nie nadali jej sprawie najwyższego priorytetu. Podobno ze względu na jej wcześniejsze, mało wiarygodne, doniesienie.

Mord w Żernikach: kto prowadził, a kto "tylko" nadzorował sprawę

Pisma od Moniki G. wpadły w biurokratyczną machinę. Przykładowo jeden mail trafił do Prokuratury Okręgowej, potem zadekretowano go na jednego ze śledczych, a ten skierował do Prokuratury Rejonowej Poznań Nowe Miasto. Mail od Moniki G. trafił w końcu do prokuratora Jana Sz. Odesłał je do komisariatu.

Prokurator uznał, że jest jedynie organem nadzorującym sprawę, a nie prowadzącym, którym był Komisariat Policji Poznań Nowe- Miasto. I skoro ustawa o ochronie świadka i pokrzywdzonego mówi, że wniosek o policyjną ochronę kieruje do Komendanta Wojewódzkiego Policji prowadzący sprawę, prokurator przekazał materiały do komisariatu policji. Taka m.in. jest linia obrona prokuratora Jana Sz., który odpowiedzialnością obarcza oskarżonych policjantów.

Sprawa trafiła do policjantki Marzeny L. Wśród znających ją prokuratorów ma opinię bardzo dobrej policjantki. Pod koniec lutego 2016 roku wyjechała na dwutygodniowe szkolenie do Legionowa. Jak niedawno mówiła w sądzie, „według jej wiedzy” nikt jej nie zastępował, co wynikało z kłopotów kadrowych w komisariacie. Marzena L. wyjaśniała również, że prokurator Jan Sz. kazał jej odesłać jedno z pism pokrzywdzonej do innej, „właściwej miejscowo”, poznańskiej prokuratory. Chodziło o wątek przemocy seksualnej ze strony byłego partnera Moniki G.

Oprócz Marzeny L. oskarżeni zostali jeszcze trzej policjanci. Bronią się, że prokurator Jan Sz. nie chciał połączyć w jedno postępowanie kilku skarg Moniki G. Tuż po mordzie w Żernikach, przełożeni oskarżonych policjantów pisali zresztą do kierownictwa Prokuratury Poznań Nowe Miasto, że prokurator Jan Sz. z niechęcią podchodził do sprawy.

Mord w Żernikach: szef prokuratury rejonowej o pismach Moniki G.

W poniedziałek sąd wezwał na rozprawę przełożonych Jana Sz. Zeznawał m.in. Jacek Duszyński, szef prokuratury Poznań Nowe Miasto. Historię Moniki G. poznał bliżej już po morderstwie. Wcześniej osobiście się nią nie zajmował. Jak mówił, dziennie dekretuje 200 pism na inne osoby. Nie ocenia tych spraw lecz rozdziela obowiązki. Ale tuż po morderstwie zaczął wyjaśniać pracę swojego podwładnego, zażądał też policyjnych akt.

WIĘCEJ
Mord w Żernikach zablokował awans prokuratora Jacka Duszyńskiego

- Akta przywiózł mi ówczesny zastępca komendanta komisariatu. Powiedział, że jest większy problem, bo pokrzywdzona złożyła dodatkowe, drugie zawiadomienie, o którym nie była informowana prokuratura – zeznawał prokurator Jacek Duszyński.

Dodał, że kolejne pisma Moniki G. można było traktować: jako nowe zawiadomienie, jako wniosek o ochronę, ale też jako wniosek o połączenie spraw. Obrońca jednego z policjantów dopytywał prokuratora Duszyńskiego, czy jego podwładny Jan Sz. sam mógł wystąpić o policyjną ochronę dla Moniki G.? Tym bardziej, że młoda kobieta pisała, że obawia się o zdrowie i życie.

Prokurator Duszyński odpowiedział, że takie pismo pokrzywdzonej było wystarczające do złożenia wniosku o ochronę.
- Oczywiście mówimy teraz z perspektywy dwóch lat od zdarzenia. Prokurator Jan Sz. nadał temu pismo bieg, skierował je do komisariatu. Czy zrobił to prawidłowo, czy nie, jest to badane w innym postępowaniu – stwierdził prokurator Duszyński. Dodał, że szybszą metodą byłoby, gdyby poznańska Prokuratura Okręgowa, do której trafił jeden z maili, od razu wystąpiła do Komendanta Wojewódzkiego Policji. Szef KWP zajmuje się bowiem przyznawaniem ochrony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski